*Narracja Trzecioosobowa*
- Więc mówisz, że Chloe oficjalnie została uznana przez Biedronkę za Królową Pszczół? - zagadnął Randall, z miejsca przechodząc do rzeczy. Również i Andre mógł dzięki temu odetchnąć z ulgą, dochodząc do wniosku, że zdoła jednak uniknąć słownych zaczepek. Biały Wilk wszak nie był tylko jego szwagrem, ale i dawnym obiektem westchnień jego żony, co dodatkowo nadawało beznadziei całej tej sytuacji, przynajmniej w odczuciu burmistrza Paryża. Andre mimo wszystko, starał się tego jakoś szczególnie nie roztrząsać, i samemu przejść do tematu stanowiącego obecnie najwyższy z priorytetów.
- Audrey próbowała wybić jej to z głowy, ale to się raczej nie uda. Chloe jest zafascynowana Biedronką do tego stopnia, że zrobi wszystko, byleby tylko móc jej dorównać. Ja już naprawdę nie wiem, co mam robić.
- Faktycznie ciężko będzie odwieść Chloe od superbohaterskiej kariery... - powiedz coś, czego nie wiem. Przeszło przez głowę burmistrza, jednak nie wypowiedział owej myśli na głos. Bardzo liczył na pomoc w rozwiązaniu problemu z córką, nie mógł więc pozwolić sobie na okazanie wrogości wobec jedynej osoby, która faktycznie mogła mu tej pomocy udzielić.
- Zatem rozwiązanie jest oczywiste. Mianowicie, ułatwisz nam spotkanie się z nią, byśmy mogli ją odpowiednio wyszkolić w zakresie korzystania z miraculum. Oczywiście, wszystko odbędzie się tu, w Paryżu. Nie zamierzam jej nigdzie wywozić. Potrzebowałbym jeszcze tylko wiedzieć, ile ona o nas tak naprawdę wie. Co konkretnie powiedziała jej Audrey?
- Prawdę mówiąc, nic nadzwyczajnego. Chloe nie wie, że ty i Silvia jesteście w posiadaniu miraculów. Ja sam o tym nie wiedziałem, do momentu naszego pierwszego spotkania. - tknięty ową kwestią burmistrz, postanowił zadać szwagrowi jedno z najbardziej nurtujących go pytań.
- Jesteś tu z powodu Biedronki i Czarnego Kota? Zamierzasz pomóc im dopaść Władcę Ciem?
- Cóż, jeśli chodzi o tę waszą demoniczną ćmę... Sprawa jest dużo bardziej pogmatwana, niżeli się może wydawać.
- To oznacza, tak? - Andre spojrzał niepewnie na swojego szwagra. Mimowolnie przeszło mu przez myśl, że ten zaraz oznajmi, iż zamiar ma wspomóc Władcę Ciem w pozyskaniu miraculów należących do paryskich superbohaterów. Szybko jednak odrzucił te idiotyczne przypuszczenia. Przecież Randall nie proponowałby mu wyszkolenia Królowej Pszczół, gdyby ten w planie miał wziąć stronę paryskiego antagonisty, czyż nie?
- To oznacza, że szykuje się coś większego. Przygotowujemy się na poważny kryzys. I na kryzys też chciałbym przygotować Chloe. - Randall zerknął na burmistrza, jakby oczekując jego zgody. Andre zrozumiał przekaz, co skomentował skinieniem głową. Postanowił on zaufać szwagrowi, sam przed sobą utwierdzając się w przekonaniu, iż ten wie, co robi.
- Działaj. Dopilnuję tego, by nikt ci nie przeszkadzał. Jednego jednak zapewnić nie mogę... - burmistrz mimowolnie zerknął w kierunku drzwi, jakby obawiając się, że jego żona gdzieś tam się czai. Że odkrywa jego spisek z Randallem, co doprowadza ją do białej gorączki.
- Chodzi o nasze bliźniaczki. Jak zapewne sam zauważyłeś, znacznie swobodniej nam się rozmawia i dochodzi do porozumień, kiedy nie ma ich w pobliżu. Sądzę, że najlepiej będzie zachować naszą małą umowę w tajemnicy przed nimi. - Randall zamyślił się na dłuższą chwilę. Nie chciał zbyć kłamstwem i sztuczną obietnicą swojego szwagra, z którym to planował utrzymać względnie lepszy stosunek. Współpraca burmistrza Paryża z prawowitym opiekunem szkatuły, z której to pochodzą miracula wszystkich obrońców miasta, mogłaby przynieść naprawdę wiele korzyści dla obu stron. Randall z kolei zawsze cenił sobie potężnych sojuszników. Zwłaszcza, jeśli ci zaliczali się do członków jego rodziny. Z drugiej jednak strony wiedział doskonale, że ukrywanie czegokolwiek przed Silvią odgórnie jest skazane na porażkę.
CZYTASZ
Miraculum : Rodowy Klejnot - pamiętnik upadłej bohaterki
FanfictionCóż za oklepany motyw... Niczym nie wyróżniający się spośród tłumu osobnik przypadkiem staje się bohaterem, zaś jego życie wywraca się o całe sto osiemdziesiąt stopni w zaledwie jednym momencie. Ale to nie o mnie. Ja nigdy nie byłam przeciętnym szar...