*Chloe*
Sala balowa mieniła się wieloma kolorami, nie tylko poprzez dekoracje, ale i stroje osób zebranych na bankiecie. Szczególnie widać było to, kiedy wirowałam z wujkiem na samym środku parkietu. W tamtym momencie nawet przeszywające spojrzenie Destiny zdawało się niknąć w tłumie. Tak niewiele teraz znaczyło.
- Jakoś udało nam się przebrnąć przez część powitalną. Zakładasz, że jak bardzo zanudziłem towarzystwo? - zagadnął wujek, biorąc mnie w obroty.
- W ogóle nie zanudziłeś. - odparłam z pełnym przekonaniem. - Ja też wypadłam wręcz perfekcyjnie, nie uważasz?
- Poradziłaś sobie świetnie. Jestem z ciebie dumny. - wujek uśmiechnął zadowolony. Nie wiem, czemu, ale zrobiło mi się dziwnie ciepło w środku. Weź się w garść, Chloe.
- Szkoda tylko, że Biedronka nie mogła tu być i widzieć mnie na scenie.
- Cóż... nadal nad tym pracujemy. - wujek na chwilę uciekł ode mnie wzrokiem. Ja sama zamyśliłam się na chwilę.
- Wiesz, jeśli ja bym z nią o was porozmawiała, Biedronka na pewno zaczęłaby współpracować, niezależnie od tego, jak bardzo jesteście ze sobą skłóceni.
- Zapewniam, że znajdziesz się w gronie tych, którzy zaaranżują moje pierwsze spotkanie z Biedronką i Czarnym Kotem. Ale potrzebujemy jeszcze trochę czasu na przygotowanie stabilnego gruntu do rozmów. Ufasz mi? - zanim zdążyłam dopytać o szczegóły, wujek pochylił mnie w tańcu. Pisnęłam, przez sekundę sądząc, że upadnę. Ale jedynie przez sekundę, gdyż szybko zorientowałam się, że wujek zdążył mnie utrzymać, chroniąc tym samym przed upadkiem.
- Chyba nie myślałaś, że cię upuszczę. - rzucił z cwanym uśmiechem, po czym ustawił mnie z powrotem do pionu.
- Oczywiście, że nie. - zreflektowałam się od razu. Wujek zmienił uśmiech na bardziej rozbawiony. Piosenka też dobiegła już końca, także brunet po dżentelmeńsku skłonił się przede mną, jakbym była prawdziwą damą. Co ja plotę, przecież jestem prawdziwą damą. Nie zdołaliśmy zrobić nawet dwóch kroków, a zagadnęła nas jakaś kobieta, której nigdy wcześniej nie widziałam. Do niej dołączyli również i inni, przez co wokół mnie utworzyła się całkiem spora grupka. Spojrzeniem wychwyciłam także i kilka kwami. Okazało się, iż ci wszyscy ludzie chcą dowiedzieć się czegoś więcej na temat Królowej Pszczół. Lekko skołowana spojrzałam na wujka Randalla, nie będąc pewna, czy on nie wolałby się wypowiedzieć na ten temat. Brunet jedynie co, to gestem ręki dał mi znać, że sama mam się tym zająć.
- Cóż... - zaczęłam, próbując sobie na szybko przypomnieć, co ja miałam mówić. A tak, chyba pamiętam.
- Może i Biedronka nie wybrała mnie na Królową Pszczół tak od razu, jednakże dostrzegła we mnie potencjał, dzięki czemu dołączyłam do jej zespołu. Jako dzierżycielka miraculum Pszczoły staję się coraz lepsza za sprawą mojego wujostwa i kuzynek, którzy starają się mnie, jak najlepiej wyszkolić. Z moją pomocą, Biedronce z pewnością uda się położyć kres szkodliwej działalności Władcy Ciem. Beze mnie możliwe to rzecz jasna nie będzie. Byście zobaczyli w akcji Czarnego Kota, Rudą Kitkę i Pancernika, to byście się sami przekonali, o czym mówię. Beze mnie w drużynie, to oni się w ogóle do niczego nie nadają. - końcówkę wprawdzie dodałam swoją własną, aczkolwiek poza tym chyba to tak jakoś szło. Wujek na szczęście nie wyglądał na przejętego moją małą improwizacją. Nadal stał oparty o ścianę, lekko się uśmiechając. Moja niewielka publiczność również wydawała się być zadowolona moją mową. Najwidoczniej mi się udało. Szkoda, że Destiny mnie nie słyszała. Utarłabym jej nosa. Udzieliłam zebranym jeszcze kilku odpowiedzi na zadawane pytania, a także opowiedziałam, jak mnie i moim przyjaciołom udało się ocalić Paryż przed Szkarłatnym Władcą podczas Dnia Bohaterów. Wcześniej już Aspen napomniała mi, że protestanci byli tego dnia obecni, tyle że zajęli się innymi częściami Paryża. Dzięki ich wkładowi, nasza drużyna miała do pokonania kilkudziesięciu zakumizowanych złoczyńców, zamiast kilkuset, jak to było zaplanowane przez Władcę Ciem.
CZYTASZ
Miraculum : Rodowy Klejnot - pamiętnik upadłej bohaterki
FanficCóż za oklepany motyw... Niczym nie wyróżniający się spośród tłumu osobnik przypadkiem staje się bohaterem, zaś jego życie wywraca się o całe sto osiemdziesiąt stopni w zaledwie jednym momencie. Ale to nie o mnie. Ja nigdy nie byłam przeciętnym szar...