Incident

53 6 2
                                    

Minho dawno nie odwiedzal ojca. Nie chcial sie dzielic swoim zyciem z nikim, odkad rozstal sie z Chrisem. Nie mogl sie juz niczym pochwalic, jako bezrobotna utrzymanka z wyrokiem na koncie... kim znowu bylby w tej idelnej rodzinie?
Ostatnio jednak ojciec coraz czesciej nalegal na spotkanie. W piatek Minho sie juz poddal i poszedl do rodzinnego domu.

- mama i ja sie rozwodzimy. To nie jest chyba dla Ciebie zaskoczenie? Wyjezdzam z Seulu. Zostaniesz tu sam. Minho... Jak zyjesz?

Informacji bylo duzo jak na jedna wizyte. Zycie rodzicow od dawna go nie obchodzilo, jednak fakt, ze kolejny filar w jego egzystencji upadl byl... przykry.

- mmm... dobrze zyje.. tato... gdzie bedziesz mieszkal?

- mam dobra propozycje pracy w Gunsan. Tam jest troche spokojniej jak tu. Synu... masz kogos? Jak w pracy? Opowiadaj...

- dobrze. Tak, mam kogos... ale to nic powaznego. W pracy... wszystko dobrze. Jak zawsze...

- ciesze sie ze dobrze Ci sie uklada. Wspaniale sobie radzisz. Minho... numer telefonu sie u mnie nie zmieni. Dzwon jesli czegos potrzebujesz. Mama i Felix beda tu w nastepny weekend. Chca zabrac reszte rzeczy. Przyjdz. Wyjdziemy cos zjesc razem.

Z nieznanego powodu serce mu drgnelo. Wiedzial, ze to bedzie tylko iluzja ale postanowil, ze przyjdzie. Zobaczy w koncu brata...

Szykujac sie na urodziny Jisunga Minho widzial jak bacznie Changbin mu sie przyglada. Wiedzial, ze tak bedzie.

-wybiersz sie gdzies?

- do klubu, potanczyc, masz tez ochote? Dawno nie bylismy nigdzie razem. Czy pracujesz dzis?

Binnie musial przyznac mu racje. Od dawna nigdzie nie wychodzili. Dzis mial wolny wieczor. A Minho wygladal tak kurewsko dobrze. Nie bylo czasu na myslenie.

- jestem dzis wolny. Daj mi chwile! Jakis konkretny klub?

- hmmm... zalatwisz jakies dobre miejsca w naszym ulubionym? Pogral byl w bilard.

Minho mrugnal mu porozumiewawczo. W tym klubie znajomosci, jakie mial Binnie dawaly nieograniczone mozliwosci. Dobre miejsce zawsze oznaczalo loze vip na samej gorze. Tam, gdzie bogate dzieciaki bawily sie do upadlego. Organizowaly urodziny...

Tak jak przypuszczal, miejsca byly najlepsze z najlepszych. Siadajac na pluszowej sofie juz widzial krzykliwie ozdobiony stolik z naprzeciwka. Inicjaly z balonow daly mu poczucie, ze nie mogli trafic lepiej. Plan znowu szedl lepiej, niz przypuszczal.
Minho pil malo, staral sie byc czujnym, chcial uchwycic moment wejscia Jisunga. Zjawil sie pozno, w otoczeniu glosnego, pijanego tlumu.
Zaprosil mnostwo ludzi, wszyscy w doskonalych nastrojach rozsiedli sie wokol zastawionego alkoholem stolika. Binnie, lekko juz upojony drinkami kleil sie do Minho, jak dziecko do ulubionego pluszaka. Glowe polozyl na jego ramieniu, rece oplotl wokol talii, raczac go mokrymi pocalunkami w szyje i ucho, szepczac sprosne zarciki. Jak dotad Minho niekoniecznie na nie reagowal, ale w momencie pojawienia sie swojego malego kochanka niespodziewanie sie ozywil. Smiejac sie rozkosznie ze slow starszego probowal jednoczesnie zlapac spojrzenie Jisunga. I udalo mu sie.
A Jisung wygladal, jakby w tym momencie piorun trafil go w srodek serca. Siedzial w otwartymi ustami wpatrujac sie w Minho miazdzonego przez rece faceta, ktorego pamietal spod sadu. Wiedzial, ze sa razem. Ale on zawsze mowil, ze go nie kocha, ze to nie potrwa juz dlugo. Nadzieje, jakimi go karmil zasmialy mu sie prosto w twarz. Minho wygladal na szczesliwego, smial sie serdecznie, pozwalal sie dotykac niespokojnym rekom po calym swoim ciele.
Jisung chcial podejsc, wykrzyczec wszystko, co cianelo mu sie na usta w tej chwili. Ale nie potrafil sie ruszyc z miejsca. Chwycil szklanke, ktora niedawno ktos przd nim napelnil i wypil wszystko za jednym razem. Palacy przelyk nie zlagodzil bolu serca ale pozwoli na chwile odzyskac swiadomosc. Chlopak Minho zmiazdzylby go jedna reka. Choc w tym momencie naprawde chcial zapasc sie pod ziemie niekoniecznie chcial umierac w dniu wlasnych urodzin. Telefon rozproszyl jego mysli:
„Wszystkiego Najlepszego"
Minho

W tym momencie Jisung juz nie potrafil utrzymac swoich nerwow na wodzy. Rzucil telefonem o stol, rozpryskujac go na miliony czesci. Ostatnia rzecza, jaka widzial przed wyjsciem do toalety byly wielkie oczy Minho odprowadzajace go do drzwi. Jisung wpadajac do pierwszej lepszej kabiny wyciagal woreczek z snieznobialym proszkiem upchnietym w malenkiej kieszonce jeansow. Usypal na spluczce gruba sciezke i wciagnal ja w wielkim apetytem modlac sie, zeby zaczelo szybko dzialac. W tym momencie nie mogl zniesc swojego zycia na trzezwo.
Drzwi toalety otworzylo mocne kopniecie. Minho wszedl jak zwykle nagle i bez zwrotow grzecznosciowych. Ponownie zyczac mu wszystkiego najlepszego przylgnal swoimi trujacymi ustami do Jisunga, calujac go po raz pierwszy. A potrafil calowac, jezyk mial gietki i goracy. Nie znosil sprzeciwu, nie tolerowal odmowy. Wepchnal swoje masywne udo miedzy szczuple nogi miazdzac bolesnie miekkiego fiuta. Jisung chcial go odepchnac, wyzwac od najgorszych ale pod wplywem takiej dawki uwagi po prostu pozwolil na wszystko. Zapomnial o wszystkim, teraz bylo mu tak dobrze i blogo a usta Minho smakowaly jak innego na swiecie.
Czujac jak prochy zaczynaja dzialac po prostu utonal w mocnych ramionach drzac z pozadania.

- nie mam teraz czasu, przyjdz do mnie pojutrze.

Posadzil Jisunga, ktory przypominal teraz miekka plasteline na toalecie i wyszedl.

Reszte wieczoru Minho spedzil na graniu w bilard z Binniem, ktory byl juz tak pijany, ze przegral kazda partie. Jisung naladowany ponownie dobra energia szalal na parkiecie napedzany narkotycznym hajem. Wspomnienie pocalunku... bylo jak nowo ofiarowane od Boga zycie.

Make me bad II HyunhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz