Way down

43 5 3
                                    

Telefon dzwonil w kilkunastosekundowych odstepach, powodujac niesamowita irytacje.

- odbierz to kurwa!

Minho krzyknal po kolejnym dzwonku. Nadal lezal na podlodze w uczuciu totalnego odretwienia. Jisung spal za jego plecami, co poznal po miarowym oddechu przeplatajacym sie z pojedynczymi chrapnieciami. Melodyjka z telefonu kompletnie go nie ruszala.

- wstawaj! Jisung!

Minho kilkakrotnie pchnal chlopaka lokciem, az ten w koncu otworzyl zaspane oczy. Zaskoczony nagla pobudka potrzebowal kilku chwil, by odzyskac pelna swiadomosc. Gdy juz zdal sobie sprawe z tego dlaczego zostal tak bezlitosnie obudzony zerwal sie z podlogi w kierunku telefonu lezacego na kuchennym blacie.

- jestem! Juz dobrze!

Krzyczal do telefonu uspokajajacym glosem. Minho nie wiedzial, kto do niego wydzwania ale chlopak byl wyraznie zdenerwowany.

- powiedz im cokolwiek... zaraz wroce. Daj mi godzine. Tak!

Jisung wrzucil telefon do kieszeni kurtki i zaczal ubierac buty w pospiechu. Nim zamknal za soba drzwi wytlumaczyl sie jeszcze krotko.

- Minho.. przepraszam, musze wracac do domu. Rodzice wracaja predzej niz planowali... musze... do domu... natychmiast

Ale Minho to nie obchodzilo. Chcial miec po prostu swiety spokoj, nie zaklocony dzwiekami telefonu ani trajkotaniem tego gowniarza. Chcial byc sam. W tej chwili juz nic mu nie przeszkadzalo, nawet fakt, ze nadal lezal skostnialy i nagi na podlodze. Czul sie niczym. Istnial niewiadomo dlaczego. Wspomnienia wczorajszego dnia...
Minho wiedzial, ze jest skurwielem ale... az takim?
Czy zalowal?
O dziwo wcale....

Zebral sie w sobie, przekrecil klucz w zamku i poszedl do sypialni. Przespal kilkanascie godzin ciagiem, nie slyszac telefonu, dzwonka do drzwi ani natarczywego pukania. Obudzila go dopiero pilna potrzeba skorzystania z toalety.
Wracajac z lazienki wstapil do kuchni po szklanke wody. Na blacie nadal lezala apteczka Jisunga z sypkim i plynnym szczesciem. I kusila. Mimo, ze Minho nie byl amatorem prochow, te male woreczki i fiolki bardzo go dzis kusily. Nie znal sie zbytnio na tym calym balaganie, Changbin nie trzymal nigdy narkotykow w domu. Wiedzial, ze bialy proszek ostatnio calkiem niezle namieszal mu w glowie, ale nastepnego dnia wpedzil w solidne tarapaty. Otworzyl mala przezroczysta torebeczke i wepchnal zwilzony slina palec do srodka. Wtarl grudowata papke w dziasla.. gorzkie... niedobre jak wtedy... az wykrzywilo mu usta pod wplywem obrzydliwego smaku. Ale zrobil to ponownie. Popil solidnym lykiem wody, jednak nie zdolala ona zagluszyc  posmaku. Wyciagnal jakis stary proteinowy batonik z szuflady, gliniana konsystencja i dlugotrwale zucie wyrownalo ph w ustach. Czujac, jak bardzo lepkie i nieswieze jest jego cialo ruszyl ponownie pod prysznic.
Nieludzka energia powoli zaczela rozsadzac go od srodka, poczul nieodparta potrzebe zrobienia czegos, teraz. Juz. Wciagnal na siebie pierwszy lepszy dres, jaki znalzl w smierdzacej stechlizna szafie i wyszedl z domu. Szedl szybko, chaotycznie, lawirujac miedzy ludzmi spieszacymi sie do pracy. Nie mial konkretnego celu, po prostu musial i chcial sie ruszac. Po godzinie zorientowal sie, ze jest juz w poblizu rodzinnego domu. Nie myslac wiele skrecil w znajoma uliczke, postanowil, ze odwiedzi ojca.

- Minho? Synu, co tu robisz? Wchodz!

Pan Lee byl wyraznie zaklopotany z powodu niezapowiedzianej wizyty. Nie byl w domu sam. Wpuscil chlopaka tlumaczac sie w progu.

- Moja dziewczyna tu jest... nie zdziw sie...

- Tato.... Nie interesuje mnie to. Przyszedlem Cie tylko odwiedzic.

Minho nerwowo bladzil oczami po pustych scianach. Glos odbijal sie w pustych pomieszceniach. Wprawdzie nie wspominal tego domu cieplo, jednak... dziwnie bylo patrzec jak przechodzi w rece kogos innego. Nie potrafiac ustac w miejscu zaczal przechodzac sie po kolejnych pokojach, wszedzie napotykajac wszechobecna pustke. Wszedl na pietro chcac po raz ostatni zobaczyc swoj stary pokoj. Kilka smutnych kartonow stalo na podlodze. Sciany zostaly ogolocone z plakatow i obrazkow. Smutne miejsce. Tylko nieliczne chwile z Feliksem w tym pomieszczeniu mogly wywolac usmiech na jego twarzy. Ale jego tez juz tu nie bylo. Nie bylo niczego za czym Minho moglby tu jeszcze tesknic. Temat byl zamkniety.
Zamknal drzwi i chcial kierowac sie juz w strone schodow gdy napotkal nieznana postac krzatajaca sie po korytarzu. Kobieta byla dosc wysoka i szczupla. Nie zwrocila na niego uwagi, gdyz miala sluchawki na uszach. Minho patrzyl na nia z zainteresowaniem jak zbiera rozne drobiazgi i uklada je do pudla stojacego w korytarzu. W pewnej chwili dostrzgla go katem oka i w pospiechu zrzucila z uszu sluchawki.

- oh.. przepraszam, nie widzialam Cie. Jestes Minho, prawda? Milo Cie poznac.

Wyciagnela w jego strone szczupla reke. Minho nie wiedzial jak sie zachowac, nie byl zbyt otwarty w kontaktach miedzyludzkich. Zostal ostrzezony przez ojca, ze nie jest tu sam ale czul sie mimo wszystko zaklopotany. Jednak narkotyk w organizmie przelamal powoli jego wstyd. Podal jej zimna i spocona dlon odwzajemniajac usmiech. Ojciec zaskoczyl ich zjawiajac sie niespodziewanie na pietrze ale nie bylo potrzeby, zeby w jakikolwiek sposob interweniowac. Przytulil kobiete do siebie przedstawiajac najstarszemu synowi. Oczy mial pelne blasku, gdy patrzal na postac obok siebie. Chyba naprawde ja kochal. Chociaz co Minho tak naprawde wiedzial o milosci?

- Ciesze sie, ze sie poznaliscie. Kochanie, to prawdziwy cud, ze moj syn sie tu zjawil. Niechetnie odwiedza staruszka...

Minho nie poznawal ojca. Byl taki radosny, lekki w slowach. Zupelnie inny niz w obecnosci matki.
Czy tak dziala na ludzi milosc?

- Minho... za tydzien sie wyprowadzamy. Ale nowy wlasciciel przyjedzie tu dopiero za miesiac. Do tego czasu mozesz korzystac z domu jesli bedziesz potrzebowac. Jestes nadal u siebie, pamietaj. Jedynie ogrod... tam zaczeli juz cos kopac... fundamenty pod altane czy cos takiego... dziury sa ogromne, musisz uwazac. Masz nadal klucz?

Minho przytaknal... Oczywiscie nie mial ochoty juz tu wracac, nie bylo do czego. Ale slowa ojca byly mile. Ogolnie poczul sie w ich towarzystwie dobrze, jak rzadko w tym domu. Ojciec zaproponowal, zeby zostal na obiedzie ale nie byl glodny. Amfetamina skutecznie tlumila apetyt i popedzala go do dalszego dzialania. Pozegnal sie wiec grzecznie i ponownie ruszyl w nieznanym kierunku. Mial pewnosc, ze zostawia ojca w dobrych rekach.
Wiedziony dziwnym przeczuciem zapuszczal sie coraz dalej wglab najbogatszych dzielnic Seulu. Jisung kiedys wspominal mu, gdzie sie uczy. Nazwa szkoly pojawila sie w jego glowie ot tak, nagle. Wbil adres w newigacje telefonu i ruszyl szukac budynku, kupujac w miedzyczasie Ice Americano. Tak, jak sie spodziewal, to nie byla szkola dla kazdego. Architektoniczne arcydzielo otoczone wysokim murem, z ogromna zlota wizytowka tuz obok recznie kutej bramy. Minho, wygladajacy jak pierwszy lepszy handlarz nie mial szans, zeby tam wejsc. Obszedl wiec rozlegly teren znajdujac boisko, na ktorym trwal mecz pilki noznej. Grupa chlopcow ubranych w idealnie schludne stroje sportowe toczyla zacieta walke o napompowany kawalek skory. Jedynie jedna, przerazliwie chuda postac siedziala na lawce w towarzystwie napakowanego faceta skupiajacego na nim wzrok. Jisung mial ochroniarza. Najprawdziwszego na swiecie. Widocznie nie zdazyl ostatnio przed przyjazdem rodzicow...
Minho poczul sie zawiedziony. Myslal, ze zabierze mlodego ze szkoly i w koncu bedzie go mogl przeleciec nie majac Changbina z tylu glowy. Nie, zeby tesknil... Potrzebowal Jisunga i jego mlodego, zawsze chetnego tylka. Nadal nie rozladowal napiecia z ostatnich dni, a sex byl od zawsze najprostszym na to sposobem. Tak bardzo chcial... Patrzac na chlopaka, ktory byl ewidentnie przygnebiony swoim losem wiedzial, jak moglby go pocieszyc... zgniatac jego kruche cialo mocnym dlonmi i wbijac sie po same jaja w jego slodka dupe. Oh... Na sama mysl penis Minho zaczal twardniec w obszernych szarych dresach. Tak bardzo chcial... tu i teraz. Wyciagnac Jisunga przez okalajaca boisko siatke i zerznac w pobliskich krzakach miedzy niczego nieswiadomymi przechodniami. Zatkalby mu usta, zeby nikt ich nie slyszal. Zrobilby to bez mrugniecia okiem. Myslac o tym przylapal sie na glaskaniu swojego, prawie juz sztywnego penisa. Zapomnial o wstydzie. Musial.
Gdy tylko schowal sie odrobine w malym zagajniku wyciagnal kutasa ze spodni i zaczal sie nerwowo szarpac. Mysl, ze ktos moglby go teraz nakryc byla bardzo podniecajaca, co sprawilo, ze nie potrzebowal duzo czasu by dojsc. Mimo, ze sie staral nie potrafil skonczyc w calkowitej ciszy a jego ciche jeki byly dosc dobrze slyszane na pobliskim chodniku. Jak dobrze.... Uspokoil sie troche, gdy ostatnie krople spermy spadly na lesna sciolke. Starl reka reszte nasienia z fiuta i wytarl  ja w trawe. Naciagnal ponownie spodnie i wyszedl z zarosli dostrzegajac fakt, ze lekcja sportu wlasnie sie skonczyla i obie druzyny zmierzaly juz do szkolnego budynku. Jisung wlekl sie na samym koncu z nieodlacznym gorylem u boku. Ale cos go tknelo i odwrocil swoj wzrok w strone siatki. A Minho patrzyl. Prosto na niego.

Jisung wiedzial, ze Minho go potrzebuje.
I  wiedzial, ze zrobi wszystko by znowu byc z nim.

Make me bad II HyunhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz