Binnie 4

87 3 8
                                    

- Gdzie byles skurwysynu?
Binnie wszedl szybkim krokiem do biura, znajdujacego sie w tylnej czesci klubu sportowego. Czekalo juz tam na niego kilku znajomych. Na malym biuku lezalo kilka plikow banknotow elegancko spietych srebrnymi klipsami. Changbin nie skomentowal sytuacji, podszedl do biurka i rozdzielil pieniadze rowno po wszystkich. Sciagnal spinke ze swojego pliku i rowniez podzielil cala sume miedzy zgromadzonych mezczyzn.
- Binnie daj spokoj, dla Ciebie spuszczamy wpierdol za darmo. Powiedz chociaz czy bylo warto?
Changbin zasmial sie glosno, mial taki rubaszny smiech. Wszedzie i zawsze bylo go slychac i widac. Mial fantastyczne poczucie humoru, ogromne grono znajomych i wielki autorytet.
- panowie... nie bede wchodzil w szczegoly ale uprzedzam, ze od teraz slodki tylek Minho nalezy do mnie. Trzymjcie wiec swoje kutasy z dala od niego. A teraz zbieramy sie...
Cala grupa wyszla z budynku i wpakowala sie do minivana czekajacego na zewnatrz. Changbin usiadl za kierownica, zawsze kierowal, znal miasto jak wlasna kieszen. Poza tym byl juz za dlugo w tej branzy zeby nadal obijac dzieciakom geby.
Po szybkiej akcji cale towarzystwo wrocilo do klubu. Changbin przygotowal sie do swojego treningu, zaaplikowal sobie porcje sterydu w bark i poszedl sie przebrac do szatni. Odczekal pol godziny scrollujac glupoty w telefonie. Mial ogromna ochote napisac do Minho. Zaczynal kilka razy ale w koncu skasowal caly tekst i poszedl cwiczyc...

Minho krzatal sie chaotycznie po mieszkaniu. Zrobil kawe, wzial szybki prysznic. Nie potrafil znalesc miejsca dla siebie, jego uwaga byla ekstremalnie rozproszona. Mysli, jakie kotlowaly sie w jego glowie nie dawaly mu spokoju ani na moment. Uczuciowy haj powoli odpuszczal, do zamglonej swiadomosci zaczely docierac logiczne wnioski. Nie myslal, ze wpakuje sie w kolejna relacje tak szybko, chcial sie przeciez bawic... z drugiej strony pamietal tez, jak jego ostatnia zabawa sie skonczyla. A Changbin sprawil, ze czul sie bezpieczny. Widzial go w momencie najwiekszego upodlenia jak i w chwili gdy wszystkie jego demony daly o sobie znac. Minho byl przed nim nagi przed tym zanim dal mu sie wyruchac. Odslonil prawie wszystko, nie musial juz chowac swoich pragnien, lancuchy zludnej przyzwoitosci opadly. Wewnetrzny mrok mogl bezpiecznie rozprzestrteniac sie w ciele.

Binnie stal pod prysznicem po morderczym treningu. Dzisiejszy dzien byl tak dobry. Wyraz twarzy Chrisa w przedpokoju byl warty miliardy wonow. Ban kiedys liczyl sie w ich srodowisku ale z wiekiem stal sie miekka pizda. Ale nadal budzil respekt, nikt nie odwazylby sie zabrac mu jego chlopca sprzed nosa. Jakim glupcem byl, ze dal mu odejsc...
Changbin nie potrafil tego zrozumiec.
Minho byl zachlanny na zycie i na nowe doswiadczenia, tak szczery w swoich pragnieniach jak to tylko mozliwe. A Binnie wiedzial, ze moze te pragnienia zaspokoic. Chcial i mogl dac mu duzo. Chcial sie dowiedziec jak Minho okaze swoja wdziecznosc. Po prostu musial byc jego. Nie zastanawiajac sie dlugo wyciagnal telefon i na szybko napisal krotka wiadomosc: „bede po ciebie za godzine, idziemy sie zabawic".

Czarny to byl zdecydowanie kolor Minho. Czarne wlosy, koszulka ze srebrnym zamkiem, ktory bezwstydnie rozsunal prawie do polowy klatki piesiowej. Skorzane spodnie blyszczaly na twardym tylku z orzecha, lekko marszczyly sie na motocyklowych butach. Changbin gwizdnal z uznaniem gdy Minho zszedl na dol i wsiadl do samochodu. Spedzili mily wieczor przy koreanskim grilu. Restauracja byla droga i ekskluzywna, Minho zwykle nie bywal w takich miejscach. Changbina natomiast znala tam cala obsluga, nawet nie musieli czekac na stolik w kolejce przed lokalem. To samo wydarzylo sie przed jednym z lepszych seulskich klubow. Po prostu omineli kolejke i weszli bez czekania do srodka, ochrona przywitala ich z usmiechem. Seo Changbin mial znajomosci i to zdecydowanie imponowalo Minho. Dostali jeden z lepszych stolikow w calym klubie, w lekko wyciszonej oszklonej sali, w ktorej znajdowaly sie miekkie welurowe sofy i osobny pokoj bilardowy. Na stoliku czekaly juz butelki z drogim alkoholem. Minho poczul sie mimo wszystko lekko zawstydzony. Zarabial naprawde dobrze, nie placil czynszu za mieszkanie ale na takie imprezy byloby go stac moze kilka razy w roku. Changbin za to czul sie jak w naturalnym co srodowisku, bylo jasne, ze nie jest tu pierwszy raz. W ciagu kwadransu dolaczyla do nich dosc spora grupka chlopakow, czesc z nich Minho znal z widzenia. Kazdy przywital sie z nim bardzo grzecznie, mimo, ze do tej pory nie zamienili ze soba ani slowa. Changbina natomiast kazdy wital jak starego znajomego, cieplym usciskiem, bezczelnym zartem i szczerym smiechem. Minho czul, ze kazdy ma do niego dystans ze wzgledu na osobe, z ktora przyszedl. Atmosfera zaczela sie jednak rozluzniac wprostproporcjonalnie do wypitego alkoholu. Ludzie wychodzili co chwile do salki bilardowej i wracali w jeszcze lepszych humorach niz byli. Minho wprawdzie byl juz po kilku drinkach ale to zjawisko zaczelo go intrygowac. Z pijackim usmiechem na ustach zapytal:
- Binnie gdzie oni chodza?
- sprawic sobie przyjemnosc, ciezko dzis pracowali
Changbin nie kryl rozbawienia, scisnal udo chlopaka obok siebie i zapytal
- chcesz tez sprobowac?

Minho nigdy przedtem nie gral w bilard. Znal powierzchownie zasady ale ten sport niespecjalnie go kiedykolwiek interesowal. Byl szczerze zdziwiony po co w klubie nocnym znajduje sie dzwiekoszczelna sala bilardowa.
Neony na suficie nerwowo zamigotaly gdy czujnik ruchu wykryl obecnosc nowo przybylych gosci. Posrodku pokoju stal piekny drewniany stol wyscielany eleganckim zielonym materialem. Minho obszedl go dookola gladzac reka sliskie ramy.
- czy bedziemy teraz grac?
Wpatrywal sie z nienagannie ulozone w drewnianym trojkacie bile zbajdujace sie idealnie w srodku eleganckiego mebla. Nie wygladalo na to, zeby ktos przed nimi tu gral.
- mozemy robic co tylko chcesz
Changbin podszedl do niego powolnym krokiem, byl tak cholernie pewny siebie. Czarna grzywka opierala sie na masywnych czarnych oprawkach okularow. Delikatne srebrne kolczyki subtelnie blyszczaly w jego uszach. Czarny byl zdecydowanie kolorem tego wieczoru. Niespodziewany kontrast z czernia ubran stworzyla malenka fiolka z bialym proszkiem, ktora Binnie wyjal z kieszeni spodni.
Minho sledzil pijanym wzrokiem za przezroczystym pojemnikiem.
- co to jest?
- przyjemnosc, zabawa, sex...
Changbin usmiechal sie do niego jak z najlepszej reklamy detergentu. Otworzyl smukla fiolke i wysypal na ciemnobrazowym brzegu stolu krotka cienka kreske. Dopiero wtedy Minho zauwazyl, ze caly stol ma subtelne biale smugi na bokach.
Zwiniety w rulon banknot polaczyl bialy proszek z dziurka nosa Changbina w akompaniamencie krotkiego wciagniecia. Minho patrzyl i nie wiedzial jak zareagowac, bylo mu dobrze w tym stanie. Ale cos z tylu glowy szeptalo, ze moze warto sprobowac. Przeciez wszyscy tu brali. Kazdy wydawal sie byc szczesliwy. Czy to nie to, za czym gonisz cale zycie?
Gorzki proszek splynal po tylnej sciance gardla drazniac pzy okazji wrazliwy nos. Minho staral sie powstrzymac odruch kichniecia tak dlugo jak bylo to mozliwe. Changbin zasmial sie serdecznie kiedy w koncu przestal sie hamowac, grzywka zadrzala mu tak rozkosznie gdy ukryl twarz w zlozonych jak do modlitwy rekach.
W momencie prad elektryczny przeniknal jego cialo i poczul niekontrolowana radosc. Zylami plynela mu tecza a serce moglo obdarzyc miloscia caly swiat. Fiut rowniez poczul ogromna potrzebe milosci, uciskal nieprzyjemnie twardy material spodni. Changbin jak zwykle tylko stal i patrzyl jak Minho pali sie od srodka nie wiedzac co zrobic z taka lawina uczuc.
Padl przed starszym na kolana i zaczal lapczywie zdzierac z niego spodnie. Gdy juz uwolnil twardego kutasa zachlannie polknal go w calosci, nie przejmujac sie tym jak strasznie sucho ma w ustach. Minho czul jak skora w kacikach mu peka ale byl tak skupiony na obciaganiu paly ze zepchnal ten fakt na obrzeza swiadomosci. Wpatrywal sie sie w Changbina oczami glodnego zwierzecia, gdy ten zlapal go mocno za wlosy i podkrecil tempo. Ruchal go ostro w usta mierzwiac starannie ulozona fryzure. Minho nadal mial szeroko otwarte oczy w ktorych zbieraly sie powoli lzy. Bylo za szybko, za ostro i absolutnie fantastycznie. Nawet nagly wybuch spermy w ustach nie sklonil go do przestania, zatracil sie w tym zadaniu bez reszty. Polykal i nadal zachlannie wpychal w siebie dalej mieknacego penisa. Binnie byl naprawde pelen podziwu. Minho potrafil okazac wdziecznosc. Bedzie idealny. Podniosl niespokojnego chlopca z kolan i odsuwajac mocnym ruchem reki trojkat z bilami ze srodku stolu oparl go na jego skraju. Spodnie spuscil mu tylko do kostek, butow nawet nie probowal ruszac. Zebral resztki tego, co wyplywalo z ust Minho i tym nawilzyl spragniony odbyt. Ciezko bylo mu wejsc do srodka ale stopniowo wdzieral sie glebiej. Minho byl tak pobudzony, ze sam juz napieral na czlonek za nim. Przestal sie kontrolowac w jakiolwiek sposob. Drapal welniany material zdzierajac paznokcie do krwi, po czym ponownie zatracal sie w pieszczeniu siebie. Bile delikatnie toczyly sie po stole, sporadycznie spotykajac sie ze soba i wydajac przyjemny dla ucha dzwiek, ktorego nikt nie mogl uslyszec. Krzyki zagluszyly wszystko.

Make me bad II HyunhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz