Reality

67 3 8
                                    

Powrot do pracy po trzytygodniowej przerwie okazal sie dla Minho prawdziwym koszmarem. W tym czasie powinien odpoczywac i uwazac na siebie. W praktyce wpadl w dziki zwiazek i zaliczyl swoj pierwszy kokainowy zjazd, ktory trzymal go do teraz. Nie potrafil sie skupic na niczym... W panice przerzucal dokumentacje medyczna pacjentow i nie potrafil poskladac liczb i liter do kupy. Zawsze byl oddany pracy, przykladal sie do swoich obowiazkow. Dzis jedyna rzecza, ktora potrafil zrobil byly 4 kawy. Kolejna godzine z rzedu siedzial przy biurku i wpatrywal sie beznamietnie w ekran, kupka papierow nadal nie zmalala.
- Lee, pomoz nam szybko! Mamy pacjenta na cito. Konieczne jest szybkie pobranie krwi, nie potrafimy znalesc zyly, wszyscy inni sa zajeci.
Minho zamarl z przerazenia, samo siedzenie sprawialo mu bol, co dopiero konfrontacja z zywym czlowiekiem. Czy byl ranny, przytomny?
Wchodzac na izbe przyjec Minho od razu zauwazyl niespokojnego chlopca na noszach. Byl przypiety pasami ale strasznie sie rzucal. Prawdopodobnie kolejny cpun...
- trzymaj gnojka mocno!
Pielegniarka probowala wbic sie w zyle na zewnetrznej stronie dloni. Minho staral sie jak mogl, trzymal niespokojne cialo pod soba. Jednak stopniowo zaczel ogarniac go nieokreslony niepokoj, rece staly sie lepkie od potu, a miesnie nie chcialy z nim wspolpracowac. Chlopak wyrwal mu reke z coraz lzejszego uscisku.
- Kurwa Minho! Igla sie zlamala! Trzymaj go!
Ostatnie slowa slyszal juz tylko w resztkach swiadomosci. Osunal sie na podloge pragnac jedynie zlapac powietrze.

-Lee co z toba?
Ktos przykladal mu zimny oklad do czola. Jak dobrze. Bal sie otworzyc oczy. Wiedzial kto do niego mowi, wstyd bylo spojrzec przelozonemu w oczy.
- mogles powiedziec, ze jeszcze nie czujesz sie najlepiej. Czy masz pomoc psychologa? Minho powinienes zostac w domu i odpoczac. Kazdy to tu rozumie.
Te slowa go rozbawily. Co za pierdolenie. Czul sie dobrze, jedynie meczyl go narkotyczny kac. Dobrze, ze nikogo nie spotkal w ostatnim tygodniu. Mimo wszystko czul sie glupio sluchajac slow pelnych wsparcia. Szef wyslal go do domu i kazal przyjsc za tydzien. Albo pozniej...
Mial przyslac zwolnienie mailem. Bez problemu dostal kolejny tydzien... i kolejny...
Czas spedzil oczywiscie u boku Binniego, glownie w jego przestronnym apartamencie. Do swojego malego mieszkania wracal tylko czasem by sprawdzic poczte i zabrac kolejne ciuchy. Sporadycznie kontaktowal sie z ojcem, zeby zachowac pozory normalnosci. Z matka i Felixem wymieniali juz tylko grzecznosciowe kartki na urodziny lub swieta. Nie obchodzilo go to juz.

U Binniego czul sie dobrze. Duze mieszkanie zapewnialo im duzo komfortu, nie to co mala klitka Minho z sasiadami przyjklejonymi uchem do sciany. Changbin nie sprawial wrazenia bogacza. Mieszkal w dobrej dzielnicy ale lokal byl wyposazony dosc skromnie, tylko funkcjonalne meble jak sofa czy krzesla i stol. I bajecznie wielkie lozko na srodku sypialni, w ktorej naturalnie spedzali najwiecej czasu. Pieprzyli sie non stop, na dziko, z usmiechem na ustach. Minho nie musial juz prosic, Binnie wiedzial, ze mlody lubi ostro. Czesto podduszal go rekami lub tasmami do cwiczen, ktore zostawialy rozowe cienkie wglebienia na zylastej szyi. Minho kochal ten stan gdy odlatywal na kilka sekund w nicosc i moment gdy soczysty policzek przywracal mu swiadomosc. Ufal Binniemu bezgranicznie. Dodatkowym plusem mieszkania Changbina byl ogromny projektor na suficie. Poczatkowo ogladali na nim tylko porno, ewentualnie drame na dobranoc. Z czasem obrazy na suficie stawaly sie przerazajace. Nie byly to filmy, tylko kompilacje dziwnych obrazow i dzwiekow. Niby nic strasznego, galaz na wietrze, skrzypiace drzwi, pozar, ludzkie rece... Minho za kazdym razem mial ciarki na calym ciele, gdy widzial te obrazy lezac na plecach. Nie byl pewien dlaczego Binnie kaze mu to ogladac, nie rozmawiali o tym. Nie bylo jednak watpliwosci, ze pozwalalo mu to czuc mocniej, glebiej, jakby drugi czlowiek wnikal w jego cialo i dusze jednoczesnie. Ale nadal bylo to dziwne.

W weekend jak zwykle wyladowali w klubie. Tym razem nie brali nic, Minho bal sie kolejnego dola, nie bylo to wcale przyjemne. Na razie napedzalo go dzikie uczucie i alkohol. Znajomi Binniego jak zwykle do nich dolaczyli. Krecili sie zawsze w poblizu, rzucali im przelotne spojrzenia i szeptali z Changbinem po katach. Minho domyslal sie, ze sprzedaja tu narkotyki pod przykrywka ochroniarzy. Nie wnikal, nie chcial tego wiedziec, to nie byla jego sprawa, ale ich wzrok byl denerwujacy. Nie chcial sobie psuc humoru, a widzac, ze Binnie prowadzi kolejna rozmowe biznesowa zszedl na dolny parkiet zeby sie pobawic. Odkad pierwszy raz imprezowal w klubie z Chrisem pokochal taniec. Uwazal, ze jest calkiem dobrym tancerzem, muzyka sprawiala mu radosc a dzis naprawde byla pierwszorzedna. Szkoda byloby przesiedziec cala noc na sofie. Czujac rece wokol swojej talii byl swiecie przekonany, ze Binnie go odnalazl i postanowil go przytulic. Lee umial wic sie jak waz, mial niezwykle seksowne ruchy bioder. Zadowolony, ze nie musi juz bawic sie sam kontynuowal swoj taniec godowy swiecie wierzac, ze jego kochanek doceni jego starania.
Zimne jak lod oczy wpatrywaly sie w niego z gornego pietra. Nie widzial nigdy takiego Changbina, patrzyl na niego zupelnie obcy czlowiek. Wyplukany z uczuc. Byl czysta nienawiscia.
W momencie odwrocil sie do faceta, ktory go obejmowal. Nie znal go. To nie byl Binnie. Odepchnal go w sekundzie, tamten usmiechnal sie i odszedl dalej. Byc moze tez pomylil Minho z kims innym. Wrocil szybko do ich wspolnego stolika. Cale towarzystwo zmierzylo go wzrokiem pelnym pogardy. Changbin wstal i zlapal go mocno za reke
- wychodzimy
Droga w taksowce uplynela im w grobowej ciszy. Minho staral sie zrozumiec zachowanie starszego, z drugiej strony to byla tylko pomylka. Binnie na pewno to rozumie.
Binnie nie chcial jednak zrozumiec. Gdy tylko przekroczyli prog mieszkania i Minho zaczal sie tlumaczyc zostal powalony mocnym ciosem w twarz. Nie wierzyl. Wytrzezwial w 5 sekund.
- do lozka
To nawet nie byl rozkaz. W tych slowach nie bylo zadnego uczucia.
Kladac sie pod czarna satynowa posciela Minho mial nadzieje, ze zaraz uslyszy przeprosiny. To tylko zazdrosc, alkohol... wybacz...
Lezal sam okolo godziny, nie potrafil zasnac, czul sie tak niepewnie ukarany soczystym ciosem i glucha cisza. Z odretwienia wyrwal go glos uruchomionego rzutnika. Binnie stal w drzwiach z pilotem w reku. Podszedl do lozka od strony wezglowia, zlapal Minho za glowe zeby miec pewnosc, ze na pewno obejrzy to, co dla niego przygotowal.
To bylo nagranie z kamery przemyslowej. Z pokoju bilardowego. Minho, wciagajacy sciezke koksu i rzucajacy sie zachlannie na kolanach na kutasa. Minho, z golym tylkiem ruchany od tylu przez Binniego. W koncu Minho, tanczacy jak ostatnia dziwka na stole bilardowym brudzacy zielony material wyplywajacymi z niego plynami. Byl wtedy tak odwazny, Changbin smial sie z niego i zachecal do dalszego wystepu. Jego twarz w nakotycznym uniesieniu byla sfilmowana z kazdej mozliwej strony. Nie bylo najmniejszych watpliwosci, kto jest na filmie.
- nie zapominaj ze jestes moj...
Slowa saczyly sie do ucha jak smiertelna trucizna.
- jeszcze jedna taka akcja i twoj szef zobaczy jak spedzasz chorobowe... dobranoc kochanie

Changbin opadl ciezko na lozko i po kilku minutach zaczal chrapac. Minho nie spal wcale. Byl jak mucha na pajeczynie, nie chcial draznic pajaka ktory spal obok.

Make me bad II HyunhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz