R. II. Dzień Pożegnania.

2.6K 119 140
                                    



☽☾

Gabriel's P.O.V.'s

   Oddech zatrzymał mi się w gardle. Nie wiedziała, jak to się robi. Mój świat runął pod jednym zdaniem. Wszystko co starałam się trzymać za murem uwolniło się. Chciałam krzyczeć, ale nic z tego nie robiłam. Siedziałam w miejscu, bez ruchu wpatrując się w notatki dziewczyny obok mnie. Nie chciałam oderwać wzroku, bo bałam się co zobaczę, gdy spojrzę gdzie indziej. Czy to sen? Jeśli tak czy jest on dobry czy to zwykły koszmar?

- Chciałbym tylko odebrać od Profesora moją rekomendacje.

To był on.

Po dziesięciu miesiącach znów tu był.

Wyprostowałam głowę i spojrzałam na chłopaka stojącego przy drzwiach. Wszedł tu jak nigdy nic. Po prostu wyparował. Pojawił się jak znikąd, zaczęło mi się kręcić w głowie, ale wiem, że nie było nic po mnie widać oprócz tego, że trochę zbladłam. Na tym jednak nie miałam jak panować. Włoski na całym ciele stanęły mi dębem, ale nie miałam władzy w ciele by spojrzeć przed siebie.

Wrócił do mojego życia.

Znów wyparował do mojego życia w brudnych butach.

Wiedziałam jak wielki chaos za sobą niósł. Naprawdę mi się układa, ale on zawsze nosi za sobą spustoszenie. Jest czarnym łabędziem i zawsze będzie zwiastował coś złego.

   - Mam ostatnie klasy z liceum Westwood. - odparł nauczyciel.

   Wtedy on spojrzał na tłum a ja się wzdrygnęłam, tak jakby było mi zimno.

   Nie którzy mówią, że ludzie mają taki odruch, gdy śmierć się o ciebie ociera i wydaje mi się, że właśnie tak było.

   Spojrzałam na niego. Oczy chłopaka zatrzymały się na mnie. Wyglądał niemal identycznie jak te dziesięć miesięcy temu. Szare dresy i czarną obcisła koszulka. Włosy które wchodziły mu na oczy i tatuaże na mniej umięśnionych rękach. Stracił sporo tkanki mięśniowej, to normalne, ponieważ leżał jakieś dziesięć miesięcy bez ruchu. Był wychudzony, a jego włosy prawie zakrywał jego ciemno granatowe oczy. Wyraz twarzy, z której nie byłam w stanie nic wyczytać. Znów był pusty jak wtedy, gdy jeszcze go nienawidziłam. Przełknęłam ciężko sile.

   On mnie widział.

   Jednak teraz u mnie też nie zobaczy smutku, odebrał mi to jak wiele innych rzeczy. A może dał mi tą naukę jak pozostać bez wzruszenia? Podniosłam się. Stanęłam na proste nogi i w tedy każdy już na mnie patrzył. Nawet profesor.

   - Panno Anderson. - powiedział gorzko. - Usiądź. - pouczył mnie, ale jego słowa słyszałam jak z daleka.

   Rozchodziły się w echu. Nie docierał do mnie, jak wszystko inne. Sięgnęłam po torbę i zeszłam z poważną miną po schodach, na sam dół. Nie patrzyłam już na Silver'a ani pod nogi. Nie chciałam go widzieć. Mój wzrok zablokował się prosto przede mną. Przeszłam ze spokojem obok niego i poczułam chłód. Gdy zamknęłam za sobą drzwi i już nikt mnie nie widział, w tedy dopiero odzyskałam możliwość oddychania.

   Nadal nie było to proste.

   Brałam dwa wdechy na raz jak nie więcej. Nie potrafiłam zrobić wydechu. Pobiegłam do toalety. Od razu otworzyłam drzwi od kabiny, rzuciłam torbę obok i usiadłam przy toalecie. Oddałam chyba wszystko co dziś zjadłam albo więcej. Spuściłam wodę i oparłam się o ścianę ciężko oddychając. Ledwo mogłam wsiąść wdech, ale nie płakałam. Już nie.

ConfessionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz