R. IV. Niewystarczalność.

1.7K 97 165
                                    




☽☾

Gabriel's P.O.V.'s

   Siedziałam w kuchni oglądając kolejny odcinek serialu popijając czarną herbatę. Tak miał mi cały weekend, jak i dni po szkole. Lepiej ogląda się czyjeś życie niż swoje. W serialach zazwyczaj ono się układa. Usłyszałam jak drzwi od domu się otwierają a po chwili zamykają. Naprostowałam i starałam się wyjrzeć do salonu, gdy w moją stronę szedł Cash.

   - Jesteś sam? - spytałam marszcząc brwi.

   Od ponad dwóch miesięcy Irys tak właściwie tu mieszka. Wolałam się upewnić, czy nie zmyć się stąd po cichu.

   - Tak. - westchnął ciężko. - Ty też?

   - Ivan pojechał na randkę, potem na trochę przyszedł Everett. - wyłączyłam telefon i przyglądałam się bratu, który stał przodem do lodówki. - Obejrzeliśmy odcinek serialu i musiał spadać. Jeszcze po drodze Damon przyszedł, ale szybciej wyszedł.

   Cash przytaknął głową unosząc brwi i wydymając usta. Wyjął z lodówki mleko wziął łyka po czym je schował. Pokręciłam głową z irytacją, bo milion razy powtarzałem, by nie pił prosto z kartonu.

   - Nie wolałabyś wychodzić z nami? - spytał na westchnieniu stając na przeciw mnie.

   Zamilkłam przyglądając się reszcie herbaty w kubku. Wolałabym. O wiele bardziej, ale nie wiem, jak miałabym to zrobić. Patrzą na mnie jak na ofiarę a ja chciałam by było jak dawniej... Nie wszystko. Starałam by wszystko było tak jak kiedyś, nie wyszło mi coś. Przez całe życie świat pokazuje bym nie robiła nic na siłę, w końcu się z tym zgodzę. Nie będę robić już nic na siłę.

   Wyczułam nutkę alkoholu od niego. Piłi, zastanawiałam się przez chwilę z kim dokładnie był.

   - Może następnym razem. - podniosłam głowę delikatnie nią kiwając. Cash uniósł jeden kącik ust i przeszedł obok mnie. - Kupiłeś? - spytałam nawet na niego nie patrząc, gdy odchodził.

   - Zostały w aucie, dobranoc! - wrzasnął na co uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

   Napisałam do Casha by kupił mi żelki. Nie sądziłam, że znajdzie je gdzieś o tej godzinie, ale najwidoczniej się postarał.

   Włożyłam telefon do kieszeni dresów i niemal w podskokach ruszyłam do drzwi prowadzących do garażu. Podeszłam do auta i otworzyłam tylnie drzwi. Weszłam czołgając się po tylnych fotelach aż poczułam jakiś materiał pod dłonią. Początkowo go zignorowałam. Schyliłam się szukając ich pod fotelami, ale gdy wzięłam wdech otworzyłam szerzej oczy.

   Czasem, gdy poczuje się ten sam zapach co kilka lat temu wraca się do tej chwili.

   Tak też właśnie było teraz.

   Oddałam drżący wdech i ścisnęłam pięć z materiałem, który był pod nią. Przerażona podniosłam bluzę i nawet nie musiałam się domyślać do kogo należała.

  Powoli ją podniosłam chwytając w obie dłonie i przystawiłam blisko mojego nosa. Niepewnie powąchałam ją, zamykając oczy.

   Paproć, dym papierosowy, mięta i... alkohol.

   Ostatnie tu nie pasowało, ale to nadal był jego zapach. Poznałabym go po latach, a teraz był tylko przyjemnym powrotem. Jego...

   Nie mogę.

   Ale chce.

   Wspomnienia same wracały do mnie po tym jak myślałam, że je wyparłam. Pożegnałam się, to miało to zakończyć. Jednak ja tylko je ukryłam a teraz same wyszły na wierzch. Wróciły jak najpiękniejszy koszmar. Mogłabym nazwać nawet dobrym snem, ale nie chciałam się do tego sama sobie przyznać.

ConfessionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz