☽☾Luke's P.O.V.'s
Zamurowało mnie, nie mogłem się ruszyć, gdy stałem już obok niej. Wpatrywałam się w grób Nathana i nawet mnie nie zauważyła. Uśmiechała się z bólem, ale nie płakała. Wyglądała lepiej niż w tedy, gdy ostatnio ją widziałem.
Jej ciemnoczerwone włosy rozwiewał wiatr. Do jej idealnej cery i lśniących zielonych oczu nie pasował ból jaki miała na twarzy. Czarny płaszcz spływał jej aż do łydek, na których miała ciemne garniturowe spodnie. Nie widziałem jej cztery lata a przed oczami miałem tylko to jakie świństwa powiedziałem jej w dzień śmierci Nathana.
Rossaly Davis jest też jedną z osób, które muszę przeprosić. Jednak teraz chciałem okazać jej wsparcie. Nie widziałem jej na grobie Nathana od pogrzebu. Wyrosła na silną kobietę i Nat byłby dumny, pewnie on chciałby ją teraz pocałować czy po prostu być obok niej, ale on nie może.
- Rossaly. - powiedziałem spokojnie a dziewczyna spojrzała na mnie z lekko uchylonymi ustami.
Jej oczy były jak z szkła. Nie chciała płakać, a Nathan często powtarzał, że łzy jej na prawdę nie pasują. Uchyliła parę razy usta by coś powiedzieć, ale ani jedno słowo ni potrafiło wyjść jej z ust.
Bez przemyślenia zrobiłem jeszcze jeden krok i mocno ją przytuliłem. Jakiś głos z tyłu głowy kazał mi to robić. Też się do mnie przytuliła. Oparłem policzek o jej głowę trzymając ją w mocnym uścisku. Zaczęła płakać, teraz sobie na to pozwoliła.
Wiedziałem, że tylko ona zrozumie ten ból i pustkę jaką czuję od śmierci Nathana.
Gdyż się odsunąłem złapałem ostentacyjnie jej twarz w dłonie. Czułem się jakby była moją siostrą, nigdy się nie lubiliśmy, a teraz po takim czasie mam ją za siostrę, bez jakichkolwiek słów. Starała się uśmiechać, ale smutek na to nie pozwalał. Przyłożyłem usta do jej czoła i zamknąłem oczy.
- Tak strasznie przepraszam, Rossaly. - szepnąłem a ona znów się do mnie przytuliła.
Trzymałem ją jakby była mi okropnie ważna. Nigdy się nie lubiliśmy, ale teraz chciałem dać jej opiekę i wsparcie jakie Nathan chciałby jej dać. W części robiłem to dla niego, ale czułem, że muszę odpokutować.
Po pogrzebie Nathana nieźle się opiłem. Wziąłem w nos jak i w żyłę wszystko co mi podali. Powinienem wtedy sądzić, że jeśli Nat przez to umarł, powinienem to nienawidzić. Jednak liczyłem jedynie, że też tak słończe. Rossaly znalazła mnie na jakieś imprezie, prosiła bym dał się odprowadzić do domu, bo Nathan by tego chciał. Wtedy zwaliłem wszystko na nią, bo było to najprostsze. Oskarżyłem ją o jego śmierć, podałem ją najgorszymi obelgami i zdeptałem ją wtedy z ziemią. Nie powinienem, to było strasznie słabe zagranie, ale za nic nie chciałem sobie przyznać, że zawiodłem jako przyjaciel. To była moja winna. Wiedziałem, że ma problemy, starałam się mu pomóc, ale to była największa porażka w moim życiu. Nie umiałem go od tego odwieźć.
- Luke, ja przepraszam. - szepnęła jednak nie pościłem jej jeszcze.
Była młoda, nie winna, a ja na nią naskoczyłem nie zwracając uwagi na to, że ona też straciła kogoś ważniejszego niż ja. Rossaly straciła miłość życia. Jej pierwszą prawdziwą miłość. Jednyną.
- Miałeś rację...
Zmarszczyłem brwi i ją odsunąłem. Patrząc prosto w te zielone pełne bólu oczy.
- Nie, Ross. - przerwałem nachylając delikatnie głowę. - To niczyja wina. - zapewniłam, choć sam w to nie wierzyłem. - Nie chciałem na ciebie tego zwalić, nie chciałem byś zadręczała się moimi słowami przez te cztery lata. Wiem, że oboje będziemy się obwiniać, ale to nie była nasza wina. Chciałbym ci podziękować. - przyznałem na co ona lekko zmarszczyła brwi.
CZYTASZ
Confession
Teen Fiction❝ Wiedziałam jak wielki chaos za sobą niósł. Jest czarnym łabędziem i zawsze będzie zwiastował coś złego. ❞ To miały być spokojne wakacje, czas ż by odpocząć spędzić je z rodzeństwem, przyjaciółmi czy z chłopakiem. Jednak przez jeden czyn wszystko i...