R. VIII. Dzień Sądu.

1.7K 100 83
                                    




☽☾

Gabriel's P.O.V.'s

- Jeszcze raz powiedz mi jak to wyglądało, z każdym szczegółem. - powiedział mój brat patrząc na mnie zza biurka. - Nie mówię do ciebie teraz jako twój brat a jako prawnik. - doprecyzował.

Czułam się... właściwie nie czułam. Nie wiem jaki był to stan, ale jakbym nie była sobą. Nie żałowałam niczego. Wczoraj przyszedł do nas list z wezwaniem sądowy. Przez to zrobił się ogromny harmider ale ja byłam spokojna, mimo że groziło mi do trzech lat wiezienia. Przemyślałam wszystko. Jak trafię do tego ośrodka, nie znajdę żadnej pracy i skończę bez robotna na ulicy, umierając. Mimo to wydawało mi się, że już naprawdę nie żyłam. Powtarzałam to wiele razy ale teraz naprawdę nie żyłam.

- Rzuciłam się na nią. - odparłam pusto nie mogąc nawet na niego spojrzeć.

Moi bracia mieli mnóstwo bójek. Czemu to w moim przypadku skończyła się to w ten sposób. Następny raz będę biła się z chłopakiem, bo dziewczyny to pizdy i wszystko zglaszą na policję.

- Czemu?! - warknął przez co zamknęłam oczy.

- Zniszczyła mnie drugi raz. - Ivan ciężko westchnął na moje słowa.

Zapadła cisza a ja tylko myślałam o tym czy na prawdę skończę w wiezieniu.

- Znieslawiwnie, to jedyny powód jaki mógłbym dopasować do tej układanki. - powiedział cicho. - Przyślę do ciebie najlepszego prawnika jakiego...

- Mogę już iść? - przerwałam podnosząc na niego wzrok. Był wściekły ale nie miałam na to siły. Wiem że chciał by mnie bronić w sądzie, ale jest moim bratem a prawo temu zakazuje. Nie ufam nikomu innemu więc podejrzewam jak może się to skończyć. - Proszę.

Przytaknął więc wyszłam. Opuściłam biuro, które nie wywoływało u mnie już żadnego strachu. W pokoju Ivana zastałam swoich pozostałych braci. Patrzyli z współczuciem przez co poczułam się jeszcze gorzej. Powolnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju. Zgasiłam światło i zasłoniłam rolety oraz podeszłam do łóżka. Przeciągnęłam nosem i bezpiecznie się na nim położyłam. Przytuliłam się do poduszki, która leżała pod moją głową i zgięłam nogę w kolanie kładąc się na brzuchu.

Obrzydzenie do samej siebie było okropne. Nie ze względu na to, że Este skoczyła z trzema szefami i złamanym nosem a przez to, że nie czułam współczucia. Nie żałowałam tego i wiem, że w sądzie będę musiała powiedzieć to samo. To że gdybym miała drugą szansę to zrobiłabym to samo.

Spojrzałam na mój telefon, który leżał na półce nocnej. Nie dotknęłam go od tygodnia. Wiedziałam co dzieje się w Internecie. Pewnie piszę tweety na mój temat, czy na relacji na instagramie, bo to jest w jej stylu. Zamknęłam oczy chcąc zapomnieć, ale każde myśli zbierały się do tego samego.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Nic nie odpowiedziałam, ale one i tak się otworzyły. Wyliczałam w myślach czy to Damon czy Cash. Obstawiałabym jednak pierwszego. Ostatni raz, gdy Este zniszczyła mi związek to on był przy mnie, teraz wydawało mi się że będzie podobnie. Drzwi się zamknęły. Już myślałam co mu odpowiedzieć, ale nie wiedziałam jak zacznie, on chyba też bo poczułam jak materac się ugiął. Też nie wiedział jak zacząć więc ja to zrobiłam.

- Zanim coś powiesz nie chce słyszeć współczucia. - powiedziałam chłodno. - Nie żałuje i będę żyć nawet jeśli mnie zamkną.

ConfessionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz