5 - ᵘʳⁱᵈᶻⁱⁿʞ

301 15 3
                                    

𝑬𝒍𝒊𝒐𝒕:

Gdy impreza się rozpoczęła od razu ogłuchłem. Odzyskałem słuch po jakimś czasie no ale na początku nic nie słyszałem. Klęczałem obok ogromnych głośników więc gdy włączono głośną muzykę nie miałem jak uciec. Pan kazał tak stać więc nie wydaje mi się bym mógł stamtąd odejść. Co było okropne, koszmarne...

To było praktycznie gorsze od kary batem. Chociaż... Nie no. Na tej samej wysokości.

- Eliot! - Krzyknęłam znana mi osoba. Spojrzałem na nią. Był to oczywiście mój pan. Wyglądał trochę na wkurzonego. Chyba coś zrobiłem.... Nie dość, że nie słyszę to jeszcze będą na mnie ryczeć. No super!- Głuchy jesteś?! Mówię do ciebie już od jakiegoś czasu.- krzyżk na drogę bo jestem w dupie.

Ojć... To wszystko przez tą głupią muzykę. Ja naprawdę ogłuchłem. To wszystko przez to. Byłbym grzeczny i bym słyszał gdyby nie ta muzyka. Od dziś cię nie lubię muzyko wiesz? Głupia muzyka.

- Tak panie? - Ładnie odpowiedziałem. Nie chciałem by był na mnie zły więc muszę go jakoś udobruchać. Oby zadziałało.

- Chodź. Bo ogłuchniesz... Ale chyba za późno przyszedłem... - chciało mi się płakać. To nie moja wina. To przez tą muzykę. Kolejny raz: Głupia muzyka!

- Przepraszam panie... - muszę jakoś go udobruchać. Muszę okej?! Muszę coś zrobić by się na mnie nie gniewał. Wstałem od razu gdy pan wstał.
(Tak klęczał przy mnie. A ja go nie usłyszałem)
Przeszedłem się kawałek.

- Tutaj usiądź. - Pokazał pan miejsce (na ziemi) koło swojego krzesła. - tu tak nie jest głośno. Może dzięki temu nie stracisz słuchu już całkiem...- za późno.

Uklęknąłem a pan usiadł na swoje miejsce. Rzeczywiście było o wiele ciszej. Mimo że odbywały się rozmowy to i tak było o wiele ciszej. To było jak miód na moje uszy. Naprawdę. Uszy które chyba mi odpadły.

Jestem dość wysoki. Prawie tego samego wzrostu co pan... Co jest trochę nienaturalne i krępujące. Ale tak jest. Więc gdy klęczałem bez problemu widziałem co jest na stole. Mimo że nie oglądałem tego jedzenia przy głośnikach. (Bo martwiłem się moim słuchem) teraz mogłem się przypatrzeć.

Trochę minęło od śniadania ... Porcje w ośrodku nie były większe niż ten jeden naleśniki więc pewnie i tak bym więcej nie zjadł. Przybajmiej na wzgląd na pana. Ale ja nadal jestem głodny. Minęło chyba z 6-8 godzin. Nie wiem ile dokładnie bo nikt mnie nie nauczył obsługiwać zegarów.
(mówiłem już to) Ale wiem że tyle godzin to długo.
Albo przynajmniej tyle bym mógł się wyspać. Tyle godzin mieliśmy w ośrodku na sen. Potem nas budzili i krzyczeli byśmy wstali. Raz usłyszałem zbyt dociekliwego niewolnika. (Który źle skończył) i się pytał ile my śpimy. Czemu tak mało i tak dalej...

A więc tak... Na stole było... Nie mam pojęcia. Nie mam pojęcia co było na stole. Jedzenie bo widziałem że inni to jedzą. Ale co to jest nie wiem. Ja jadłem tak właściwie tylko kanapki albo jakieś odpadki... Coś co było. A tutaj... To chyba były dosyć wykwintne jedzenie. Bo nie widziałem jeszcze czegoś takiego.

Gdy tak się przyglądałem mogłem zobaczyć że w kilku potrawach jest jedzenie które ja kroiłem. Chyba to coś z białym czymś to chyba ta cała sałatka. Bo w tym najwięcej było tych całych "warzyw" (chyba tak to się nazywało) które pokroilem. Czyli na coś się przydalem jeśli jest tu coś co ja zrobiłem.

- Jesteś głodny? - Odwróciłem się w stronę głosu. To nie był mój pan. Tylko jakiś mężczyzna. Chłopak podobny chyba wiekowo do mojego Pana. Chyba jeden z tych bliźniaków ...

- Przepraszam panie. - Spuściłem wzrok. Gapiłem się na to jedzenie więc się nie dziwie że tak pomyślał. Mimo że tak było nie chciałem się przyznać. Przecież nie będę robić problemów.

- Ej... Jeśli jesteś głodny to powiedz. Luis ci da. Nie jest aż taki zły by głodzić cię niepotrzebnie. - W tym momencie pan zwrócił na mnie uwagę. Usłyszał swoje imię.

- Jasne. Może być sałatka? - zapytał pan. Nie chciałem by się mną zamartwiał i na mnie zwracał uwagę. Przecież to są jego urodziny. Nie powinno mnie tu być. - I tak zgaduje że zostanie. I będziemy musieli to jeść przez następny tydzień.

- Mhm... - Pan podał mi talerz z sałatką. Nałożył mi łyżkę czy dwie. Ale i tak dużo. Mi wystarczy. - dziękuję panie.

Zjadłem grzecznie i odłożyłem pusty talerz na stół. Klęczałem jeszcze chwilę. Nie wiem jak długo ale wiem że otworzyłem oczy leżąc na swoim łóżku... To znaczy rogówce pana. Moim łóżku aktualnie. Aż pan nie wygoni mnie na ziemię.

Oczy mi się kleiły. Nadal byłem zmęczony. Za oknem było ciemno. A z oddali było słychać głośną muzykę. Chyba tylko ja jestem taki wrażliwy i po takich dźwiękach ogłuchłem. Drzwi były zamknięte więc dźwięk był stłumiony.
I dobrze. Zamknąłem oczy. Obudziłem się na dźwięk otwieranych drzwi.

Pan wszedł do pomieszczenia a ja na dźwięk trzasku drzwi praktycznie o ścianę wstałem na baczność. (wstałem z pozycji leżącej na klęczącą.)
Pan wyglądam niezbyt dobrze. Chociaż... Nie wiem. Było ciemno jak w dupie więc nie widziałem dokładnie.

Pan poszedł do łóżka jakimś dziwnym krokiem. Prawie się wywrócił. Chyba był pijany... No niby osiemnastka i pierwszy raz można spróbować ale tak by się od razu upijać? Nagle usłyszałem uderzenie. Pan położył się na łóżku ale głową trafił na drewno. To musiało boleć.... Wyglądało to źle.

Jutro nie tylko będzie pana boleć głowa ale także będzie mail guza. Ale panu chyba to mocno nie przeszkadzało... Wstał poszedł gdzieś chwiejnym krokiem i po chwili wszedł do pokoju i położył się na łóżku. Zasnął.

Ja miałem już teraz większy problem z zaśnięciem. Powinienem cis zrobić? Posprzątać? Może... Bo impreza się skończyła. Ale pan nic nie powiedział. Jutro będę musiał odpracować to jedzenie? A może to że zasnąłem podczas imprezy... Pan będzie zły? Będzie mnie traktować jeszcze gorzej czy tak jak teraz?

Mam nadzieję że tak zostanie... Bo nie chce by było gorzej. Nie wytrzymam. Mam nadzieję że pozwolą mi jutro rano zjeść. Mimo że dziś... Albo wczoraj już jadłem. I to dwa posiłki.

Przyjaciel z dzieciństwa  𝑌𝑎𝑜𝑖Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz