Alex:
Gdy Luis wstał od stołu jeszcze chwile siedziałem i się zastanawiałem, czy alby na pewno go nie podmienili. Niestety nie... Niestety.
To nie tak, że go nie chcę... Ale czasami mam go dość. Naprawdę. Jestem pewny, że Ten tak samo. Może jednak ci z domu dziecko mogli, by go wziąć? Z wielką chęcią go oddam w niektórych przypadkach. Jak na przykład dzisiaj.
Spojrzałem się na Rema. On chyba tak samo jak ja był zszokowany jego zachowaniem. Niestety my już chyba nie mieliśmy nic do dodania, jeśli chodzi o jego decyzję. Zawsze mówiliśmy, że uszanujemy jego decyzję jakiekolwiek podejmie. Nawet to, gdyby chciał rzucić szkole. Ale zawsze są konsekwencję. My byśmy go wyrzucili z domu.
Następnego dnia przekonaliśmy się, że nie żartował. Przyszedł ze szkoły bez Eliota co oznaczało, że go zostawił u Nicka. A on? Jeszcze przed 20 wyszedł z domu. I tyle go widzieliśmy.
- Więc... Mówił poważnie. - Zaczął Rem, gdy na kolacji zostaliśmy już sami. Nadal nie mieliśmy najlepszych stosunków. Więc randka jakoś średnio nam pasowała.
- Tak. Zostawił nas. - Nie wiedziałem, co powiedzieć. Naprawdę z nami jest coraz gorzej...
- to ja może pójdę do pokoju. Muszę jeszcze wpisać raport... - Powiedziałem, mimo że nie miałem najmniejszej ochoty pracować. Tak naprawdę coraz mniej tak chodzę. Wstałem od stołu, by odejść.- Alex? - odwróciłem się do niego. Miał dziwny grymas na twarzy, który oznaczał tylko kłopoty. Innym słowy „świetny pomysł" - Może Naprawdę pójdziemy na randkę?
Akurat teraz to ja byłem zdziwiony. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Po naszych kłótniach terapii i tak dalej spodziewałem się, że nawet nie myśli, o czym takim. A pomysł Luisa tylko wyśmiejemy i będzie pięknie. Każdy wróci do swoich światów i tyle.
- Wiem, że nie najlepiej się układa, ale przecież o to chodzi w naprawieniu tego, by zacząć ze sobą rozmawiać... Randka nas nie zabije, a może będzie pomocna...
- Zapraszasz mnie na randkę? - zapytałem wprost.
- Tak. Pójdziesz ze mną na randkę Alex? - Zapytał dość teatralnie jak na mój gust. A poza tym wątpiłem, że to wypali. Jest 20. Jest ciemno, mimo że lato już się zbliża. A on chce gdzieś mnie zaciągnąć, by naprawiać ze mną stosunki?!
- Gdzie? - znowu pytanie. Nie byłem za bardzo chętny do tego wszystkiego i było to z daleka widać.
- Zamówimy coś. Jest już późno... Wiem może byśmy zostali w domu. Zamówię ci coś i będzie fajnie.
- Właśnie zjedliśmy kolację. - były tego dowodu. Brudne i puste talarze na stole.
- No dobrze... Poddaje się. Ja chyba w takim razie też muszę załatwić kilka spraw w firmie... - Aż poczułem wyzuty sumienia. Starał się, a ja to zepsułem. Wstał od stołu, wkładając przy okazji talerze do zmywarki i wyszedł z kuchni.
Jestem okropny... Wezmę kąpiel na uspokojenie myśli. Wszedłem do pokoju tylko po rzeczy.
Zazwyczaj nie zamykam się w naszej łazience, bo Rem zazwyczaj w tym momencie czegoś potrzebuje. I tak też zrobiłem. Drzwi były zamknięte, ale nie zakluczone. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele. To nie jest takie proste, by teraz po wszystkim ot tak zgodzić się na randkę...Było mi głupio. On się stara, a ja to niszczę. Naprawdę chce, by było lepiej. A moim zachowaniem nic nie zdziałam. Powinienem jednak się zgodzić? Pewnie tak.
Moje rozmyślanie zakłóciło wtargnięcie przez jedną osobę. Jak można się domyślić był to Rem.
- Och... Sorki. Myślałem, że już się wykąpałeś. - Nie zasłaniałem się. Nie czułem takiej potrzeby. Zamiast tego uśmiechnąłem się na jego próbę tłumaczenia się. Kiedyś wchodził mi do łazienki specjalnie, gdy się kąpałem, a teraz się tłumaczy...
CZYTASZ
Przyjaciel z dzieciństwa 𝑌𝑎𝑜𝑖
Ngẫu nhiên𝑾 𝒘𝒊𝒆𝒌𝒖 𝒐𝒔́𝒎𝒊𝒖 𝒍𝒂𝒕 𝒛𝒐𝒂𝒕𝒂𝒋𝒆 𝒂𝒅𝒐𝒑𝒕𝒐𝒘𝒂𝒏𝒚 𝒃𝒚 𝒘 𝒄𝒛𝒂𝒔𝒊𝒆 𝒛𝒅𝒐𝒃𝒚𝒄𝒊𝒂 𝒑𝒆𝒍𝒏𝒐𝒍𝒆𝒕𝒏𝒐𝒔́𝒄𝒊 𝒅𝒐𝒔𝒕𝒄́𝒏𝒂 𝒖𝒓𝒐𝒅𝒛𝒊𝒏𝒚 𝒏𝒊𝒆𝒘𝒐𝒑𝒏𝒊𝒌𝒂. 𝑪𝒉𝒍𝒐𝒑𝒂𝒌𝒂 𝒌𝒐́𝒕𝒚 𝒔𝒑𝒆𝒅𝒛𝒊𝒍 𝒛 𝒏𝒊𝒎 𝒏𝒂𝒋�...