27 - Ⓛ︎Ⓞ︎Ⓓ︎Ⓨ︎

73 9 3
                                    

Luis:

Byłem w połowie drogi do domu gdy usłyszałem dzwonek telefonu. Nie miałem pojęcia kto to, ale nie wybrał sobie najlepszego momentu na rozmowę. Ale gdy wziąłem telefon i zauważyłem że to Eliot musiałem odebrać. Jest tam dopiero z minutę a miał dzwonić tylko wtedy gdy coś się stanie albo będzie chciał wracać do domu. Więc musiało się coś stać. Odebrałem i włączyłem głośno mówiący odkładając telefon. Bo nadal byłem na drodze zawracając od razu do niego.

Nie usłyszałem nic przez całą drogę. Tylko przyspieszony oddech. Rozlaczyłem się gdy byłem zaparkowany tam gdzie go zostawiłem i od razu wybiegłem by go znaleźć. Szukałem go wzrokiem aż w końcu znalazłem. Stojącego trochę dalej od fontanny. Podszedłem do niego i po chwili zrozumiałem co się stało. Nick i Ruby. Na środku parku w centralnym miejscu każdego spotkania się całowali! Nie zdziwiło by mnie to gdyby to był każdy inny. Każdy ale nie oni. Nie gdy Eliot tak bardzo go kochał. Nie on!

Kurwa mać on nie może! Dopiero co Eliot pytał się jak wyznać mu miłość a teraz stoi obok z złamanym sercem z łzami na policzkach.

Podszedłem do niego i złapałem go za ramię. Odwrócił się w moją stronę a ja.. ja go przytuliłem. Nie mogłem pozwolić by w takiej sytuacji został sam. Nie powie nic jest za bardzo wstrząśnięty więc taki gest zwyczajnie wystarczy. Po chwili mogłem poczuć też jego ręce które się koło mnie oplotły. I po chwili już we mnie wtulił.

Płakał. Nie powstrzymywał szlochu ani łez. Próbowałem go pocieszyć. Nie zwracałem uwagi na ludzi więc gdy podniosłem głowę dopiero wtedy zorientowałem się że Nick i Ruby patrzeli na nas próbując się do nas dostać. W ich oczach było zdziwienie. Nie wiedzieli co się dzieje. Mimo wszytko mimiką twarzy starałem się im pokazać że nie mają się zbliżać. Chyba zrozumieli bo nie przyszli.

☄️☄️☄️


Po chwili byliśmy już w samochodzie na tylnym siedzeniu. Cały czas go trzymałem w ramionach a on się wypłakiwał w moją koszulkę. Nie wiem ile czasie spędziliśmy w takiej pozycji gdy on płakał a ja go cicho piecieszałem. Po jakims czasie jego oddech się uspokoił a łzy już nie leciały.

- Już lepiej? - zapytałem nadal szeptem. A on w odpowiedzi pokrecił głową na: nie.

- Ja na prawdę chciałem mu dzisiaj powiedzieć. Chciałem by wiedział.

- Rozumiem. Bardzo mi przykro.

- Czemu dzisiaj? Czemu wtedy gdy miałem odwagę powiedzieć co czuje?

- nie wiem Eliot. Na prawdę nie wiem. - Przytuliłem go a on się we mnie mocno wtulił. Siedzieliśmy tak chwilę. Eliot już nie płakał jego oddech był całkiem uregulowany. Ale gołym okiem było widać że cierpi. Zgaduje że próbował wszystko sobie uregulować. Wszystkie jego myśli.
- Jedziemy już do domu? - Nie odpowiedział. Siedział w tej samej pozycji co cały czas. A ja przyjąłem to jako znak że jeszcze nie chcę jechać.

Ale ja mimo wszystko się od niego odsunalem. Może i nie pojedziemy do domu ale też nie będziemy cały czas tutaj tak siedzieć. A on obrócił się w moją stronę z oczami znowu całymi od łez.

- Nie chce jeszcze jechać do domu. Nie chcę wracać. Panie. Proszę. - Błagał. Znowu zaczął szlochać więc znowu się przysunąłem i go przytuliłem.

- Nie płacz... Nie jedziemy do domu. Chciałem cię wziąć na lody na poprawę humoru. - spojrzał na mnie niepewne. A potem znów się we mnie wtulił.

Głaskałem go po plecach. Przy okazji szepcząc mu do ucha że będzie dobrze i takie podobne frazesy.
Przerwało tą próbę uspokojenia go telefon. Nie mój. Ale Eliota. Chłopak gdy zobaczył kto dzwoni znowu się rozpłakał a ja go przytuliłem. Wziąłem od niego telefon i rozlaczyłem połączenie. Że jeszcze do niego dzwoni.. jak można nie zauważyć że się w nim kochał!? Jak Nick tego nie wiedział!?

Wyciszyłem jego telefon a potem swój i wsadziłem do jednej z przegródek w samochodzie.
- To co? Już lepiej? - Zapytałem pownie. Tym razem tylko pokiwał tylko lekko głową na tak. - Idziemy na lody? - Spojrzał na mnie niepewnie a potem pokrecił głową. Nie. - Czemu? Chciałem cię pocieszyć... Obiecuję że będą dobre.

- Nie mogę. Chcę dalej mi się płakać. Nie dam rady nigdzie iść. I wybrudziłem panu koszulkę. - Znowu zmienił nawyk zamiast mówić mi po imieniu mówi panie. Jakoś bardzo mi to nie przeszkadza ale sama świadomość jakoś dziwnie mnie bolała.
- nie dam rady an prawdę.

- Na pewno?

- na pewno. Nie dam rady panie. - powiedziała z determinacją.

I tak już zdecydowałem że kupię mu lody więc po chwili się od niego oddaliłem. I wyszedłem z samochodu. Nie opierał się ale też nie wyszedł za mną z samochodu. Siedzial grzecznie w samochodzie a ja się od niego oddaliłem. Poszedłem do najbliższej lodziarni i kupiłem dla niego lody. Tak właściwie to kupiłem mu z 3 gałki oraz sobie oczywiście przecież sam nie będzie jeść. Przy okazji kupiłem też jakieś ciasto i do niego wróciłem.

- Jest już pan! - krzyknął z nadzieją. Spojrzał na mnie swoimi szklanymi oczami. Był szczęśliwy.

- Mogłeś pójść ze mną. - Pokazalemmmu kuleczki z podali a on wziął ten po prawej. Mango, guma balonowa i czekolada.

Pokiwał smutno głową. Nie płakał. Jadł w ciszy swoje lody. Wszedłem do samochodu i zbliżyłem się tak żeby móc go przytulić gdyby zaszła taka potrzeba. On tylko położył głowę na moim ramieniu jedząc nadal lody.

- Mam też cisto. Sprzedają kawałki ciast. Mam trzy rodzaje. Trzy kawałki. Sobie weźmiesz który chcesz. - Znowu pokiwał głową nic nie mówić przy tym. - Eliot. Chcę cię usłyszeć. Porozmawiajmy.

- Nie chce panie. - Powiedział szeptem a ja się skrzywilem na to połączenie.

- Nie sądzisz że to dziwnie brzmi? "Nie chcę" mówisz tak jakbym był jakimś natrętnym facetem i próbujesz się mnie zbyć. A "panie" mówisz jak do właściciela. Z szacunkiem i takie tam. Trochę dziwne połączenie.

- Przepraszam panie. - już nawet nie leżał na moim ramieniu tylko siedział na swoim miejscu z spuszczoną głową. Chyba się mnie przestraszy... Twarz miał zasłoniętą przez włosy pewnie robił wszytko bym nie zauważył jego szklanych oczu. Kubeczek z lodami trzymała w rękach ale ich nie jadł. - Przepraszam panie.

Odslonilam lekko włosy i gestem ręki kazałem mu ją podnieść. Tak jak się spodziewałem była cała czerwona od płaczu. Przytuliłem go a on wybuchł znowu płaczem.

- Przepraszam Eliot za moje zachowanie... Było bez sensu. Nie musisz że mną rozmawiać jeśli nie chcesz. Możemy powiedzieć w ciszy jedząc lody. - Pokiwał głową i znowu się o mnie oparł. Ja podałem mu kubeczek z lodami i zaczął znowu się zajadać.

Przyjaciel z dzieciństwa  𝑌𝑎𝑜𝑖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz