3 - Ⓢ︎Ⓝ︎Ⓘ︎Ⓐ︎Ⓓ︎Ⓐ︎Ⓝ︎Ⓘ︎Ⓔ︎

419 20 10
                                    

Eliot

Najgorsze jest to, że nie mogę zdjąć obroży. Ona jest niewygodna. Ale udało mi się w końcu jakoś zasnąć. Obudziłem się o.... Nie wiem o której. Jestem niewolnikiem więc nie chodziłem do szkoły. Nie wiem nawet która godzina.

Ale wiem, że wstałem wcześniej od mojego Pana. On leżał na łóżku praktycznie cały pod kołdrą. Ja siedziałem na podłodze przy łóżku. Czekałem, aż się obudzi i żąda mi pierwsze rozkazy. Nadal miałem ubraną tą koszulkę no ale jakoś pan nie kazał mi ją zdejmować...

Wczorajsze zakupy się udały. Dostałem kilka podobnych koszulek w takiej długości. Bo pan stwierdził że mu się podoba jak jestem tak ubrany. Ale dostałem też kilka koszulek które mi pasowały. Kilka par bielizny i kilka spodenek. Chyba 4 jeśli dobrze pamiętam.

Nagle usłyszałem jakieś jęki. Okrzyk godowy chyba jakiegoś stworzenia. Myślałem, że coś sie stało. Ale... Potwór z mojego Pana wyłaził. To miał być chyba ziew czy coś takiego... Ciekawe.

- Wstałeś już? - Nie kurwa Lunatykuje!

- Tak panie.

- Która godzina? - Czy ja już pisałem że nie potrafię odczytywać godzin? Chyba tak...

- Nie wiem panie. Nie potrafię odczytywać godzin.

- A... No dobra. Śniadanie już jest? - To ja mam zrobić śniadanie!? Nie potrafię. Mi wszystko pod nos kładziono. Jak się robi śniadanie? - Widzę że chyba nie... Idę się umyć, ubrać i tak dalej. Ty też się ubierz.

Kiwnąłem grzecznie głową. Byłem ubrany w koszulkę od wczoraj ale chyba nie mogłem tak zostać... Podszedłem do szafy. Otworzyłem ją i od razu skierowałem swój wzrok na moją półkę. Dostałem ubrania ale one się wszystkie mieściły bez problemu na jednej półce. Właściwie to zajmowały pół półki. Więc dużego wyboru nie mam...

Zdecydowałem się na zwykłą koszulkę. Taką jak wczoraj ale tym razem ubrałem bieliznę i spodnie. A właściwie to krótkie spodenki. Bardzo krótkie. Nie wystawały poza koszulkę.

Pan wyszedłem z łazienki i skierował się do mnie. Spojrzał na mnie a potem wziął koszulkę do góry odsłaniając spodenki oraz trochę brzucha.
- Wyglądałeś jakbyś nic nie miał pod spodem.

- Przepraszam panie. - Puścił koszulkę.

- Nic nie szkodzi. Chodźmy. - Poszedłem za panem. Prosto do kuchni.

Gdy wyszedłem z pokoju od razu poczułem piękny zapach. Nie spodziewałem się tego że dostanę coś do jedzenia ale jeżeli to jedzenie tak ładnie pachnie to mi jest siebie po prostu szkoda.

Przeszliśmy przez jasny korytarz i poszliśmy w stronę kuchni.
Tak teraz myślę... To dziwne że w biurze pana Alexa jest tak ciemno. Jego biuro jest w bardzo ciemnych kolorach. A tu? Wszystko jest takie jasne. Białe ściany. Piękne kafelki z ogrzewaniem dzięki czemu nogi mi tak nie marznął jak w ośrodku... A kuchnia jest piękna.

Meble białe z dodatkiem drewna. Duża wyspa ale przy niej są także takie wyższe krzesła. A dalej mniejszy stolik. Tu mieszkają tylko 3 osoby więc nie potrzeba większego. Wszystko jest w kolorach jasnych tylko pokój pana się trochę różni... Bo on ma ciemne ściany. Z plakatami.

Pan usiadł na krześle przy wyspie. Chyba on woli te wyższe krzesła. Ja klęknąłem przy nogach pana. Tak by nikomu nie przeszkadzać. Uklępkąłem zbyt szybko by zobaczyć co tak ładnie pachniało... Ale zgaduje że bym nawet nie wiedział co to po wyglądzie. Jedzenie tutaj a z ośrodka to na pewno całkiem inne światy.

- Naleśniki dla solenizanta. Nie było cię wczoraj... Mam nadzieję że zakupu się udały.

- Udały się chyba. Eliot dostał kilka fajnych ubrań.

- A waśnie. Gdzie on...? Nie przyszedł?
- Chyba panu Alexkowi nie podobała się moja lokalizacja... Ale co się dziwić że mnie nawet nie zauważył? Był odwrócony tyłem gdy podchodziliśmy i tworzył ten piękny zapach. To znaczy naleśniki chyba. A teraz klęczę w takiej pozycji że praktycznie jestem pod stołem.

- Nie. Jest tu. Czeka aż zjem. A potem pójdziemy do pokoju. Dziś wszyscy przyjeżdżają? Czy w tym roku już nie?

- Oczywiście że przyjeżdżają. Masz 18 lat. Od teraz nie oczekuj od nikogo prezentów... Na większości świąt.

- No dobrze.. i tak długo.... I dziękuję za naleśniki.

- No raz w roku można. Teraz będziemy dzielić się rachunkami i tak dalej... Więc chyba tej ostatni raz mogę. - Usłyszałem cichy śmiech w jego głosie.

- Wykorzystujecie mnie.

- Oj tam oj tam. Od razu wykorzystujemy.

- No a jak. Wykorzystujecie mnie. - Chyba nie byli na siebie źli... W żadnym z tych wypowiedzi nie słyszałem złości. Ale nie wiem... - Dopiero ukończyłem 18 rok życia. A ty chcesz mnie już zadłużyć...

- Przesadzasz... - I w tym momencie do pokoju wszedł pan Rem. Wyglądał jednocześnie okropnie. I całkiem dobrze. Był zaspany ale jednocześnie to wszystko układało się całkiem dobrze.

- O czym rozmawiacie? - Zapytał zaspanym głosem.

- Tata chce mnie już teraz zadłużyć.

- Nie słuchaj go. Zasłużysz się dopiero gdy on zbankrutuje. Niewolnicy uciekną a on kapituluje i zamknie ośrodek. W innych przypadkach będziesz miał pieniędzy dość.

- Ach dzięki że właśnie go uświadomiłem ze nic nie musi robić bo na wszystko my wyłożymy.

- Przesadzasz. Nelsniki? Masz dla mnie też?

- No w ostateczności... To może coś się znajdzie. - Pan Rem podszedł do mojego Pana i wziął coś z talerza.

- Ej! To moje.

- Oj tam. Oj tam. - Wziął talerz i położył tego naleśnika na talerzu i wziął mojemu panu dżem. - Ja kupiłem. Więc moje.

- Tata to zrobił dla mnie. - Powiedział z chyba udawanym smutkiem.

- Solenizantowi? Jak możesz?

- Urodziny miał wczoraj. Teraz mogę. - Pan Rem usiadł do stołu i zaczął jeść. Przy okazji podkradł kilka nowych naleśników od pana Alexa. - Eliot nie je?

Teraz wzrok większości został skierowany na mnie. Wolałem jak była ta luźna atmosfera. Gdy wspólnie żartowali i podkradali jedzenie. Gdy ja praktycznie nie istniałem....

- Daj mu trochę Luis. - Powiedział już poważnie pan Alex. Pan zrozumiał i podał mi złożonego w rulon i nabitego na widelec naleśnika. Wziąłem widelec od pana i zacząłem jeść. Nie chciałem przeszkadzać. Ale chyba trochę zepsułem atmosferę...

Przyjaciel z dzieciństwa  𝑌𝑎𝑜𝑖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz