25 - 𝙕𝙗𝙤𝙘𝙯𝙚𝙣𝙞𝙚𝙘

105 7 13
                                    

Eliot:

Przez całą godzinę jak byłem razem z Ruby i Nickiem próbowałem zdać się na odwagę i mu wyznać co czuje. Nie zdążyłem. Wróciłem do domu. Gdzie było zadziwiająco głośno? Zazwyczaj staramy się być cicho by dać panu możliwość uczenia się. A teraz? Chyba była włączona telewizja.

I to była prawda. W salonie pan Luis siedział razem z Milli i oglądali bajki.

- Luis ty i bajki? Gdyby mi ktoś o tym powiedział pewnie bym wybuchł śmiechem. A jednak... - Przywitał się pan Alex z Luisem.

Pan na dźwięk swojego ojca podskoczył prawie przy tym, wysypując popcorn. A potem spojrzał na niego z dość groźną miną. Chciał chyba zabić ojca wzrokiem.

- To Milli chciała. Nie ja.

- Sam to włączyłeś. I zaproponowałeś. Nie zwalaj winy na mnie! - Krzyknęła dziewczynka. Jak dobrze było widzieć ich razem. Musiał się coś stać, że zaczęli rozmawiać. Ja miałem chyba takie samo odczucie co pan Alex i Rem. Każdy z nas się cieszył, że się dogadali. Więc nie mówił już nic więcej.

Wskoczyłem na kanapę cały szczęśliwy. Nie wiem czemu. Chyba po prostu byłem... W końcu życie jest piękne. Ja i Luis się do siebie zbliżyliśmy. Teraz gdy pan uczy się na matury może nie spędzamy całe dnie razem, ale i tak jest dużo poprawa niż na początku. Pan na mnie nie krzyczy, nie bije, nie gwałci. No dobra czasem krzyczy, gdy jestem za głośno albo zbyt irytujący, ale to nie jest coś takiego, jak było na początku. Bardziej, jak odgryzanie mi i jakieś żarty. Zawsze mówi, że ma mnie dość, gdy wieczorami leżymy już w łóżkach, a ja powiadam o wspaniałości Nicka. Tak bardzo go kocham... Ale wracając. Pan Luis jest kochany. Oddał mi swój telefon i nauczył mnie z niego korzystać. Pozwala się z Nickiem spotykać, a jak mam problem i nie zdążę na autobus zawsze po mnie przyjedzie.

Pan Alex oraz Rem robią wszystko bym poczuł się jak zwykły człowiek. Wiem, że chcą dobrze, ale mi aktualnie jest dobrze tak jak jest. Jak teraz przyzwyczaja mnie do tego, że nie muszę się o nic pytać i bać się za każdym razem, gdy coś nabroję to później, gdy będę musiał wrócić do zachowania sprzed początku będzie mi ciężej. Boję się, że pan Luis mimo tego, że jest aktualnie taki dobry, gdy już napisze maturę, a potem nie będzie pod okiem rodziców. Gdy już się wyprowadzimy boję się, że nie będzie mnie już potrzebować. Odda mnie komuś innemu albo coś takiego i znowu będę musiał się przyzwyczajać. A do tego wolałbym nie dopuścić, więc jak tylko mogę opieram się wszystkiemu co ojcowie pana Luisa próbują zrobić. Wiem, że chcą dobrze, ale to za duże ryzyko.

Ukradłem im trochę popcornu i położyłem głowę na pana ramieniu.

- Co oglądacie? - To nie tak, że pewnie bym wiedział, o czym jest bajka, bo nie oglądałem nigdy żadnej, ale tak, po to by nawiązać rozmowę.

- Nawet jak ci powiem tytuł i tak nie będziesz wiedzieć, co to takiego. Więc nie ma potrzeby ci mówienia. - Miał rację. Ale i tak zorobiło mi się przykro, że mi to tak wypomina. I nawet głupiego tytułu nie chcę mi powiedzieć. - W głowie się nie mieści.

- Co takiego? - Zrobiłem coś nie tak? Moje zachowanie mu się aż tak nie podoba?

- Taki tytuł bajki. Bajka dzieciństwa. - Odetchnąłem z ulgą. O matko już się bałem, że zrobiłem coś nie tak. Tytuł jest beznadziejny. Straszy ludzi.

- Ile ona ma lat jeśli twojego dzieciństwa? - Zapytała Milli.

- gdy miałem 13 lat wyszła dwójka. Ciebie na świecie nie było jak powstało. - Odpowiedział pan. A Milli tylko pokiwała głową i pokazała byśmy byli cicho. Luis wziął mnie za rękę i poszliśmy do pokoju.- I jak tam wyznanie miłości? - Zapytał, siadając na łóżku, a ja usiadłem obok niego.

- Niestety mi się nie udało. Bałem się.

- Ja nie mogę... Jeśli następnym razem mu tego nie powiesz obiecuję, że wyrzucę cię z domu. - Udał złego. A potem gdy jednak się uśmiechnął i na końcu się roześmiał. Chyba zauważył mój lekki strach... Wolałem się przystosować i powiedzieć o moich uczuciach, niż ryzykować utratą dachu nad głową. - Żartuje. Nie przejmuj się tak. Ale warto jednak mu w końcu to powiedzieć. By wiedział, że coś do niego czujesz. Nie zniosę następnego wieczora gry mówisz tylko o jego uśmiechy, czy czymś tam jeszcze.

- Jego uśmiech jest słodki... Ma wtedy takie piękne dołeczki. - Wyszeptałem. Na samo wspomnienie jego uśmiechu mam ochotę się do niego przytulić i nigdy więcej nie wracać do rzeczywistości. Wolę zostać i patrzeć, jaki jest piękny. I jak bardzo go lubię...

- Eliot do rzeczywistości! - Nie sty Luis musiał to zepsuć. Spojrzałem na niego smutnym wzrokiem, a on chyba się zorientował, że zepsuł mi wyobrażenia o nim, więc, jako że jest jednak trochę wredny to uśmiechnął się. - Jak dobrze, że to skończyłem, bo byś jeszcze za bardzo się wczuł i zaczął jęczeć.

Zarumieniłam się. Nie o tym myślałem! A jednak się zarumieniłam i zawstydziłem, jakby naprawdę o takich rzeczach myśl. A Luis zaczął się ze mnie śmiać.

- Poważnie o tym myślałeś!?

- Nie! Nie myślałem obiecuję! - Chciałem się obronić. Przecież ja nie mam takich złych myśli!

- Nie tłumacz się zboczeńcu. Kto u ciebie jest na dole co? Ty? Nie przy mnie się proszę bawić. - nadal się, że mnie śmiał. A ja od razu zasłoniłem twarz rękoma. Jak ona mnie piekła. Miałem całą czerwoną twarz.

- To nie tak... Nie myśli o takich rzeczach...

- Nie wierzę ci. Po twoim zachowaniu Niestety nie. Nie ma takiej opcji.

☄️☄️☄️

Matury poszły panu Luisowi świetnie. Nie znamy wyników, ale jak sprawdzał podobno większość ma dobrze, więc prawdopodobnie dostanie się na studia.

Na początku napisanie matur tego, że jest już po wszystkim świętowaliśmy razem w jakiejś pizzerii. Każdy się świetnie bawił. I każdy się najadł, tak że nic więcej nie zmieścił. A i tak wzięliśmy jakąś resztę do domu.

Milli i Luis świetnie się tam dogadywali, dzięki czemu spędziliśmy to w świetnej atmosferze.
Następnego dnia przybyli pierwsi goście. Właściwe to przyjechało straszę małżeństwo, gdzie Luis mówił do nich babcia i dziadek. A Milli jak na razie po imieniu, jak do każdego zresztą.

Pytali się o studia, i to jak poszło. A Luis zawsze opowiadał, jakie testy były łatwe. A gdy wychodzili to obiecali, że jeszcze przyjadą, gdy Luis zobaczy wyniki matur. I jeśli zda to prawdopodobnie coś dostanie.

- Czemu my do nich nie jeździmy? - Zapytała Milli. - powiedzieli, że mają pieski i że chętnie mnie wezmą na wakację... A wy odmówiliście.

- nie można. Luis jest uczulony na sierść. Dlatego nie jeździmy do nich. A ty tam nie pojedziesz, bo przyniesiesz ze sobą sierść psów. A Luis naprawdę jest bardzo mocno uczulony. Może trafić do szpitala.

- Mhm... No dobrze.

Ruby i Nick napisanie matur też świętowali. Obiecali, że się, że mną spotkają jak ja będę mógł się wyrwać z domu. Wtedy razem będziemy świętować napisanie matury też pani Ruby. A ja wtedy powiem, co czuje Nickowi. Teraz dam radę.

Przyjaciel z dzieciństwa  𝑌𝑎𝑜𝑖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz