Cały następny dzień szukałam wzrokiem Klary, ale nie przyszła tego dnia do szkoły. Bardzo chciałam znów jej się przyjrzeć. Znowu poczuć to dziwne uczucie zatarcia się granicy między jawą a snem. Wiedziałam, że na razie nie będę miała odwagi, by znów z nią porozmawiać, chciałam jednak dowiedzieć się o niej jak najwięcej, po samym obejściu, które sobą reprezentowała. Zawsze wydaje się nieuchwytna, a ja spędzam przerwy głównie z Alkiem, Bianką i Piotrkiem. Jednak od momentu rozmowy o niej z Bianką i gdy wróciłam do mojego opisu jej książkowej wersji, mocniej mnie zainteresowała.
Przed snem myślałam o niej oraz o tym, że jutro zaczyna się kalendarzowa jesień. Uprzedziłam dziadka, że rano wychodzę i gdzie będę. Mniej więcej. Właściwie nie wiedziałam, gdzie zaprowadzą mnie BFP. Wiedziałam tylko, gdzie mam się stawić o ósmej, o ile dobrze rozwiązałam wskazówkę. Czym będą duszki? Czyżby chcieli ubrać na siebie prześcieradła i mnie trochę nastraszyć? Nie, to chyba nie do końca w ich stylu.
Nie wymyśliłam jeszcze co mógłby znaczyć ten ich skrót. BFP. B jak Bianka, P jak Piotrek, ale F? Jakby dłużej się nad Alkiem zastanowić, ma przecież wiele imion i przydomków. Babcia zwracała się do niego per Florku. Nie byłam jednak przekonana do tego rozwiązania. To też nie w ich stylu.
Poczułam, że jest mi zimno, więc z trudem podniosłam się z łóżka, by zamknąć okno. Pomyślałam, że to czas, aby przyzwyczaić się, do zamykania go na noc. Dni były coraz krótsze, a noce chłodniejsze.
Stojąc przy parapecie spojrzałam klejącymi się ze zmęczenia oczami na rozgwieżdżone niebo.
- Życzę sobie... - zaczęłam niespodziewanie, przerywając ogarniającą ciszę.
Nie spadała w tym momencie żadna gwiazda, a ja nie dokończyłam, bo zauważyłam w dole poruszenie. Ktoś szedł trawą.
Postać się zbliżała i po chwili rozpoznałam w niej Klarę. Zauważyła mnie i się uśmiechnęła. Gdy dotarła do ściany budynku, zaczęła się wspinać po murawie. Nie pomyślałabym, że tak potrafi. W końcu jej twarz znalazła się na przeciwko mojej. Oddzielała nas tylko szyba. Chwilę się w siebie wpatrywałyśmy. Klara otworzyła usta i chuchnęła na szkło, które od razu zaparowało. Zaczęła kreślić linie palcem. Duchy?
Usłyszałam jak przelatuje obok mnie potężna mucha. Machnęłam ręką obok ucha. Ta jednak nie dawała mi spokoju.
Wibracje. Pora wstawać.
Wyłączyłam telefon i chwilę myślałam o swoim dziwnym śnie. Następnie wstałam i szybko się ubrałam.
***
Jesień z pewnością już się rozpoczęła, bo poranek był chłodny, a niebo było raczej szaro-granatowe. Założyłam kaptur bluzy i rozłożyłam lekko ręce, by poczuć lepiej wiatr. Co jakiś czas zmieniał kierunek.
Szłam pieszo w stronę miejsca, gdzie parę tygodni temu zostawiliśmy Alka. By się czymś zająć, w głowie powtarzałam różne słowa na litery "B", "F" i "P". Błękitny fiołek Piotrka. Bardzo frasobliwi przyjaciele. Brudzący falset pikowy.
W końcu zauważyłam charakterystyczny skręt drogi i zaczęłam się rozglądać. Gdzieś tu musi być któryś z jej kolegów. Albo kolejna wskazówka. Śledząc wzrokiem wysoką trawę, dostrzegłam jak na niektórych jej końcach bujają się białe kokardki. Obok nich trawa była naruszona. Z pewnością ktoś tędy przechodził.
- Halo? - powiedziałam nie za głośno i niepewnie. Dziwnie mówiło się w przestrzeń. - Już tu jestem.
Odczekałam chwilę, po czym weszłam w trawę, po drodze zdjemujac wstążki z wysokich traw i chwastów. Wędrując za nimi, uśmiechnęłam się pod nosem - fajne te ich duszki.
Prowadziły mnie do skraju lasu, a potem w jego głąb. W pewnym momencie zza drzew wyszły dwie postacie, podobnego wzrostu, ubrane na biało. Od razu pomyślałam, że to Bianka i Alek, ale schowali swoje twarze i czupryny.
- Hej - zagadnęłam, a jedno z nich nałożyło mi poszewkę od poduszki na głowę. - Gdzie mnie prowadzicie?
Tym razem usłyszałam tylko "ciiii", wyszeptane z pewnością przez Alka i posłusznie więcej się nie odzywałam. Musieli mieć naprawdę dobrą zabawę przygotowując to wszystko dla mnie.
W końcu stanęliśmy w miejscu. Zostałam parę razy obrócona, po czym usłyszałam szelesty i trzaski oddalających się kroków. Stałam tak chwilę, aż w końcu zrozumiałam, że jestem na miejscu. Już nikt nie trzymał mnie za ramiona. Zdjęłam poszewkę i spojrzałam przed siebie na wznoszące się gałęzie drzewa. Było idealne do wspinaczki. Dostrzegłam też białe wstażki, przewiązane o niektóre gałęzie. Jakiś szum przeszedł po niebie. Obejrzałam się wokół siebie, by sprawdzić, czy dojrzę za którymiś krzaczorami BFP, ale naprawdę dobrze się schowali. Podeszłam bliżej drzewa i zaczęłam się wspinać.
Gałęzie, które wyglądały tak niesamowicie kusząco, by je wypróbować, okazały się odrobinę dalej od siebie, niż wyglądało na to z dołu. Miałam doświadczenie we wspinaczce, a tu musiałam trochę się wysilić. Ale była to dobra zabawa. Wiatr co jakiś czas sunął z różnych stron, jakby chciał mi powiedzieć, że wspina się razem ze mną.
Im było wyżej, tym było łatwiej i gęściej. Wybierałam szlaki, które wyglądały najciekawiej i po drodze zdejmowałam wstążki. W końcu pień drzewa był już na prawdę cienki. Był do niego przywiązany pakunek i była przybita deska.
Bianka tu była <3
SAKWA
PM pozdro
Przeczytałam wszystkie podpisy z uśmiechem. Odgarnęłam włosy z twarzy i wzięłam zawiniątko. W przeźroczystej kalce schowany był marker i złożony kawałek papieru. Podpisałam się na desce i rozwinęłam papier.
Niebo nade mną zahuczało, gdy bujałam się pod szczytem drzewa. Drugim przedmiotem okazała się mapa wielkości kartki A3. Było zaznaczone na niej wiele szczegółów, charakterystycznych miejsc w lesie, łącznie z tym drzewem. Baza również widniała na mapie i wychodziło na to, że jest całkiem blisko.
Spojrzałam pod siebie. Było pusto. Zaczęłam uważnie schodzić po gałęziach, a wiatr stawał się coraz gwałtowniejszy. W oddali słyszałam grzmoty. Schowałam mapę i marker do kieszeni bluzy.
Byłam chyba w połowie drogi na ziemię, gdy nagle rozległ się taki trzask, jakiego się nie spodziewałam. To wytrąciło mnie ze skupienia i całym swoim ciężarem naparłam nie na tą gałąź. Od razu poczułam że pod rękoma mam za słabe i krótkie odnogi. Dłonie sunęły przez chwilę po szorstkiej korze, a nogi i ciało obijało się gałęzie. Nagle jedna z nóg zahaczyła się przez chwilę o dwie wyrośnięte dość blisko siebie. Chciałam krzyknąć czując niespodziewany ból, ale wtedy ostatecznie spadłam i leżałam przez chwilę nieruchomo, pozostając w szoku.
- Natalia? - usłyszałam szelest kroków i głos Piotrka.
Obróciłam się w jego stronę i nagle zamarłam, czując ciągnący ból w nodze. Już wiedziałam, że tak szybko nie wstanę.
_________________________
Rozdział o pierwszym dniu jesieni, pierwszego dnia jesieni. :)
Buziaki!
CZYTASZ
Awokado
Fiksi Remaja*Zapraszam do poprzedniej części "Skok z Pomostu" * Zwyczajne wakacje przy koniach, Natalia zamieniła w ciekawą opowieść. Niestety wakacje się skończyły, a życie to nie bajka. Rodzice zostawiają ją u dziadka na wsi, gdzie będzie musiała sprostać re...