rozdział XIV

190 31 0
                                    

Im byłam bliżej, tym wolniej szłam. Chłód nocy odbijał się od mojej twarzy i dłoni, a światło księżyca, delikatnie przebijało się przez chmury. Piach pod podeszwami moich trampek lekko chrzęścił.

Oddychałam głęboko. A może jednak ktoś mnie tam porwie? Przyłożą do ust materiał ze środkiem usypiającym i gdzieś wywiozą. Ale nie, nie było już odwrotu.

Stanęłam przed sklepem. Za cztery minuty miało się wszystko zacząć, dowiem się jakie jest moje pierwsze zadanie. W sumie to nic strasznego. To tylko zabawa.

Poszłam po lewej stronie budynku, by dostać się do tyły, ale na ścianie zauważyłam białą kartkę z czarnymi literami wypisanymi markerem, które głosiły:

CZEKAJ PRZED SKLEPEM DO 23.23, POTEM MOŻESZ IŚĆ DALEJ.

A więc się cofnęłam. Z westchnieniem stwierdziłam, że minęła tylko minuta i czekałam dalej. Żeby czas mi się zbytnio nie dłużył zaczęłam się przyglądać pobliskim domom. We wszystkich światła były pozgaszane. W jednym z ogródków zauważyłam czarno białego kota, któremu aż lśniły się oczy w tych ciemnościach.

Szelest. Tak, coś jest w pobliskich krzakach. Lub ktoś.

Ostrożnie podeszłam do źródła dźwięku, a wtedy z zieleni wystrzeliła,  czarna, zakaptórzona postać i pobiegła przed siebie.

Zatrzymałam się i uśmiechnęłam. Mogli się trochę lepiej ukryć.
Została minuta, więc zaczęłam iść tiptopkami za sklep. Jeden krok co dwie sekundy. Gdy doszłam już na miejsce, nie zastałam nikogo. Jedyne co ujrzałam to mapkę pod moimi stopami. Była napisana białą kredą. Droga prowadziła do jakiegoś zielonego domu. Zapamiętałam trasę i poszłam.

Im byłam dalej tym głośniejsze słyszałam dźwięki. Muzyka i podgłośnione głosy niosły się hukiem po okolicy. W końcu ujrzałam źródło dźwięku. Był to właśnie ten domek, który miał być moim celem. Przez jedno z okien wypadało lekkie światło, a dźwięk z pomieszczenia był naprawdę głośny i nieprzyjemny.

- Brawo, cieszymy się, że tu przyszłaś.

Za mną stał Alek, Piotrek i Bianka. Wszyscy ubrani na czarno, z uśmiechami na twarzy.

- Dlaczego w tym domu jest tak głośno? - zapytałam.

- O to właśnie chodzi - zaczął Piotrek. - Właściciel i mieszkaniec tego domu, ma cały czas włączony telewizor. Dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Spojrzałam na niego zdumiona. Chłopak dalej kontynuował.

- W dodatku podgłośniony prawie na maksa. W nocy ogląda tewizję, później przy niej zasypia i budzi. I tak w kółko. Sąsiedzi wokół ledwo mogą spać.

- Niektórzy wogle nie śpią - dodała szybko Bianka. - Na przykład Michał. Chodzi do czwartej klasy. Biedny chłopak wprost śpi na lekcjach. To nie sprzyja zdrowiu.

- A co on je? - zapytałam wskazując na dom, mając na myśli mężczyznę uzależnionego od telewizji.

- Żona mu gotuje, a co.

- To ona nic z tym wszystkim nie robi? - wykrzyknęłam zdumiona. Na szczęście w tym hałasie, mój krzyk się zbytnio nie wyróżniał.

- Szczerze mówiąc to podobno, jak jego starsza córka się mu przeciwstawiła, wyrzucił ją z domu...

- Nikt jej od tamtego czasu nie widział. Podobno wyjechała daleeko na studia.

- Do prawdy, godny kary człowiek! W dodatku ma jeszcze dziecko! - powiedziałam z żalem.

- I syna. Pamiętasz tych dwóch chłopaków z przed sklepu? Chodzi mi i tego mniejszego, nie o Robsona - wtrącił Aleksander.

- Ok... To co właściwie mam zrobić?

- Uciszyć ten dom - odpowiedziała krótko Bianka.

- Jak?

- Jak chcesz. Właśnie chodzi o to, że musisz sama to wykombinować.

- No dobra...

Zaczęłam myśleć. Co robią w takich sytuacjach postacie z książek?

Moją pierwszą myślą było po prostu wejście do domu i wyłączenie telewizora, ale bałam się. Ten człowiek był na prawdę niebezpieczny, skoro potrafił się posunąć nawet do wywalenia własnej córki z domu. Później jednak wpadłam na lepszy pomysł. Może by tak pozbawić cały dom prądu? To była  myśl. Miałam tylko nadzieję, że nie będę musiała później ponieść za to konsekwencji.

- Ok, chyba mam pomysł.

Oddaliłam się od przyjaciół w poszukiwaniu jakiejś skrzynki z bezpiecznikami. Czy na pewno dobrze robiłam? Dam ulgę kilku rodzinom. Żonie tego faceta a nawet temu wrednemu chłopcu, który koleguje się z Robsonem. Ale czy mówili prawdę? Czy nie wprowadzili mnie w błąd? Czy na prawdę jest z tym aż tak źle?

Przeszłam przez niską furtkę i podeszłam do jednej ze ścian domów. Metalowe, białe drzwiczki były bez kłudki, ani zamka, tylko na zasówę, więc miałam jeden problem z głowy. Później musiałam się tylko zastanowić który z bezpieczników wyłączyć, lecz na koniec wyłączyłam po prostu wszystkie po kolei.

Nagle zrobiło się cicho.

Cisza była naprawdę przerażająca w porównaniu do poprzedniego hałasu. Wszystko jakby wstrzymało oddech. Wielka cisza zaczęła ogarniać całą okolicę. Prawie że widziałam sąsiadów, którzy próbując zasnąć, teraz otwierają szeroko oczy ze zdziwienia i myślą z niedowierzaniem: "czy właśnie stało się to co myślę?".

Szybko otrzasnełam się i poszukałam w kieszeni nerki kłudki. Szybko ją zainstalowałam i poszłam po jakiś patyk. Przy drzewie zrobiłam dość dużą dziurę, do której wrzuciłam kluczyk i zakopałam go. Chciałam dać im szansę na znalezienie go, ale nie od razu. Dlatego nie kamuflowałam przekopanej ziemi.

Usłyszałam podniesione głosy i trzaskanie drzwiami. Pochylona wybiegłam z ogrodu i przeszłam przez furtkę.

- Ty... - Cała trójka wpatrywała się we mnie zszokowana. Jednak ja zaczęłam biec z powrotem przed sklep, a oni przebudzeni z transu, pobiegli tuż za mną.

- Naprawdę to zrobiłaś! - ucieszyła się Bianka.

- Ja chciałem... Ale nie sądziłem, że ci się uda! Naprawdę, jesteś niesamowita! - mówił Alek.

- Jak ty to w ogóle zrobiłaś? - pytał Piotrek.

- Założę się, że musiał mieć genialną minę!

Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. A później powiedziałam co dokładnie zrobiłam.

- Słusznie - stwierdził Aleksander. - Gdybyśmy coś zniszczyli, bylibyśmy temu wszystkiemu winni, a tak to jedyne co, to wyłaczyliśmy bezpieczniki i założyli kłódkę. Nic złego nie zrobiliśmy. Klucz jest w ogrodzie.

- Oczywiście, że to nic złego! Zobaczysz, cała wieś będzie o tym huczeć! - zapewniała Bianka.

- To co teraz robimy? - zapytałam.

- Pierwsze zadanie masz zaliczone. Oczekuj kolejnego - powiedział Piotrek.

- Mogę cię odprowadzić, żebyś nie musiała sama chodzić po ciemku - zaproponował Alek.

- Dobra.

________________________-_____________

Tratata kolejny rozdział.  Też czujecie zbliżające się lato?

W komentarzach piszcie co myślicie o tym zadaniu, które musiała zrobić Natalia oraz czy według was wybrała dobre rozwiązanie.

Miłego dnia!

AwokadoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz