rozdział XV

200 28 4
                                    

Zgodziła się bo nie lubiła chodzić po ciemku. Teraz gdy już tyle nie myślała o innych rzeczach zaczęła dostrzegać jak drzewa i krzaki zaczynają zmieniać się w szpetne skrzaty i Czarownice pokryte brodawkami. Starała się nie patrzeć na drzewa tylko skupić uwagę na Aleksanrze i ścieżce.

- Cieszę się, że udało Ci się wykonać zadanie.

- Ja też - uśmiechnęłam się. - Dziwnie by było, gdybym smuciła się z tego powodu. Jestem ciekawa co wymyślicie jako następne.

Chłopak nie odpowiedział od razu.

- Wszyscy mamy obowiązek nie poruszać tego tematu po misji - wyszczerzył się. - Dlatego, jeśli wybaczysz, nie mogę ci nic powiedzieć.

- Nie pogniewam się. Przynajmniej teraz wiem czemu unikaliście tego tematu w szkole.

- To jest ściśle tajne.

Znów szliśmy kawałek w ciszy. Zaczęłam się zastanawiać czy Bianka nie będzie miała później za złe Alkowi lub mi, że chłopak mnie doprowadził. Nie chciałam, żeby ich związek legł w gruzach przeze mnie. Wyglądali razem naprawdę uroczo.

Niedługo potem zza drzew zaczął wyłaniać się dom dziadka, usadowiony tuż pod piękną drogą mleczną. Lśniła niczym potok kryształów spływający do ciemnego, mrocznego oceanu.

- Jak ci się podoba w naszej szkole?

- Ymm... - zastanowiłam się chwilę po wyrwaniu z rozmyślań, po czym odpowiedziałam uśmiechnięta:

- Jest bardzo miło i przyjaźnie. Może jedynie babka od matmy jest trochę bardzo nieprzyjemna. Dzięki, że mnie wprowadziłeś w szkołę. Sama bym się pewnie nie odnalazła.

- Czułem się zobowiązany. Przecież poznaliśmy się już wcześniej. Cieszę się że tak się stało. Gdyby nie to, pewnie nie dołączyłabyś do nas, a my znowu nie mielibyśmy co robić.

Zaśmiałam się cicho.

- To jesteśmy. Dzięki, że mnie odprowadziłeś.

- Nie ma za co. To cześć.

- Dobranoc.

***

Szłam drogą przez wieś. Właśnie wracałam z poczty, gdzie wysłałam paczkę Kindze. Tak jak obiecałam wysłałam jej moją książkę, którą rzetelnie pisałam przez całe wakacje.

Para liści zaczęła kręcić się pod wpływem wiatru. Był to naprawdę przeuroczy taniec, aż sama zapragnęłam tak zatańczyć. Zakręciłam się skocznie wokół własnej osi i spojrzałam w niebo. Jaki przecudowny dziś dzień! Puchate chmurki powoli sunęły po czystym niebie. A gdyby tak sięgnąć ręką by dotknąć chmur? Wyciągnęłam rękę. Była miękka i po chwili rozpływała się pył.

- Hej, co robisz? 

Prawie podskoczyłam z zaskoczenia. Przede mną stała Bianka i przyglądała mi się podejrzliwie.

- Emm... Rozciągam się - odparłam szybko.

- Niech ci będzie, nie będę tego drążyć. Właśnie wybieram się do Alka. Chcesz iść ze mną? - zaproponowała pogodnie.

Zastanowiłam się. Na pewno zaprasza mnie z grzeczności. Nie chcę im przeszkadzać. Niech udoskonalają swój związek bez przeszkód.

- Nie chcę robić problemów...

- Co ty wygadujesz? - przerwała mi szybko Bianka. - Koniecznie musisz iść ze mną. No choć! - pociągnęła mnie za rękę.

______________________________________

Tak, taki krótki rozdział. Nie wiem czy chce mi się ciągnąć dalej tą książkę, chociaż mam w głowie to, co ma się jeszcze dziać. Napiszcie w komentarzu co myślicie na ten temat i czy mam przestać to pisać. Nie obrażę się jak coś ;)

AwokadoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz