rozdział XI

236 29 4
                                    

O tak. Dzisiejsza noc była wspaniała gdy błądziłam marzeniami wokół Awo. Było to  równie magiczne jak i piękne. Niestety zawsze w pewnym momencie sen znika, a nastaje poranek, przed którym można się jeszcze na chwilę skryć pod osłoną powiek.

Mogłabym jeszcze długo tak leżeć i nadsłuchiwać śpiewu ptaków. Niestety nie wiadomo skąd w mojej głowie ukazało się wspomnienie, przypominające, że dziś jest pierwszy dzień szkoły. 

Zerwałam się gwałtownie na równe nogi i wyjęłam z walizki pierwszą lepszą koszulkę i czarne dżinsy. Bez zbędnego biegania do łazienki ubrałam się i rozczesałam włosy. Później szybko umyłam twarz i wkroczyłam do kuchni by zjeść śniadanie.

- Widzę że dziś nie masz zamiaru spóźnić się do szkoły - zauważył dziadek, zerkając na wiszący na ścianie zegar z kukułką. Prowadzona jego wzrokiem natknęłam się na godzinę szóstą pięć.

- Byłam pewna... - zaczęłam, ale wiedziałam, że nie ma sensu tego ciągnąć. - Tak, dokładnie. Poza tym muszę przecież zająć się jeszcze Awo.

- Dobry pomysł.

Byłam pewna... że jestem już spóźniona. Dobrze, że wcześniej nie spojrzałam na zegarek bo teraz pewnie nadal leżałabym w łóżku i zamiast pogłębiać więź z koniem to dziadek by go nakarmił.

Po obfitym śniadaniu składającym się z porządnej porcji jajecznicy i kubku kakao, zrobiłam sobie do szkoły bułkę z szynką i dorzuciłam batonika od dziadka. 

Gdy wszystko do szkoły było gotowe, pobiegłam do stajni by przywitać się z Awo. Koń ze znudzeniem żuł resztki siana, ale słysząc moje kroki od razu postawił uszy do góry. 

- Hejka Awo.

Koń patrzył na mnie z wyczekiwaniem, jakby czegoś nie rozumiał.

- Tak masz na imię - wyjaśniłam. - Awokado.

Na dźwięk swojego imienia cofnął się o krok. W oczach ujrzałam niepokój. Coś było nie tak. Chyba wybrałam mu nieodpowiednie imię.

Postanowiłam spróbować jeszcze raz.

- Awokado.

Koń cofnął się tak bardzo, że aż uderzył zadem w ścianę.

                                                                                                      ***

Droga do szkoły byłaby dziś wyjątkowo przyjemna. Słońce ładnie grzało, co wskazywało na późniejszy wzrost temperatury. Niestety zbyt bardzo się martwiłam o mojego konia. Źle reagował na swoje imię. Kto wie z czym mu się kojarzy? Wygląda na bardzo zadbanego konia, więc żadnych...

Brr...

Porostu nie mogę się do niego zwracać pełnym imieniem i tyle. Koniec tematu.

Oczywiście, że później jeszcze się nad tym zastanowię, ale samo myślenie o tym wszystkim jest takie dołujące.

- Hej Natalia! - usłyszałam znajomy głos. No tak, kto by się spodziewał.

- Cześć.

- Co masz taką zmartwioną minę? Do szkoły trzeba chodzić nie ma rady.

Lekko się uśmiechnęłam.

- Nie o to chodzi... - powiedziałam. - Wiesz może jakie mamy dziś lekcje?

O tak, ta wiadomość chociaż trochę mi się przyda.

Na moje słowa chłopak się roześmiał.

AwokadoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz