rozdział IX

232 32 4
                                    

Zostałam sama z Bianką. Chłopcy po herbacie u mojego dziadka, wrócili do domu, a Bianka jeszcze została, żeby popodziwiać pasącego się wałacha. Siedziałyśmy na płocie i wpatrywałyśmy się w jasną dal, która czaiła się ku horyzontowi.

- Ta dziewczyna... Klara - zaczęłam. Wciąż wpatrywałam się przed siebie. Bianka odwróciła do mnie twarz, ciekawa tego, co chcę jej przekazać. - Ja ją... w pewnym sensie znam - wydusiłam. Czy warto jej to powiedzieć? Pewnie by mnie wyśmiała. 

Byłam zła na siebie, że właśnie zaczęłam ten temat. Pochyliłam głowę i czekałam, co na to powie dziewczyna.

- W sensie? Nie rozumiem - powiedziała zawiedziona. - Znasz ją z dzieciństwa?

Między uszami poczułam lekki wietrzyk, a liście drzew zaszumiały. Po ciele przeszedł mi dziwny dreszcz, jakby wokół było coś magicznego.

- Nie. Po prostu... Wydaje mi się dziwnie bliska -  powiedziałam szybko. To było najlepsze wyjście z sytuacji.

- Bliska? Klara? - zaśmiała się.- Weź nie żartuj. To jest chyba najgorsza osoba z naszego rocznika.

- Co masz na myśli?

- Jeżeli chcesz usłyszeć górę przykrych rzeczy o sobie, to ona zawsze jest chętna.

To nie możliwe. Przecież zrobiłam ją jako dobrą postać... Może to jednak nie ona? Może to były jakieś zwidy, lub tylko coś mi się zdawało? Ale nie mogłam tego tak zostawić. Muszę dowiedzieć się o niej więcej.

- Twój koń jest naprawdę piękny. Chociaż zawsze jakoś nie ciągnęło mnie do koni, właśnie przez Klarę, to teraz stwierdzam, że jednak bije od nich piękno.

- Tak, to prawda. Mogę siedzieć godzinami na pastwisku i obserwować te fascynujące stworzenia - rozmarzyłam się.

Spojrzałam w stronę Awo. Bawiło mnie to, że od początku mojej rozmowy z Bianką, miał jedno ucho skierowane w naszą stronę i udawał, że jeszcze skubie trawę. I wiedziałam o ty tylko ja, ponieważ moja koleżanka nie znała się jeszcze zbyt dobrze na koniach.

- Często to robisz?

- W każde wakacje. Mam swoje takie jedno miejsce na świecie, gdzie mogę być sobą - westchnęłam starając się przyjrzeć złotemu słońcu, które nadawało liściom lśnienia, sprawiając wrażenie, jakby były utkane z jego promieni.

- Chciałabym kiedyś to miejsce zobaczyć. - Oczy Bianki przepełniły się blaskiem.

Zastanowiłam się chwilę, po czym zapytałam:

- A czy na razie wystarczy ci zobaczyć to miejsce w wyobraźni?

Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.

- Jeszcze się pytasz? Jeśli na razie, to mi to na dzień dzisiejszy w zupełności wystarcza.

- To choć! - zeskoczyłam z płotu, po czym zawołałam w stronę konia - Awo!

On od razu skierował ucho w przeciwną stronę, udając, że mnie nie słyszy. Zaśmiałam się i dotknęłam ramienia Bianki.

- Berek!

Całe roześmiane biegłyśmy w stronę mojego nowego domu, a ja czułam na plecach wzrok Awokado.


                                                                        ***

Koleżanka z zachwytem oglądała mój pokój. Podobały jej się ściany i nieograniczona ilość miejsca. Podeszłam do biórka i wyjęłam z szuflady gruby zapisany zeszyt, na którym były widoczne ślady po częstym używaniu. Przejrzałam szybko strony i podeszłam do Bianki.

- Proszę, - pokazałam jej zeszyt - dzięki temu przeniesiesz się do mojego najukochańszego miejsca.

Już miałam wręczyć jej plik kartek, gdy poczułam coś dziwnego. Jakbym musiała otworzyć książkę i coś sprawdzić. Dlatego tak zrobiłam. Usiadłam przy biurku i otworzyłam zeszyt na rozdziale piętnastym. 


  Dopiero teraz ujrzałam twarz dziewczyny. Niewinny uśmiech na wąskich ustach, w błękitnych oczach pod maską szczęścia, ukryty smutek, kruczoczarne włosy i blada, lekko opalona skóra. Kształtny nos i kilka złotych piegów. Nigdy nie spotkałam podobnej mieszanki. Ale przyznam, była ładna.
- Natalia jestem. Ale jako wredna ja, Michalina - przedstawiłam się.
- Masz piękne imię. Zatem, będę do ciebie się zwracała, Natalio. Ja mam na imię Katarzyna, ale nie cierpię tego imienia, więc proszę, nazywaj mnie Anną.  


Tak, to z pewnością ona. 

- Wiesz co? Muszę jeszcze zerknąć na kilka rzeczy... Przyniosę ci to jutro do szkoły.

- Okej, nie ma sprawy - uśmiechnęła się Bianka.

- Mam się bać jutrzejszego dnia? Pewnie wszyscy będą mnie obskakiwać.

- Nie martw się, będę z tobą i ci powiem z kim nie warto się kumplować.

- To z kim w tym razie warto? - zaśmiałam się.

- No oczywiście, że ze mną!

Obie zaczęłyśmy się śmiać, a potem rzucać się poduszkami, których było zaledwie dwie. Gdy już nam się znudziło, usiadłyśmy, opierając się o ramę łóżka.

- Lubię cię - powiedziała Bianka.

- Ja ciebie też lubię - powiedziałam rzucając w nią najbliższą poduszką. Dziewczyna się roześmiała, a potem wstała.

- Przepraszam, ale muszę już iść.

- Odprowadzę cię cię do furtki.


***

Znów przysiadłam przy biurku i tym razem otworzyłam ją na końcu rozdziału, a później na fragmencie z następnego rozdziału.


  - Musimy się stąd wydostać! Oto mój plan...
- O nie, ja tu jestem już kilka dni. Wskoczyłam do jednej z ich przyczep, żeby ratować Mozarta. Niestety znaleźli mnie i tu związali. 

***

  - Uciekasz...?- usłyszałam głos Anny- Katarzyny.
- Tak. Choć z nami.
- Nie macie czasu... Proszę, oto historia pewnej dziewczyny. Powinna Ci się spodobać.
Wzięłam kawałek kory od dziewczyny i schowałam do kieszeni.   


Pamiętam, że chodziło mi w książce o to, że Anna Katarzyna też kiedyś była "zła". Dlatego nie lubiła swojego prawdziwego imienia. Dlatego w książce dała Natalii tą opowieść. Żeby ją w pewnym sensie ostrzec. Ale ona nie była już zła i nie było do końca wyjaśnione jak to się stało, że zeszła ze złej drogi.

Czy to możliwe, że...

_____________________________________________________________________________

Co sądzicie o rozdziale? Dajcie znać w komentarzu! 

AwokadoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz