ROZDZIAŁ 5

216 13 1
                                    

Czas w jego towarzystwie minął mi naprawdę szybko. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek dojdziemy do porozumienia. Krępowałam się trochę przy nim, bo jednak ma coś takiego w sobie, od czego nie mogę oderwać wzroku.

Kiedy patrzył dzisiaj na mnie, nie mogłam opanować moich piekących i zaczerwienionych policzków. Pewnie zdążył to zauważyć, ale tego naprawdę nie dało się tego uspokoić. Leciało od niego ciepło, które poczułam chyba pierwszy raz w życiu. Nigdy nie nawiązałam z nikim takiej relacji. On wziął mnie za zwykłą koleżankę, a ja nie mogę o nim zapomnieć.

Nie mogę się tak przywiązywać do ludzi po jednym dniu. Zdecydowanie to do mnie nie pasowało. Nawet jeśli obydwoje byśmy coś poczuli, ja i tak nie mogę z nim być. Może za pięć lat moje życie będzie normalne, ale na pewno nie teraz. Teraz nic nie jest normalne i nie wiem, kiedy znowu będzie.

Do tej pory czuje zapach jego perfum. Pewnie przez to, że siedzieliśmy razem w ławce, a on delikatnie pocierał się rękawem swojej bluzy o mój i to właśnie w tym miejscu delikatnie na skrawku mojej bluzy czuć jego zapach.

Zdecydowałam się zdjąć bluzę. Lekki wiatr dotarł do mnie. W topie odczułam, że zrobiło się chłodniej niż wcześniej. Zostałam w nim, aby tylko czuć zapach bliżej siebie. W sumie nie wiem, po co to zrobiłam, ale dzięki temu miałam łatwiejszy dostęp. Jego zapach był naprawdę oszałamiający. Nie rozumiem co we mnie do końca siedzi, bo taka krótka znajomość wywołała u mnie takie motylki w brzuchu, ale to naprawdę było cudowne.

Po szkole jednak nie zamierzałam udać się od razu do domu, zmierzałam już w znanym mi kierunku. Z daleka mogłam dostrzec, że jest tam więcej osób niż ostatnio. Obok było boisko, więc na pewno kręcili się tu uczniowie. Jednak nie zrezygnowałam ze swojego pomysłu. Jak najszybciej chciałam znaleźć się tam, gdzie czułam największy spokój.

Słoneczniki wyglądały tu dzisiaj tak samo, jak ostatnio. Nic się nie zmieniło prócz bardziej wydeptanej ścieżki. Podążałam za nią, aby dostać się na sam środek tego cudownego miejsca.

W brzuchu zaczynało mi burczeć z głodu, bo nie zdążyłam zjeść posiłku, jaki mi się marzył, ale nie przejmowałam się tym.

Szłam wzdłuż, docierając w końcu na miejsce docelowe. Większa ilość ludzi nie przytłaczała mnie jakoś bardzo, chociaż zdecydowanie wolałabym zostać tu sama. Pewnie niejedna osoba z nich miała to miejsce za swoje ulubione. I sama się im nie dziwię, odkąd je zobaczyłam, również stało się to moim miejscem.

Wokół biegających dzieci rodzice siedzieli na kocach, rozglądając się, co ich dzieciaki robią.

Zajmowali się nimi. A to było coś, czego zawsze mi brakowało. Zazdrościłam im, a oni nie zdawali sobie sprawy nawet jak bardzo. Biegali, śmiejąc się do swoich kolegów i koleżanek. Czuli się tak nie zobowiązani, bezpieczni. Czyli tak jak ja pragnęłam od zawsze.

Żaden z opiekunów nie był tu zainteresowany sobą, liczyły się tylko dzieciaki. Nie chcieli stracić ich z oka w tych wielkich kwiatach. Ich pociechy zdążyli już zagnieść trochę kwiatów, ale nikomu to nie przeszkadzało. Liczyło się tylko ich szczęście.

Przyjrzałam się bliżej, zauważyłam kobietę ze swoim dzieciakiem. Siedzieli na kocu jak inni obok. Jej mała córeczka wyglądała na około trzy latka. Siedziała na swojej mamie między jej nogami, a ona plotła jej małe warkoczyki na jej ciemnawych włosach. W rączce miała misia, którym ciągle wymachiwała, przeszkadzając tym swojej rodzicielce. Jej natomiast to nie przeszkadzało. Robiła swojej córce delikatnie fryzurę, nie karcąc jej, że przeszkadza swoją zabawką. To było naprawdę urocze, a mi w oku zdążyła uronić się łezka. Przez chwilę nawet nie poczułam, kiedy zaczęła spływać mi po policzku ciągle w dół, zjeżdżając aż na brodę.

BREAKING HEARTS 16+ || ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz