Rozdział 15

5 2 0
                                    

Między światem a pól wiatrem, między sennymi marzeniami, a rzeczywistością czekał on...I nawet jeśli nie mogłam go odnaleźć on zawsze znajdywał mnie w moich sennych marzeniach...

Byłam tu zbyt wiele razy, by nie wiedzieć, że to nie jest mój sen. Tym razem znajdowałam się w lesie, w nocy. Temu nostalgicznemu nastrojowi towarzyszyły dźwięki cykad i huczenie sowy. Myślałam, że gdy szybko zrozumiem, że to się dzieje tylko w mojej głowie, to go szybko spotkam i będziemy mieli to za sobą, jednak tak się nie stało.

Zaczęłam iść przed siebie, zachowując czujność, mimo że to tylko sen czujności nigdy za wiele. Idąc przed siebie rozglądałam się to na prawo to na lewe, lub też za siebie szukając jakiegoś punktu zaczepienia. I gdy tak szłam przed siebie, nagle zobaczyłam delikatne światło. Zaczęłam biec, w jego stronę.

- Jacob! Wiem, że to tylko sen! Pokazuj się wreszcie, nie mam czasu na to! – Krzyknęłam, łapiąc powietrze.

Jednak odpowiedziała mi głucha cisza. Z każdym moim krokiem światło stawało się jaśniejsze i jaśniejsze, aż wreszcie sobie uświadomiłam, że to nie jest jakieś tam zwykłe światło, a najprawdziwsze ognisko! Jacob siedział, na pniu drzewa, całkiem tak jakby mnie nie zauważył. W ręku trzymał gitarę akustyczną, która lata świetlności miała za sobą. Odwrócił się w moim kierunku i się ciepło uśmiechnął. Po, czym jego palce zaczęły delikatnie muskać struny gitary, a on sam skinieniem głowy zachęcił mnie bym usiadła. Nie wiedząc czemu zrobiłam to.

- Jacob? – Zapytałam. Jednak chłopak był pochłonięty grą na gitarze. W końcu zaczął śpiewać, jedną ze znanych mi piosenek Metallici.

So close no matter how far Couldn't be much more from the heart Forever trusting who we are And nothing else matters

Never opened myself this way Life is ours, we live it our way All these words I don't just say And nothing else matters

Nigdy bym nie przypuszczała, że Jacob tak niesamowicie umie grać na gitarze, a co dopiero śpiewać w tym samym momencie.

Trust I seek and I find in you Every day for us something new Open mind for a different view And nothing else matters

- Del...Być może to jedno z naszych ostatnich spotkań w ten sposób... - Zaczął zaraz po tym jak skończył śpiewać. – Pamiętasz, kiedyś Ci o tym wspominałem, każda moc ma ograniczenia – Uśmiechnął się. – Jednak za nim to się stanie...Byłaś wraz Alfim u Alice i Leo? – Podkurczyłam nogi do brody.

- Byłam można nawet powiedzieć, że przywitali nas bombowo – Na mojej twarzy zaczął malować się grymas, bo zrozumiałam jakim zajebiście nie taktownym żartem rzuciłam.

- Zamierzacie jechać do Los Angeles? – Zapytał, ignorując mój istnie nie śmieszny żart.

- Tak jutro wyruszamy – Dodałam – Chwila, a skąd ty o tym możesz wiedzieć? – Zauważyłam. Jacob tylko się roześmiał, na co ja głośno westchnęłam.

- Pytam poważnie, dlaczego nam pomagasz, chociaż nienawidzisz Alfi'ego, a równocześnie twoja pomoc, nie jest bezpośrednia i łatwa do zrozumienia, ukrywasz się i czekasz aż ja z Alfim dojdziemy do czegoś sami. – Wyrzuciłam.

- Bo, czasem przyszłości trzeba trochę pomóc – Dodał zagadkowo. – Del, z dniem w którym wsiądziecie do pociągu, nie możesz ufać nikomu po za Alfim Leo i Alice, dlatego tak mi zależało byście chociaż w minimalnym stopniu sobie zaufali.. Los Angeles to przerażające miasto...Jest prawie w całości opanowane przez Pożeraczy, którzy tylko udają ludzi całe cztery miliony ludzi...Na każdym kroku będą was obserwować, a wy nie będziecie mogli nic z tym zrobić, dlatego tak ważne jest byście się nie rozdzielali...Noa wie, że go szukacie. Twoje spotkanie z Ophellia, to jedynie drobna zapowiedź tego co was może spotkać w Los Angeles...

Między Światem a Pól Wiatrem|ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz