Alfi obracał się na moim obrotowym krześle spoglądając w widoki za oknem. To już jest trzeci dzień odkąd w Denver pada śnieg. Dzisiejszego dnia było wyjątkowo zimno, bo nawet sople zdążyły pojawić się na dachu.
- Adeline – Powtórzył moje imię znudzony.
- Co? – Zapytałam, kiedy to Alfi wyrwał mnie zamyślenia.
- Na którą masz tą szkołę? – Oparł się o moje krzesło i odwrócił się w moim kierunku. Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić, która jest godzina.
- O matko – Wyskoczyłam spod kołdry jak oparzona. Chłopak napiął mięśnie, jakby też zaraz miał się poderwać ze swojego siedzenia. Spojrzał na mnie swoimi zielonymi tęczówkami, czytając ze mnie jak z otwartej księgi.
- Zaspałaś? – Zapytał z cieniem uśmiechu na twarzy.
- Czemu mi nic nie powiedziałeś? – Spojrzałam na niego oskarżycielsko.
- Po pierwsze skąd, miałem wiedzieć po drugie, gdybym nawet wiedział, to bym ci nie powiedział, bo wtedy bym nie miał takiego porannego show – Roześmiał się, gdy ja nerwowo przeszukiwałam szafę w celu znalezienia jakiejś sensownej kreacji na dziś. W międzyczasie rzuciłam mordercze spojrzenie Alfiemu.
- Czyżby twoja stuprocentowa frekwencja stanie się dziś 99%? – Zapytał z ironią. Nie mam pojęcia jak daleko są postawione granicę Alfi'ego, ale wiem, że moje zostały naruszone w tym momencie. Rzuciłam sukienkę na łóżko i podeszłam do niego bliżej. Kiedy, siedział był ode mnie niższy, co dodało mi pewności siebie.
- Słuchaj, nigdy przenigdy – Mówiłam podniośle, ale też wolno, by brzmieć jak najbardziej pewnie, bo tak się czułam – Nie miałam stuprocentowej frekwencji, jest to po prostu czysty idiotyzm – Chłopak na mnie spojrzał zdziwiony moją nagłą reakcją.
- Może i frekwencji nie masz stuprocentowej, jak sama twierdzisz, ale jedynki też nie masz - wzięłam głęboki wdech by nie wybuchnąć – K U J O N K O – Przeliterował te słowo, on był tak cholernie dobry wiedział, co powiedzieć i jak to powiedzieć by udało mu się mnie wyprowadzić z równowagi.
- To, że ty lubisz być tępy jak but, to nie mój problem – Odpyskowałam mu się. On był tak skomplikowany, czasem był wredny czasem nawet na swój sposób był miły, a innym razem przerażał mnie. Odwróciłam się do niego napięcie, ale on postanowił jeszcze coś dodać, kiedy to wychodziłam z pokoju, by się przebrać.
- Jeśli będziesz się unosić tak za każdym razem, kiedy ktoś postanowi Ci nadepnąć na odcisk, zginiesz – Kiedy to chciałam wtrącić swoje trzy grosze przerwał mi – Wiem dobrze, że nie zamierzasz mi przyznać racji, ale dobrze wiesz, że tak jest – Nic nie odpowiedziałam tylko zamknęłam drzwi za sobą i poszłam do łazienki.
Adeline serio zamierzasz o tym myśleć
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i przemyłam twarz. Zaczęłam się ubierać, dzisiaj ubrałam czarną skórzaną sukienkę i cieliste rajstopy.
Oh noo szlag by go trafił!
Pisnęłam w łazience, sfrustrowana , że Alfi wszedł mi do głowy i nie chcę z niej wyjść.
- Kogo szlauch trafił? - Zapytał głos zza drzwi. Podeszłam niepewnie do klamki i zacisnęłam rękę na niej. Zignorowałam fakt, że przekręcił moje słowa.
- I czego, żeś tu stoisz! – Powiedziałam będąc po drugiej stronie drzwi. Dla takich chwil jak te cieszyłam się, że moich rodziców nie było w domu, mama wracała o dziewiątej a tato wyszedł przed siódmą.
- Nie chciałbym ci przerywać tej zażyłej rozmowy z kimkolwiek ją prowadzisz, ale za pięć minut masz autobus
- Za ile! – Otworzyłam drzwi z impetem, gdyby Alfi nie miał tak dobrze rozwiniętego instynktu samozachowawczego to by dostał drzwiami, prosto w te jego buźkę. Nie zwracając większej na niego uwagi zaczęłam się szamotać po domu, a to plecak pakowałam, a to robiłam w locie makijaż, na domiar złego okazało się, że moje rękawiczki są w praniu więc musiałam wyciągnąć nowe.
CZYTASZ
Między Światem a Pól Wiatrem|ZAKOŃCZONE|
Fiksi RemajaRok 2067 na ziemie przybyły nikomu nie znane istoty, zwane Pożeraczami. Jednak organizacja Świat wspaniałomyślnie wprowadziła program ochrony obywateli, od tej pory każdy kto ukończył osiemnaście lat musiał się stawić na ceremonii ,,Przywołania stra...