Rozdział 18

6 2 0
                                    

Nie sądziłam, że dożyje tego dnia. A jednak. Siedzieliśmy wszyscy zebrani w salonie na kanapie, koło godzinny trzeciej w nocy...Alfi nerwowo krążył po salonie. Po tym jak wymieniliśmy między sobą się informacjami co się działo u ,,przeciwnej drużyny", nie odbyło się od opieprzu, dlaczego wraz z Alice śmiałyśmy wyjść z apartamentu, lecz nie trwało to zbyt długo. Po za tym w końcu doszliśmy wszyscy wspólnie do wniosku, że nawet jeśli pozostały byśmy w apartamencie to by oni i tak po nas przyszli.

- Dlatego właśnie mówiłem, by się nie rozdzielać, on chce ciebie Adeline, bo jesteś słabym punktem, tego tu durnia – Spojrzał na Alfiego.

- Uważaj sobie Jacob.

- O nie mój drogi to ty sobie uważaj, pamiętaj, że nie jesteś moim dwódcą, w momencie w którym zakon się rozwiązał. Pomagam wam tylko po to by nie dopuścić do powtórki z rozrywki. Zapewne nie raz wyzwałeś ten pakt, ale pamiętaj to on Ci ratuje dupę, gdyby nie on nie wiedziałbym, gdzie jesteście i nie mógł bym wam pomoc. – Alfi głośno westchnął.

- A czemu nie postanowiłeś ostrzec Alfi'ego, abyśmy się nie rozdzielali? – Zwróciłam się do Jacoba.

- Mówiłem Ci kiedyś...każde moce mają swoje słabe punkty i limity – Wyjaśnił. Po, czym sięgnął ręką do kieszeni.

Moja bransoletka

Naprawdę cały ten czas ją trzymał przy sobie. Pamiętam bardzo dobrze, kiedy mu ją dałam. To był ten jeden z irytujących dni w szkole, początek września. Znowu musiałam się wdrożyć w naukę, wtedy ni stąd ni z owąd podczas lunchu, przyszedł Jacob, stanął mi nad uchem i zaczął coś ględzić. Spojrzał na moją bransoletkę i obiecał, że da mi spokój na całe dwa tygodnie jeśli mu ją oddam.

Zgodziłam się.

Była to bransoletka z muliny, ciemno zielono, biało czarna, moje trzy ulubione barwy. Robiłam ją cały tydzień, ale jeśli ona miała być moim gwarantem spokoju...Teraz, gdy na nią spoglądam jest bardzo zmasakrowana.

- Jeśli ktoś mi podaruję coś swojego, jestem wstanie to wykorzystać, aby kontaktować się w snach z właścicielem tego przedmiotu, jednak każdy taki kontakt sprawia, że dana rzecz niszczeje, aż w pewnym momencie całkowicie się rozpada...

Patrzyłam jeszcze chwilę na zmasakrowaną bransoletkę, po czym Jacob z powrotem schował ją do kieszeni, przez chwilę przeszło mi przez myśl by spróbować mu ją zabrać jednak szybko zrezygnowałam z tego pomysłu.

- Niesamowite... - Podsumowała zaciekawiona Alice.

W końcu Alfi przestał chodzić po pomieszczeniu.

- Dzień naszej kłótni. Dzień, w którym Noa zniknął. – Zaczął poważnie Alfi nie odrywając wzroku od Jacoba.

- To prawda wiedziałem, dobrze wiedziałem, co Noa planuje. – Zawiesił się jakby wracał do tych wspomnień, jakby miał je idealnie przed oczami. – Chociaż, było to tak dawno pamiętam każdy szczegół, każdy skrawek tej rozmowy. Gala bolała głowa więc poszedł na górę położyć się spać, ty wraz Rose byliście na górze i czytaliście wspólnie książki, a ja wraz z Noa, siedziałem na dole, bujałem się na fotelu...

Pov: Alfi Generał zakonu Fortis

Wspomnienia – Siedziba zakonu Fortis 06.07.1206r.

- No nie bądź taki, jeszcze jedna kolejeczka... - Uśmiechnął się Noa, na wpółprzytomny.

- Nie wiem czy to taki dobry pomysł... - Powiedziałem nie pewnie. Tym bardziej, że jutro mieliśmy się stawić w zamku Camelot u króla Artura.

Między Światem a Pól Wiatrem|ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz