Rozdział 29

1.6K 113 26
                                    

Nikt nic nie mówił, lecz nie panowała cisza. W całej Mrocznej Puszczy słychać było bowiem, odgłosy przygotowań do bitwy. Ćwiczono manewry, przygotowywano broń i zakładano zbroje. Wszędzie wokół błyszczały pancerze, które przez zachodzące słońce zdawały się koloru świeżego miodu, a nie- jak w rzeczywistości- złota. Król Thranduil stojąc na wysokim tarasie, z dumą, ale i lekkim niepokojem, przyglądał się swoim poddanym. Widział ich zapał i zacięty wyraz twarzy, który zdawał się mówić, że zwycięstwo jest po ich stronie. Elf z całego serca pragnął, aby ich nadzieje stały się rzeczywistością, lecz coś kazało mu bać się tego, co przyniesie noc. Świat się zmieniał, czuł to w wodzie, czuł to w ziemi, czuł to w powietrzu. Odetchnął głęboko, próbując pozbyć się tego nieprzyjemnego wrażenia, lecz z marnym skutkiem, albowiem było ono zbyt silne. Albo przynajmniej wydawało mu się, że jest zbyt silne, ponieważ był ktoś, kto potrafił wyciągnąć go z nawet największego smutku. Królowa leśnego królestwa położyła mężowi dłoń na ramieniu. Thranduil odwrócił głowę, aby spojrzeć w jej piękne oczy. 

-Wszystko będzie dobrze- powiedziała kobieta łagodnie- dopóki będziemy razem, nic nas nie pokona. 

-Czasami żałuję, że jesteś taka- odparł cicho elf, kręcąc głową i z powrotem przenosząc wzrok na krzątającą się armie. Alarien stanęła obok niego, spoglądając na swych poddanych. 

-Jaka?- zapytała szeptem. Przez chwilę zapanowała cisza, przerywana dźwiękami uderzającego o siebie oręża. 

-Mądra, nieposłuszna i krnąbrna- rzekł Thranduil, znowu patrząc na żonę. Wskazał ręką na jej strój- powiedz mi, jaka królowa wkłada zbroje i staje u boku swojego wojska? 

-Prawdziwa- odrzekła kobieta- taka, która nie opuszcza swych poddanych w żadnym momencie. Nie opuszcza swojego męża, bo to przy jego boku jest jej miejsce. 

-Naprawdę musisz walczyć? 

-Nie będę walczyć, jeśli ty również zostaniesz w pałacu- powiedziała Alarien, uśmiechając się kpiąco. 

-To niesprawiedliwe- sapnął elf, patrząc na nią z lekką złością, ale i rozbawieniem- wiesz, że nie mogę tego zrobić. 

-A więc wiesz, że nie mogę, nie walczyć- podsumowała kobieta, kładąc głowę na ramieniu Thranduila. Stali tak przez jakiś czas, nie mówiąc nic, tylko przyglądając się wszystkiemu, co się działo dokoła. 

-Zastanawiam się, co się stało z Ninde- szepnęła królowa w pewnym momencie- mam nadzieję, że nic jej nie jest. 

-Też mam taką nadzieję- odparł elf. Po tej krótkiej rozmowie na powrót zapadła między nimi cisza. Oboje zatopieni byli w myślach, zastanawiając się nad tym, co przygotował im los.

 *** 

-Legolas, musisz tu zostać!- powiedziała, po raz nie wiadomo który Alarien. 

-Mamo, ale ja chcę wziąć udział w bitwie- odparł książę, a powtarzał to zdanie za każdym razem, gdy jego matka mówiła mu o przeczekaniu nadchodzącej potyczce w bezpiecznym miejscu. Oczywiście, jeśli jakąś z kryjówek można nazwać bezpieczną. 

-Kochanie, to niemożliwe- poparł żonę Thranduil- nie chcemy, aby coś ci się stało. 

-Przecież wiecie, że potrafię walczyć- rzekł poważnie Legolas. Był bardzo pewny siebie, sądził, iż jego bardzo dobre, jak na jego wiek, umiejętności posługiwania się łukiem, wystarczą, aby mógł wziąć udział w bitwie. 

-Synu, mówię nie i to jest moje ostateczne słowo- odpowiedziała mu Królowa Mrocznej Puszczy. Wiedziała, iż rani tym młodego elfa, ale nie miała wyboru. 

Nad życie (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz