Łotwa, Ryga
2024
Wciąż stałam oparta o ścianę z dłońmi Jamesa, zaciśniętymi wokół moich nadgarstków. Nie próbowałam się już wyrywać. Nie było takiej potrzeby, skoro odkrył już część prawdy.Bucky patrzył raz na mnie, raz na mój tatuaż. Otwierał co chwilę usta i zamykał je, zapewne nie bardzo wiedząc, co ma powiedzieć.
– Puścisz mnie? – spytałam spokojnie. Ostatecznie mogłam się sama uwolnić, ale nie chciałam się z nim teraz szarpać czy rozpoczynać bójki.
Przyjrzał mi się uważnie i opuścił powoli ręce, odsuwając się ode mnie. Wyglądał jakby czekał, kiedy wyciągnę pistolet i zacznę do niego strzelać. Minęłam go i wzięłam z wieszaka kurtkę. Założyłam ją szybko, wciąż czując na sobie czujny wzrok Jamesa.
– Powiesz mi w końcu prawdę? – podeszłam do łóżka i wyjęłam z leżącej na nim torby pasek, który założyłam na biodra i zaczęłam wkładać do niego moją broń. – Nikola!
Stanęłam na chwilę w bezruchu i odwróciłam się powoli w jego stronę. Dawno nikt nie wypowiadał mojego imienia z tym akcentem, co znowu przywołało wspomnienia. W większości były mało przyjemne.
– Chcesz poznać prawdę? Dobrze.
Zrobiłam kilka kroków w jego stronę.
– Prawda jest taka, że po ucieczce wpakowałam się w kolejny bajzel.
Kolejne kilka kroków.
– Prawda jest taka, że nie miałam możliwości się z niego wyplątać.
I kolejne.
– Prawda jest taka – zniżyłam swój głos do szeptu, żeby nie było słychać, jak się załamuje – że każdego dnia zastanawiałam się, co by było, gdybym jednak nie uciekła sama – uniosłam głowę, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Staliśmy teraz bardzo blisko siebie. Gdybym zrobiła jeszcze jeden mały krok i uniosła się na palcach, nasze usta zetknęłyby się.
Odsunęłam się od niego gwałtownie i podeszłam do drzwi. Zatrzymałam się jeszcze na chwilę z dłonią na klamce i zerknęłam na niego przez ramię.
– Im szybciej rozwiążemy sprawę z Karli, tym szybciej nasze drogi się rozejdą i wszystko wróci do normy – wyszłam, nie czekając na jego odpowiedź.
***
Po walce z Dora Milaje, do której oczywiście by nie doszło, gdyby nie John „Ja Tu Rządzę" Walker, i ucieczce Zemo poszliśmy sama nie wiem, gdzie. Po drodze oczywiście nie obyło się bez sprzeczki słownej między mną a Jamesem, która przerwana została przez telefon Sama.
– Chyba nie zamierzasz iść sam, co nie? – zerknęłam przez jego ramię na wiadomość od Karli. Chciała się z nim spotkać sam na sam na dachu nad placem północnym.
– Pójdę z tobą – Bucky spojrzał na Sama.
– Idę z wami. – Sam spojrzał na mnie i pokręcił głową.
– Damy sobie radę. Ty znajdź Zemo. Nawet, jeśli nie będzie nam już potrzebny, wolę wiedzieć, gdzie jest – minął mnie, nie dając szansy na odpowiedź. Spojrzałam na Jamesa.
– Co ty mu o mnie powiedziałeś? – spytałam z wyrzutem. Po naszej rozmowie w sypialni wyszłam na chwile z mieszkania, a kiedy wróciłam, Sam zachowywał się inaczej w stosunku do mnie. Z większym niż wcześniej dystansem i bardziej chłodno.
– Prawdę. – Odpowiedział, patrząc na mnie bez większych emocji.
– Po co? Nawet nie powiedziałam ci wszystkiego.
– Więc tym bardziej dobrze, że to zrobiłem – minął mnie i dogonił Sama.
Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki wdech. Nie mogłam ich winić. Sama byłam sobie winna.
Wróciłam się do mieszkania, żeby zabrać swoją torbę. Postanowiłam posłuchać się Sama i odnaleźć Zemo. Tym bardziej teraz, kiedy Sam już wiedział, istniało ryzyko, że Zemo także. Wolałam z nim to jak najszybciej przedyskutować, żeby na przyszłość mnie w coś nie wplątał.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak naprawdę, gdybym nie miała u niego długu, prawdopodobnie nie spotkałabym znowu Jamesa. Żyłabym sobie dalej spokojnie w moim mieszkanku w Wenecji, próbując unikać kłopotów.
Zerknęłam na telefon, kiedy usłyszałam dźwięk powiadomienia. Na wyświetlaczu zobaczyłam wiadomość od Jamesa. Dałam mu oraz Samowi mój numer na początku misji, tak na wszelki wypadek.
___
Barnes:
Daj mi znać, kiedy go znajdziesz.
Nikola:
😐🖕
___
Założyłam okulary przeciwsłoneczne, schowałam telefon do kieszeni i wyszłam z bloku. Nie miałam pojęcia, gdzie powinnam zacząć szukać, ale postanowiłam kierować się instynktem, a ten zaprowadził mnie na lotnisko. Znalazłam na nim Zemo, który właśnie wsiadał do swojego prywatnego samolotu.
– Znajdzie się miejsce dla pasażera na gapę? – musiałam podnieść odrobinę głos, żeby usłyszał mnie ze sporej odległości, w jakiej od niego stałam.
Baron uśmiechnął się lekko w moją stronę i zaprosił mnie ruchem ręki do środka. Weszłam za nim i kiedy wystartowaliśmy, usiadłam naprzeciwko niego.
– Co tu robisz? Myślałem, że zajmiesz się poszukiwaniem Karli razem z Samem i Jamesem – spojrzał na mnie.
Nie odpowiedziałam, co było dla niego wystarczającą odpowiedzią.
– Wydałaś mnie już? – pokręciłam głową.
– Nie – chciałam dodać, że „jeszcze nie", ale powstrzymałam się – jestem ciekawa, dokąd lecimy.
Kiwnął głową.
– Byłaś kiedyś w Sokovii?
– Nie miałam okazji.
– Zabiorę cię więc w pewne miejsce. Myślę, że ktoś taki jak ty, powinien je znać.
– A więc tobie też powiedział? – odezwałam się po chwili ciszy.
– Nie do końca. Usłyszałem, jak rozmawia z Wilsonem – wyjaśnił.
– Nie brałam w tym udziału – podkreśliłam swoje słowa. Dziewięć lat temu, podczas walki z Ultronem, Hunters także byli w Sokovii i także stawiali czoła zbuntowanemu wynalazkowi Starka. To był pierwszy moment, w którym Avengersi mieli realną styczność z Łowcami.
– Wiem – kiwnął głową – byłaś już wtedy na Madripoorze.
CZYTASZ
Shadow Hunter || Bucky Barnes
Fanfiction"Nigdy nie wiedziałam po co ojciec uczuł mnie walki, ale teraz to do mnie dotarło. Od początku było wiadome, że stanę się ich tajną bronią. Jedną z wielu." Po latach spotkali się ponownie. Dwie zranione dusze. Znowu mieli stanąć ramię w ramię do wal...