~24. Poszukiwania Alberta~

57 6 3
                                    

~Ada~

Kiedy obudziłam się było po dziewiątej. Obróciłam się w stronę łóżka Alberta, jednak go tam nie było. Pomyślałam że pewnie poszedł coś zjeść, a na samą myśl o jedzeniu sama zgłodniałam. Wzięłam swoje różowe ogrodniczki oraz bluzę w kolorowe paski i poszłam do łazienki się przebrać. Przebrałam się już z swojej różowej piżamy, uczesałam swoje rude włosy i związałam je klasycznie w kucyk. Odłożyłam piżamę na swoje łóżko i poszłam do jadalni. Kiedy doszłam nikogo to nie było, a spodziewałam się tutaj Alberta, ale najwyraźniej już zjadł. Nie zdziwiło mnie to zbytnio bo on ma tendencję do wczesnego wstawania. Zrobiłam sobie gofry z truskawkami i bitą śmietaną. Zjadłam je bardzo szybko, ponieważ to było moje ulubione śniadanie. Odłożyłam talerz do zmywarki i poszłam jeszcze raz zobaczyć do sypialni czy Albert tam nie jest bo może minęliśmy się po drodze, jednak go tam nie było. Przykuło moją uwagę to, że chłopak nie przebrał się z piżamy, nie powiem zaniepokoiło mnie to, natomiast było około dziewiątej trzydzieści, więc pewnie jeszcze nie zdążył się przebrać.
Zaczęłam go szukać od łazienek, a następnie poszukałam w sali lekcyjnej, sali najskrytszych pragnień, bibliotece, sali chorych sprzętów, kuchni, jadalni  i wszystkie zakamarki korytarzy i wiele innych miejsc w akademii ale wszędzie wiało pustką. Nie chciałam popadać w panikę, więc na spokojnie wyszłam z budynku i poszukałam na dworze. Patrzyłam na pomoście i wokół akademii, w parku ale tu też go nie było. W tym momencie coś we mnie pękło. Nigdzie nie było Alberta, tak jakby wyparował. Nie mogłam zapanować nad płaczem i szybkim oddechem. Do mojej głowy dochodziły najgorsze możliwe scenariusze. Łzy leciały z moich oczu nieustannie, a ja sama pobiegłam w kierunku dziedzińca wycierając rękawem płynące łzy. Wbiegając na dziedziniec wpadłam na wujka tak samo jak wczoraj z Albertem... Stałam przed nim z trzęsącymi się rękami, łzami, które leciały po całej mojej twarzy oraz próbując opanować oddech.

-Ada, co się stało?- Powiedział wujek wycierając mi łzy z policzków.

-Bo... bo...-Nie byłam wstanie wyksztusić ani słowa więcej.

-Spokojnie, wdech... i wydech...- Robiłam to co mi kazał. Faktycznie trochę to pomogło i udało mi się opanować oddech i uspokoić łzy.

-To co, powiesz mi co się stało? I gdzie jest Albert?

-No bo... Albert gdzieś zniknął... szukałam wszędzie i nigdzie go nie było... a jeżeli Filip mu coś zrobił?- Łzy znowu zaczęły mi napływać do oczu przez co schowałam twarz w rękach.

-Już, już spokojnie, znajdziemy go.- Położył mi rękę na ramieniu, a ja odsłoniłam lekko twarz.- Na pewno musi gdzieś być, przecież nie wyparował. Poszukamy go jeszcze raz.

-To nie ma sensu! Tylko stracimy czas!- Nic sobie nie zrobił z moich uwag. Zawołał Mateusza i poszli go szukać zostawiając mnie samą. Wrócili po około dwudziestu minutach. Byli sami. Wiedziałam, że to strata czasu ale oczywiście nikt mnie nie posłuchał.

-Zrobimy tak.- Zaczął wujek.-Mateusz zostanie w akademii, aby poczekać a dzieci oraz dopilnować, żeby nic się złego tu nie stało, A my pójdziemy go poszukać w innych bajkach.- Kiwnęłam głową na znak zgody.

Plan wujka wszedł w życie. Mateusz został w akademii, a my ruszyliśmy w stronę furtek do bajek. Zaczęliśmy sprawdzać każde możliwe drzwi. Zaczęliśmy od bajki o "Królewnej Śnieżce" i "Alicji w Krainie Czarów". Każdy z nas sprawdzał inne drzwi, żeby poszło sprawnej. Po pewnym czasie zauważyłam lekko uchylone drzwi do bajki o "Jasiu i Małgosi". Natychmiast zawołałam wujka, który przyszedł w ciągu sekundy. Popatrzyliśmy się na siebie zrozumiawszy i weszliśmy powoli do środka zostawiając drzwi otwarte. Nic nadzwyczajnego. Domek z piernika, śpiew ptaków i cisza. Jedyne co przykuło moją uwagę to był bardzo ciemny las. Nie mając innego wyjścia razem z wujkiem weszliśmy do lasu. Szliśmy tak dobre piętnaście minut, Kleks chciał się już wracać kiedy w oddali zauważyłam czarną plamę w kształcie domu. Ruszyłam w tą stronę nie zastanawiając się. W ostatniej chwili Kleks złapał mnie za rękę i pokazał palcem, abym była cicho. Miał rację. Nie wiedzieliśmy co na nasz czeka w środku. Był to mały bardzo stary domek, zrobiony z desek, które wyglądały na rozpadające się. Uchyliłam delikatnie mega skrzypiące drzwi od starego domku. W środku była całkowita ciemność, dopiero kiedy wujek otworzył je całe zobaczyłam przy ścianie skulonego i związanego przyjaciela. Pobiegłam w jego stronę i zaczęłam go odwiązywać, gdy tymczasem wujek odkleił taśmę z jego ust.

-Co się ci się stało?- Zapytał zaniepokojony Kleks.

-Wtedy kiedy zasłabłem to tak naprawdę Filip przejął władzę nad moją głową i kazał mi przyjść do tej bajki.

-Ale dlaczego nic nie powiedziałeś? Poszła bym z tobą.- Wtrąciłam się, nadal walcząc ze supłem.

-Zakazał mi o tym komukolwiek mówić bo inaczej zagroził, że zrobi coś Adzie...- Nie dokończył zdania, ponieważ usłyszeliśmy zbliżające się kroki. Wujek złapał mnie za rękę i wybiegliśmy z domku zostawiając w nim Alberta. Chciałam się odezwać i wrócić się po niego ale wujek trzymał mnie za mocno. W momencie, w którym schowaliśmy się za drzewami pojawił się Filip. Miał Długie siwe włosy i siwą brodę, ubrany był w białe ubrania.

-Witaj ponownie...- Wszedł powoli do środka.- Próbowałeś się uwolnić? Ty to jednak jesteś głupszy niż myślałem.- Zdenerwowałam się. Chciałam wstać i mu powiedzieć, że Albert wcale nie jest głupi. Już odrywałam się od ziemi kiedy wujek mnie powstrzymał. Gdyby nie on to już dawno bym wpadła w poważne kłopoty.- No dobra, chodź w końcu się do czegoś przydasz.- Denerwowałam się bo nic nie widziałam, a tylko słyszałam ich głosy. Bardzo martwiłam się o swojego przyjaciela, aby nic mu się nie stało.
-Nigdzie z tobą nie idę!- Że środka wydobywały się dźwięki szarpaniny.
-Chcesz powtórkę z rozrywki?- Po tych słowach zapadła cisza. Po nie długim czasie Filip wyszedł z domku, a za nim... szedł Albert? Zamknęli drzwi i pokierowali się w stronę z której przyszedł wynalazca.
Nie mogłam uwierzyć, że Albert, mój najlepszy przyjaciel szedł za Filipem tak jakby "przejrzał na oczy". Wpatrywałam się w ziemię walcząc ze sobą by się nie rozpłakać. Wujek przybliżył się do mnie i przytulił.
-Jak?... Wujku... Dlaczego on za nim poszedł?... Czyżby Albert się od nas odwrócił?... A może... To wszystko to był podstęp, i tak naprawdę Albert od zawsze był zły?- Miałam tyle pytań a tak mało odpowiedzi.
-Nie mam pojęcia...- Kleks podniósł się i podał mi rękę.- Wstawaj, musimy wrócić do akademii bo Mateusz może sobie nie poradzić w razie napadu od strony Filipa i Alberta.- Nie chętnie chwyciłam jego dłoń i szłam z nim w stronę wyjścia z bajki. Cały czas głowę miałam spuszczoną i rozmyślałam o tym coś się przed chwilą stało.
Kiedy dotarliśmy z powrotem do dobrzej mi znanej akademii, ta nadal wiała pustką. To oznaczało, że jeszcze tu nie dotarli.
-Idź odpocznij.- Powiedział wujek i wszedł do środka. Ja sama poszłam przed budynek i położyłam się na trawie rozmyślając o moim już dawnym przyjacielu. Nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy zasnęłam.
______________________________________________________
Hejka👋🏻
Przepraszam że nie było wczoraj rozdziału ale się nie wyrobiłam😢 mam nadzieję że chociaż rozdział się podoba😊 a może w ramach wynagrodzenia chcecie jeszcze jeden rozdział dzisiaj wieczorem?😉

Zachęcam do dawania gwiazdki, komentarza i dodawania "powieści" do listy lektur❤️
Miłego dnia/wieczoru/nocy💫

Jedyny przyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz