~~20. Ostrzeżenie~~

99 11 2
                                    

Męczyłem się z zaśnięciem całą noc. Spałem tylko z jakieś 30-40 minut. Przez okno wpadały małe promienie słońca. Byłem strasznie nie wyspany, ale miałem tendencje do nie zasypiania w obcym miejscu, więc mocno się nie przejąłem. Wstałem po cichu, aby nie obudzić Ady. Wziąłem ubrania z wczoraj i poszedłem do łazienki się ubrać. Po wyjściu z łazienki zauważyłem jedzącą śniadanie mamę Ady.
-Dzień dobry Albert. Co tak wcześnie? Jest dopiero 6 rano.
-Dzień dobry... nie mogłem zasnąć...- Usiadłem zaspany na przeciwko niej.
-Oj, mogę ci jakoś pomóc?
-Nie... raczej nie...
-Na pewno?-Jej głos był tak miły, że czułem się jak u własnej mamy... której nie miałem...
-Tak...
-Jak coś możesz do mnie przyjść. Ja muszę już iść do pracy, zrobisz siebie coś do jedzenia?
-Nie, nie jestem głodny.
-Okej, to do zobaczenia.-Wzięła torebkę i wyszła z mieszkania.
Nie wiedząc co mam ze sobą zrobić poszedłem po szkicownik i zacząłem rysować. Skończyłem po około 1,5 godziny swój rysunek przedstawiający Adę. Poszedłem odłożyć szkicownik, kiedy miałem wyjąć z pokoju odezwała się Ada.
-Nie śpisz już?-Była jeszcze bardziej zaspana ode mnie.
-Nie mogłem zasnąć...
-Coś na to zaradzimy. A ty nie masz więcej ubrań?-Musiała zauważyć, że mam na sobie ubranie z wczoraj.
-Nie za bardzo Reszta jest brudna, dziurawa albo za mała...
-Dzisiaj pójdziemy do sklepu i coś ci kupimy. Ale najpierw daj mi chwilę na ogarnięcie się.- Pokiwałem głową i wyszedłem z pokoju.
Po około godzinie Ada była gotowa. Miała na sobie czerwoną koszulkę, jasne dżinsy i jak zawsze włosy spięte w kucyk. Nie mam pojęcia dlaczego dziewczyny tak długo się szykują.
-Jadłeś już śniadanie?
-Nie, nie jestem głodny...
-Oki. Ja robię sobie pankejki, na pewno nie chcesz?
-Na pewno.- Kiedy Ada robiła pankejki ja poczułem ukłucie w klatce piersiowej. Złapałem się, ale po chwili ból ustał. Nie chciałem martwić Ady, więc nic jej nie powiedziałem.
Jakiś czas później byliśmy gotowi do wyjścia z domu, ale znowu poczułem ten sam ból. Tym razem Ada to zauważyła.
-Albert wszystko ok? Coś cię boli?
-Wszystko jest dobrze...
-Albert przecież widzę że złapałeś się za klatkę piersiową... Nie kłam.
-Nie kłamie...-Wyprostowałem się i udawałem że mnie nie boli.
-Niech ci będzie, ale jak cię coś zacznie boleć to mów ok?
-Mhm...
Ada wzięła ostatnie potrzebne rzeczy i wyszliśmy.
Kiedy wyszliśmy z kamienicy zgubiłem Adę z oczu. Nagle pojawiła mi się przed oczami na hulajnodze elektrycznej. Pierwszy raz widziałem taką na żywo i miałem nadzieje, że nie będę musiał na niej jechać, ponieważ bałem się takich sprzętów.
-Co tak patrzysz? Wskakuj.- Mogłem się tego spodziewać...
-Wiesz... ja chyba wolę iść pieszo.
-Ale będziemy dzięki temu szybciej. Dalej, nie bój się.
-No... no... ok...- Cały się trząsłem i tak się bałem, że nawet ból, który mnie nie opuszczał od wyjścia z mieszkania przestał mi doskwierać.- To na pewno bezpieczne?-Nie wiedziałem jak dałem się na to namówić...
-Bezpieczne. Trzymaj się mnie i wszystko będzie dobrze.-Robiłem to od samego początku. Ruszyliśmy.
Faktycznie dotarliśmy o wiele szybciej do galerii, ale i tak nie chciałem tego powtarzać. Pomimo, że w połowie drogi zaczęło mi się trochę podobać. Ada odstawiła hulajnogę na bok i wróciła do mnie.
-Widzisz nie było tak źle. A teraz chodź.-Chwyciła mnie za nadgarstek i ruszyliśmy w stronę wejścia do galerii.-Okej... to do jakiego sklepu chcesz iść najpierw?
-Nie wiem... nigdy nie byłem w galerii i nie wiem jakie są tu sklepy...-Było mi trochę głupio.
-Serio? No dobra to chodźmy najpierw do H&M.-Nie wiedziałem co to za sklep ale zaufałem jej i poszedłem za nią.
Po około pół godzinie chodzenia po sklepie wybraliśmy parę ubrań i staliśmy już przy kasie. Nie wiedząc co ze sobą w tym czasie zrobić, zacząłem się rozglądać. Zauważyłem śliczny czarny sweter z białymi rękawami. Ada miała właśnie zapłacić, ale musiała zauważyć jak się mu przyglądam.
-Chcesz?-Nieśmiało pokiwałem głową po czym Ada wzięła sweter i położyła go na kasie.-Weźmiemy jeszcze ten sweter.-Czułem się strasznie nieswojo i niekomfortowo z tym, że przyjaciółka musi kupować mi ubrania.
-To razem będzie 1268 zł.-ILE?! Ja jestem wstanie zrozumieć wiele natomiast żeby tyle wydać na ubrania, w dodatku moje?!
-Kartą.-Ona zamierzała za to zapłacić?! Jasne to było bardzo miłe, jednak nie musiała tego robić. Zabraliśmy rzeczy i wyszliśmy ze sklepu.-Na razie tyle rzeczy ci chyba wystarczy.
-Ada... nie żal ci wydawać pieniądze w dodatku tak wielką sumę na mnie?...
-No co ty, dla mnie to przyjemność. Nie martw się.-Lekko się uśmiechnęła, a ja to odwzajemniłem. Po chwili niezręcznej ciszy przeszliśmy na pierwsze piętro i stanęliśmy przed lodziarnią.-Masz ochotę na loda?-Jak miałem w zwyczaju pokiwałem głową i podeszliśmy do stolika.-Ja pójdę zamówić, a ty tu poczekaj. Jakie byś chciał?
-Nie jadłem nigdy lodów... ty mi coś wybierz..
-Okej.-Odeszła i poszła zamówić. Wróciła kilku minutach z dwiema porcjami lodów.-Wzięłam ci kulkę czekoladowych i kulkę truskawkowych.-O dziwo był dobry i miałem ochotę zjeść go całego co rzadko mi się zdarzało z powodu mechanicznych narządów.
Lód był w połowie zjedzony kiedy zaczęło mi się robić ciemno przed oczami, a ból w klatce powrócił. Zacząłem szybciej oddychać, a moje ręce zaczęły się pocić. Ada natychmiast wstała i ukucnęła obok mnie. Próbowała mi coś przekazać jednak przez gwizd w uszach nic nie usłyszałem. Trząsłem się z strachu co się ze mną dzieje. Nie wiem ile to trwało bo po chwili zamknąłem oczy i zemdlałem upadając na stolik.
___________________________________________________________
Hejka👋🏻
Ponieważ dawno nie było rozdziału to macie dłuższy☺️ mam nadzieję że się spodobał
Zachęcam was do dawania gwiazdki, komentarza i dodawania "powieści" do listy lektur❤️
Miłego dnia/wieczoru/nocy💫

Jedyny przyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz