~28. Przepraszam...~

56 6 1
                                    

Chodziłem między wszystkimi, aż w końcu go zauważyłem. Stał i obserwował ciąg wydarzeń i mówił robotą co mają robić. Chciałem do niego podejść ale przypomniałem sobie, że mnie nie posłucha, a może i coś zrobi. Wszedłem do środka akademii. Po drodze wziąłem kamień i gdy już byłem w środku rzuciłem nim w ścianę po czym uciekłem kawałek dalej, żeby mnie nie nikt nie widział. Mój plan zadziałał. Minęła minuta jak Filip przyszedł się rozglądać co to był za dźwięk. Niezauważalnie prowadziłem swoim cieniem go do jakiegoś osobnego pokoiku. Ja byliśmy już w środku to natychmiast zamknąłem drzwi. Od razu się obrócił w moją stronę po czym wyprostował. Po minie wywnioskowałem, że ma dość i jest mega wkurzony, ale co się dziwić. Siedzieliśmy w ciszy, kiedy postanowiłem się odezwać. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem.
-Możemy na spokojnie porozmawiać?
-Po co? I o czym? Zresztą dlaczego miałbym gadać ze zdrajcą.- Chciał wyjść lecz mu na to nie pozwoliłem i kontynuowałem.
-Przepraszam... ale chce się dowiedzieć dlaczego na nich napadasz...
-Mam swoje powody, a tobie nic do tego. Idź sobie do tych swoich "przyjaciół"! Chyba, że...- Podniósł kącik ust.- Przyszedłeś spowrotem z podkulonym ogonem, ponieważ reszta cię zostawiła. Wykorzystywali cię do własnych celów, a teraz jak cię już nie potrzebują to mają cię gdzieś.- Obróciłem się i popatrzyłem przez okno na Adę, Vincenta, Mateusza, profesora i inne osoby walczące z armią robotów. On ma rację.
Uświadomił mi, że to prawda. Ja ich obchodzę tylko wtedy jak jestem im potrzebny. Kto by się przejmował robotem bez uczuć. Może i Filip nie jest najlepszy i nie traktuje mnie nie wiadomo jak dobrze, ale ze mną był w każdej sytuacji. Nie zostawił by mnie w kłopocie czego udowodnił ratując mnie przed utonięciem, kiedy Ada mnie zostawiła.
-Masz rację...- Odezwałem się, spowrotem obracając się w jego stronę.- Teraz to zauważyłem, przepraszam... będę z tobą już do końca, a może i ci pomogę przejść akademię ale musisz mi wytłumaczyć dlaczego i po co.
-A skąd mam wiedzieć, że to nie jest kolejny podstęp, tak jak ostatnio kiedy pomagałeś im zamknąłeś mnie w klatce?!
-Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?- Po chwili namysłu wyszedł z pokoju i podszedł do miejsca, w którym rzucałem kamieniem, a ja za nim. Podniósł go i wyciągnął do mnie rękę z kamieniem w środku.
-Weź ten kamień i rzuć nim w dobrze nam znaną Adę Niezgódkę.
-Co?!- Nie ukrywałem zaskoczenia, ani w głosie, ani wyrazem twarzy.
-Tego się spodziewałem. Nie zrobisz tego, ponieważ nadal jesteś z nimi.- Chciał odejść ale mu na to nie pozwoliłem.
-Okej... zrobię to...- Wziąłem od niego kamień i z niechęcią pokierowałem się w stronę Ady. Pomimo tego co mi zrobiła to nie chciałem się mścić, ale nie miałem wyboru. Podszedłem jeszcze troszkę bliżej, lecz trzymając dystans. Myślałem jeszcze czy na pewno to zrobić, aż w końcu rzuciłem w nią i pobiegłem spowrotem do Filipa. Jedyne co usłyszałem to głośne "auł!!". Nie celowałem w głowę, ani okolice, a w nogi, więc wiedziałem, że nic jej nie będzie. Jednak w połowie drogi się obróciłem, aby zobaczyć czy na pewno jest cała. Była. Rozglądała się dookoła patrząc skąd przyleciał kamień, ale na całe szczęście mnie nie widziała.
-Zrobiłem to...- Powiedziałem z spuszczoną głową stojąc przed wynalazcą.
-Wiem widziałem. Mogłeś zrobić to szybciej ale można to dopracować.
-Czyli mi wyznaczasz?
-Możemy tak powiedzieć, o ile mnie znowu nie zdradzisz. Radzę ci uważać bo to twoja ostatnia szansa.- Pokiwałem głową na znak, że rozumiem.
-To co teraz?
-Przejmiemy akademię. Oni i tak nie mają szans, a znudziło mi się już dawanie im nadziei.- Zaczął iść do w sam środek akcji na dziedzińcu, ale znowu go zatrzymałem.
-Czekaj! Pomogę ci, lecz najpierw mi wytłumacz dlaczego i po co?- Może i się powtarzałem, ale nie dawało mi to spokoju, natomiast on westchnął głęboko.
-Dobra chodź.- Powiedział już lekko zdenerwowany.
Poszliśmy na główny korytarz akademii, a konkretnie to przed wiszące tam obrazy. Miałem wrażenie, że on zna osoby znajdujące się na nich, natomiast ja nie miałem pojęcia kto to był. Po dosyć długiej ciszy zaczął mówić, miłym i spokojnym głosem. A może nawet trochę smutnym?
-To jest Alex, doktor Paj-chi-wo, Kleks, ja i jeszcze kilka absolwentów akademii.- Przypomniałem sobie jak Mateusz w pierwszym dniu jak trafiliśmy do akademii mówił że to są najwybitniejsi absolwenci akademii.- Chodziłem kiedyś tutaj do akademii. Na początku było miło, kolorowo, wesoło, ale czasem...- Przerwał na chwilę.- Z czasem zaczęli mnie wykorzystywać.
-To dlaczego wiedziałeś co się stało?- Zapytałem również smutnym głosem.
-Tak... prosili mnie, żebym robił im przeróżne maszyny, sprzątać wszystko i co tylko jeszcze się dało. A najgorsze jest to, że Anna... wolała tego całego głupiego Alexa! A teraz chce się na nich wszystkich zemścić. Zasługują na to po tym co mi zrobili. A teraz... chodź. Jesteśmy tu za długo, musimy skończyć ten nie potrzebny cyrk.- Był zły na nich. Potraktowali go tak samo jak mnie. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć, więc poprostu poszedłem z nim na dziedziniec.
Filip zawołał jednego robota i szepnął mu coś do ucha. Po chwili roboty zaczęły łapać wilkusy oraz dzieci i związywać grupami po 3-4 osoby. Ja stałem z nim do momentu kiedy dostałem od niego polecenie, aby pomóc innym robotą przenieść ich wszystkich do sali lekcyjnej. Posłusznie wykonałem zadanie. Podszedłem do pierwszej grupy z brzegu i chciałem już podnieść ich z innymi dwoma robotami ale zauważyłem, że jest tam Ada, Natasza i Kiko.
-To część planu? Masz plan, prawda?- Powiedziała lekko przestraszona przyjaciółka. Była przyjaciółka.
-Jaki plan? O czym ty mówisz?- Dałem znać robotą, żeby poszły do reszty, a ja z nimi chwilę zostanę.
-Uwolnisz nas?- Powiedziała Kiko resztkami swoich sił.
-Nie.- Mój głos był bardzo oschły. Wzrok Ady po tyn jednym słowie stał się pełen bólu i zaskoczenia. Tak jagby nie mogła uwierzyć, że mówię to właśnie ja.
-Albert... co się stało?
-Ada, poprostu przejrzałem na oczy.
-No chyba właśnie ci się zasłoniły.- Powiedziała Natasza najwyraźniej zdenerwowana.
-Cicho siedź! W wszyscy macie być cicho! Wykorzystywaliście mnie i dostaniecie za swoję.- Gwizdnąłem po czym te same roboty się zjawiły i zanieśliśmy ich do sali. Miałem już odejść ale Ada mnie zatrzymała łapiąc mnie za nadgarstek.
-Nie mam pojęcia o czym ty mówisz, ale go nie prawda! Nikt cię nigdy nie wykorzystywał.
-Ja wiem swoję.- Wyrwałem swoją rękę i odszedłem do pokoju gdzie Filip miał swój "panel sterowania", zostawiając płacząca już prawie Adę.
__________________________________________________________
Hejka👋🏻
Jak się podoba rozdział?💖
Mogę wam zdradzić że będzie się działo🤫🤭

Zachęcam do dawania gwiazdki, komentarza i dodawania "powieści" do listy lektur❤️
Miłego dnia/wieczoru/nocy💫

Jedyny przyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz