Pożegnanie

7K 228 82
                                    

Mateo

Obudziłem się z szybko bijącym sercem i przyśpieszonym oddechem. W pokoju było dość ciemno, więc sięgnąłem ręką do włącznika lampki, która stała na stoliku obok. Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem, że Layla spokojnie śpi w swoim łóżku, obok mnie. Podniosłem się tak, żebym mógł oprzeć głowę o ścianę, za łóżkiem. Od kilku dni śnił mi się w kółko ten sam koszmar. Wyglądał on tak, że ja razem z chłopakami i Laylą, szliśmy w nocy po ulicy, gdy nagle do naszych uszu dotarł strzał, a potem kobiecy krzyk. Sekundę po tym, widziałem jak Layla leży na ziemi, a z jej ust leci krew. W jej oczach było widać, że już nie żyje. Patrzyła na mnie pustym wzrokiem. Zaraz po tym, zawsze się wybudzałem. Pomimo tego, że za każdym razem wiedziałem, że to był sen, to i tak sprawdzałem czy Layla była bezpieczna. Bardziej obawiałem się jej straty, niż tego, co czeka mnie dzisiaj.

Zgarnąłem telefon z szafki i sprawdziłem godzinę. Była równo ósma rano. Czułem się cholernie nie wyspany, przez to, że Layla do jakiejś trzeciej w nocy, sprawdzała kompatybilność naszych znaków zodiaku. Totalnie tego nie rozumiałem i uważałem to za głupotę, ale wiem, że ją to interesuje, więc uważnie słuchałem wszystkiego, co mówiła. Dowiedziałem się, że oboje posiadamy silne cechy do stworzenia scementowanego, miłosnego związku*. Mi pasuje. Wiedziałem, że już nie zasnę, dlatego stwierdziłem, że zacznę się już ogarniać, żeby nie marnować dzisiejszego dnia. Za kilkanaście godzin, stanę przed sądem ostatecznym. Dzisiaj nastał dzień, do którego przygotowałem się od kilku lat. Było milion rozmów i planów, na temat skończenia wszystkiego, ale dopiero dzisiaj faktycznie ten plan zrealizujemy. Bałem się tego, jak wszystko ostatecznie się potoczy. Nie chciałem psychicznie przygotowywać się do tego, że ktoś z nas mógłby zginąć, ale niestety musiałem. Uważałem, że dzięki temu będzie mi lepiej, gdy naprawdę ktoś dzisiaj straci życie.

W ciszy opuściłem jej pokój. Ostatnio mało spała, więc nie chciałem jej budzić. Martwiłem się o jej stan zdrowia. Od kilku dniu w ogóle się nie wysypiała, jadła mniej niż zazwyczaj, często zdarzało się jej zamyślić na kilka długich sekund. Próbowałem z nią o tym porozmawiać, ale za każdym razem ucinała temat słowami „ nic mi nie jest „ Uznałem, że nie będą na nią naciskał, jeśli nie chce mówić. Wszedłem do swojego pokoju i od razu ruszyłem do łazienki. Czułem się bardzo nie obecny, jakbym był ciałem, a myślami gdzieś daleko z stąd. Miałem wrażenie, jakby ktoś wyssał ze mnie wszystkie pozytywne emocje i zostawił tylko te złe. Podejrzewam, że gdyby ktoś przyłożył mi teraz pistolet do głowy, to nawet bym nie drgnął. Mój los i tak od początku był skazany na porażkę. Potrzebowałem oczyścić umysł, więc już po chwili stałem pod prysznicem. Zimna woda drażniła moją skórę. Pojawiły się na niej dreszcze, ale dzięki temu moje myśli się ulotniły. Owinięty czarnym ręcznikiem, przeszedłem do garderoby. Ubrałem się w dresy w kolorze nicości, a na górę założyłem bluzę, którą dostałem od Layli. To był zdecydowanie najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem. Zgarnąłem swój telefon z blatu i opuściłem łazienkę. Stanąłem przed lustrem, które wisiało na przeciwko mojego łóżka. Ustawiłem się tak, żeby było widać bluzę i zdjęcie, które ciągle nosiłem pod przezroczystym etui.

Do : La Mia Stella ( moja gwiazda )
* wysłano zdjęcie *
- Sarai sempre accanto a me ( zawsze będziesz obok mnie )

Poczułem na ciele ciepłe powietrze, gdy wyszedłem na balkon. Zima w tym roku była dość przyjemna. Na dworze nie było śniegu, rzadko kiedy wiał wiatr, a temperatura dzisiaj osiągnęła ponad 10 stopni. Wystarczyło mieć na sobie bluzę i było ciepło. Odpaliłem papierosa, zaciągnąłem się i już po chwili nikotyna wypełniła całe moje płuca. Jak zawsze patrzyłem przez szybę na Layle, która nadal spała. Bardziej martwiłem się o jej stan dzisiaj, niż mój. Przecież ona nie jest niczego świadoma. Nie zdaje sobie sprawy z tego, na jak duże niebezpieczeństwo naraził ją jej ojciec. Dzisiaj będziemy się starać z chłopakami to wszystko zakończyć, minus taki, że będzie nas to srogo kosztować. Ktoś z nas mógłby stracić tego wieczoru życie. Obawiam się tego, że będę musiał się z kimkolwiek pożegnać, raz na zawsze. Jak Layla zareaguje na to, że wyjdziemy z domu w czwórkę, a wrócimy w mniejszym gronie ? Ponownie ją zawiedziemy i skrzywdzimy. Musimy jej coś w końcu powiedzieć. Wyznać w połowie prawdę. Podejrzewam, że nie przeżyje ona kolejnego pożegnania. Do tej pory pamiętam jej krzyk i płacz, gdy ostatni raz wychodziłem z jej domu. Do tej pory mnie to czasami męczy.

It was always youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz