2.

186 20 3
                                    

Powrót do szarej rzeczywistości był dla niego trudny. Możliwe, że każdy kolejny, był coraz gorszy. Już na pokładzie samolotu doświadczał mieszaniny sprzecznych uczuć. Z jednej strony wracał do swoich obowiązków. Do domu, ale czy mógł jeszcze tak nazywać Instytut, skoro jego serce zamieszkiwało zupełnie gdzie indziej?

Z drugiej zostawiał na kolejne dwa miesiące osobę, na której mu zależało. Żyli co prawda w ułudzie, w iluzji powstałej na potrzeby stworzenia jego nowego życiorysu, ale emocje i uczucia były jak najbardziej prawdziwe.

Wyrzucał sobie, że imię, którym na początku się przedstawił, było fałszywe, a teraz było już za późno by to odkręcać. Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Najlepszym wytłumaczeniem, które znajdował, było takie, że nie chciał, by ktoś odkrył jego prawdziwą tożsamość, ale przecież Alexander Lightwood nie istniał w przyziemnym świecie. Nie było niczego, co mogłoby kogoś naprowadzić na jego trop. Świat Cieni rządził się innymi prawami. A może właśnie chodziło o to, by to nikt z jego świata go nie odnalazł i nie sprawdził, co tak naprawdę robi, kiedy znika cyklicznie co dwa miesiące bez żadnych wieści.

Wiedział, że Izzy była przesadnie ciekawa, co robi, gdy go nie ma. Jako jedyna mogłaby chcieć go sprawdzić. Może nawet faktycznie to zrobiła, ale dzięki jego zapobiegliwości jej się to nie udało.

Jego intryga była bardzo przemyślana. Miał dokumenty na fałszywe nazwisko. Bilety na samolot kupował na lotnisku tuż przed samym wylotem. Koszty nie miały dla niego żadnego znaczenia i tak nie miał na co wydawać pieniędzy. Co prawda pierwsze dwie podróże odbył pod prawdziwym nazwiskiem, dopiero później postanowił to zmienić.

Przymknął na chwilę zmęczone oczy. Tak jak podejrzewał niewiele spał przez ostatnie noce. Nie było na to czasu. Jak inaczej próbować nadrobić dwa miesiące nieobecności w życiu ukochanej osoby. Nawet to było za mało, ale musiało im wystarczyć. Nie mógł sobie pozwolić na dłuższe przerwy w pracy. Jako Szef instytutu musiał być w ciągłej dyspozycji. To i tak zakrawało na cud, że nikt jeszcze się nie doczepił do jego dość częstych jak na utarte standardy Clave urlopów.

W swoim drugim życiu, jak je zwykł nazywać, był żołnierzem na przepustce. Sam tego nie wymyślił. Kiedy po raz pierwszy spotkał się z grupą przyziemnych, wzięli go za wojskowego. Nie było sensu tego dementować. Wcześniej nie wpadł na to, że ktoś zapyta, czym się zajmuje, a poza tym niewiele mijali się z prawdą, więc już tak zostało. Co prawda z osobami, dla których odbył pierwszą podróż do Atlanty, nie miał już żadnego kontaktu, ale stworzona dla ich potrzeb jego nowa tożsamość była z nim nadal.

Im bliżej było do Nowego Jorku, tym większy czuł ciężar przygniatający jego klatkę piersiową. Dopiero postawienie stóp na znajomej ziemi sprawiło, że dobitnie uświadamił sobie, że właśnie nadchodził czas tęsknoty. Ciężki czas, naznaczony nielicznymi sms które, na krótką chwilę sprawiały, że nabierał, choć odrobiny chęci do dalszego życia. Na rozmowy sobie nie pozwalał. Nie chciał, by ktoś niepowołany je podsłuchał. A w Instytucie było to nad wyraz łatwe. W końcu jego osobę traktowano jak dobro publiczne. Nachodzono go bez uprzedzenia. Nawet we własnej sypialni nie mógł się czuć komfortowo.

To, że nie odbierał telefonów, ani nie nawiązywał połączeń, było dla drugiej strony całkowicie zrozumiałe, w końcu był żołnierzem na zbrojnej misji. Nie można było do niego dzwonić ot tak. Już samo to, że odpowiadał na sms, czasem z kilkugodzinnym opóźnieniem było zbawienne. Alec cieszył się, że ma tak wyrozumiałą osobę u swojego boku, a jednocześnie nie mógł znieść myśli, że perfidnie ją oszukiwał. Za coś takiego powinien smażyć się w piekle.

Nie dopuszczał do siebie myśli, że kiedyś ta farsa może się wydać...

***

Wszedł do Instytutu, starając się nie rzucać w oczy. Mimo tego nie udało mu się przemknąć do swojego pokoju.

ATLANTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz