13.

131 18 11
                                    


– I co teraz? – zapytał Rafael, gdy Magnus przetransportował nieprzytomnego Aleca do domu.

– Zamierzam mu pomóc – odpowiedział, zaskoczony pytaniem przyjaciela.

– To logiczne, ale mnie chodzi o całą resztę.

– To znaczy? – odparł nieco nieprzytomnie.

W tej chwili liczyło się dla niego tylko to, że Lightwood został odnaleziony i że nadal żył. Trudno stwierdzić, co zastaliby na polanie, gdyby znaleźli się na niej kilka minut później. Widok Aleca ze sznurem w ręce i nieprzytomnym spojrzeniem, powodował u niego ciarki. Nawet, teraz gdy o tym myślał, paraliżował go strach.

– To cholerny Szef Nowojorskiego Instytutu – stwierdził wampir po dokładnych oględzinach – trzeba będzie do zgłosić – dodał, drapiąc się po brodzie.

Magnus wzruszył ramionami. W końcu wiedział, kogo szukał.

– I nie masz z tym problemu? – zapytał zdziwiony Rafael.

Wiedział, jaki Bane ma stosunek do Clave. Oraz o czym wiedzieli niemal wszyscy podziemni, doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego czarownik zniknął na dwadzieścia lat. A teraz, gdy nareszcie wrócił, pierwsze co się wydarzyło to jakaś dziwna, niejasna dla niego akcja z Nefilim w roli głównej.

– A dlaczego miałbym? – odparł Bane – jego siostra osobiście poprosiła mnie o pomoc – wyjaśnił, chociaż nie do końca tak było. Sam wyrwał się przed szereg.

– Zaczną się pytania i dociekania – stwierdził wampir – a swoją drogą skąd wiedziałeś, że jest tutaj, skoro jak mówiłeś nie byłeś w stanie go namierzyć?

– To długa historia – zbył go czarownik.

– A ja mam czas, dużo czasu. Właściwie całą wieczność – skontrował.

Przyglądał się czarownikowi bardzo uważnie. Jako jeden z nielicznych niespełna pięć lat wcześniej dowiedział się, gdzie się ukrywał. Wpadli na siebie przypadkiem. Bane nie miał wyjścia, musiał wyznać mu prawdę. Przy okazji wymusił na nim przyrzeczenie wzmocnione odpowiednim zaklęciem, że nigdy nikomu nie wyjawi jego miejsca pobytu. Nie poznał rzecz jasna całej prawdy i od tamtej pory nigdy się nie widzieli. Jedyny kontakt, jaki mieli, był tylko telefoniczny w dodatku bardzo skąpy.

Nie podobało mu się to, co dostrzegł teraz w postawie Magnusa. Wolałby się mylić, ale obawiał się, że niestety, jak zawsze miał rację. Bane ponownie wpakował się w kłopoty.

Magnus westchnął. Wiedział, że niewiele jest w stanie ukryć przed wampirem. Znali się zbyt dobrze, zwłaszcza że przez jakiś czas mieszkali razem. Postanowił wyjawić mu tyle, ile mógł, by nie pogrążyć siebie, ani Aleca.

– Lightwood został zakażony jadem demona smutku – zaczął, a Santiago założył ręce na piersi i uważnie słuchał – miało to miejsce kilka miesięcy temu. Był leczony przez Catarinę i Cichych Braci. Wydawało się, że wszystko jest w porządku.

– Pierwsze słyszę o demonie smutku – zaciekawił się.

– I właściwie powinieneś nigdy o nim nie usłyszeć. Nie mam pojęcia, jakim cudem dostał się do naszego wymiaru, ale to można ustalić w innym terminie. Teraz ważniejsze jest zniwelować działanie jadu, o ile nie jest za późno.

– Mówiłeś, że leczyła go Catarina. Nie pomogła mu?

– Robiła, co mogła, ale podobnie jak ty, Cisi Bracia i wszyscy na ziemi nie miała pojęcia, z czym ma do czynienia. Pomogła ciału, ale główne spustoszenie działo się w umyśle, a w jego przypadku zadziałało z opóźnieniem.

ATLANTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz