4.

166 15 15
                                    


Przez kolejne kilka dni Alec dochodził do siebie w zaciszu swojego pokoju. Izzy dbała o to, by nie docierały do niego żadne służbowe informacje. Brat musiał wypocząć, a to, co aktualnie działo się w Świecie Cieni, bez wątpienia by mu w tym nie pomogło.

Nastroje wśród podziemnych stawały się bardzo napięte. Nadal nie odnaleziono osoby, która uskuteczniła zamach na Wysokiego Czarownika Brooklynu. A on sam wciąż znajdował się w śpiączce i nie wiadomo było, czy kiedykolwiek z niej wyjdzie.

Nikt nie miał pojęcia, dlaczego Lorenzo został przez niego zaatakowany, poza samym zainteresowanym, który nie mógł im takiej informacji udzielić. Niewiedza powodowała nawarstwianie się plotek, a te z kolei były zaczątkiem do powstania paniki, z której mógł urodzić się chaos. Nie mogli sobie na to pozwolić. Jednak bardziej niż sytuacją w Świecie Cieni Izzy przejmowała się zdrowiem brata.

Rokowania, jakie usłyszała od Cichych Braci zaraz po tym, gdy zakończyli jego leczenie, nie były najlepsze i dziękowała Aniołowi, że tym razem się pomylili. Alec zdrowiał. W strasznie wolnym tempie, ale to i tak lepiej niż zakładano.

Większość czasu spędzał w swoim pokoju, gapiąc się w telefon. I chociaż dla niej była to tylko bezsensowna strata czasu, milczała. Za każdym razem, gdy go na tym przyłapała, tłumaczył się, że gra w sudoku. Nie komentowała tego. Jeśli granie go w jakiś sposób relaksowało, to nie było sensu mu tego wytykać.

Chciała, żeby Alec w pełni doszedł do siebie i liczyła, że z pomocą Jace'a uda jej się rozwiązać problemy w Świecie Cieni. Odliczała dni do wyjazdu brata i w tajemnicy przed nim załatwiła mu tygodniowy urlop. Miała nadzieję, że się ucieszy z tej niespodzianki. Clave nie robiło żadnych problemów związanych z tak długą absencją Szefa. Wiedzieli, że został ranny i potrzebował czasu, żeby dojść do pełni sił.

Alec czuł, że coś się zmieniło. Po wcześniejszej wymianie wiadomości Michael zamilkł na dwa dni. Strasznie to przeżywał. Nie chciał, żeby mężczyzna stracił do niego zaufanie, ale czy nie właśnie nad tym solidnie pracował od początku ich znajomości. Okłamywał go na każdym kroku. Większość faktów, jakie mu o sobie przedstawił, były zmyślone. Począwszy od imienia, skończywszy na fikcyjnych faktach z dzieciństwa. Tłumaczył to sobie tym, że nie mógł mu powiedzieć, że od dziecka szkolony był na wojownika, a pierwszego demona zabił, gdy miał dziesięć lat. Uznałby go za wariata, a teraz sam powoli wpędzał się w obłęd.

Niemal cały czas spędzał z telefonem w dłoni, czekając na wieści od ukochanego. Potem gdy uznał, że się ich nie doczeka, sam do niego napisał. Próbował go przeprosić i wydawało się, że wyszło to z całkiem niezłym skutkiem.

Jednak z czasem okazało się, że wiadomościom od Michaela brakuje tego, co było w nich wcześniej. Były ostrożne, nieco wycofane jakby z trudem maskował żal jaki do niego odczuwał. Zupełnie mu się nie dziwił. I miał nadzieję, że gdy w końcu się zobaczą uda mu się naprawić to, co naruszył w ich związku.

Szumnie nazywał to, co ich łączyło związkiem, chociaż takie deklaracje nigdy nie padły. Początkowo połączyła ich wzajemna fascynacja, która błyskawicznie przeszła na poziom cielesny. Jednak seks, chociaż niesamowity nie był jedynym, co ich łączyło. Były też emocje, które go przepełniały na samą myśl o Michaelu. Była troska, którą odczuwał za każdym razem, gdy się widzieli. A wiadomości, którymi się wymieniali? Kiedy o nich pomyślał, błyskawicznie zapiekły go policzki. Nie tylko dlatego, że były w nich sprośności, chociaż i te się tam znajdowały, ale głównie zawoalowane wyznania, które znaczyły dla niego o wiele więcej.

Miał dość czekania. Najchętniej wyszedłby jak najszybciej z Instytutu, by pognać na lotnisko i jak najszybciej rozmówić się z Michaelem, I zrobiłby to, gdyby miał odrobinę więcej siły. Tymczasem pozostało mu czekać. Miał niespełna dwa tygodnie, by odzyskać zdrowie i w pełni sił wybrać się do ukochanego.

ATLANTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz