16

86 19 9
                                    


Przenieśli się wprost do salonu domu w Atlancie. Alec lekko się potknął po przekroczeniu portalu, ale szybko odzyskał równowagę. Magnus w pierwszym odruchu chciał go podtrzymać. Już nawet sięgał w jego kierunku ręką, ale w porę się pohamował. Nie miał pojęcia, jak mógłby zareagować na nagły dotyk.

Obawiał się, że Lightwood kompletnie postradał rozum. To, co mówił w lofcie, było na to niezaprzeczalnym dowodem. Nie wiedział, jak ma się teraz wobec niego zachowywać. Po przebudzeniu, gdy go zobaczył, zareagował paniką. Potem chciał, by to właśnie on przeniósł go do Atlanty, żeby porozmawiać z Michaelem. A przecież to on był do cholery Michaelem!

Patrzył na lekko przygarbione plecy Aleca. Stał w sporej odległości od niego i spoglądał na regał, na którym były ich wspólne fotografie. Było mu go cholernie żal, zwłaszcza gdy dostrzegł, że ciężko wzdycha. Kilka minut później odezwał się głosem pozbawionym emocji.

– Zamień się w Michaela, chcę go zobaczyć po raz ostatni. Chcę porozmawiać z nim nie z tobą – dodał z naciskiem.

Magnus kilkukrotnie zamrugał oczami, gdy próbował zrozumieć, co właśnie usłyszał. A gdy to do niego dotarło, wiedział już, że Alecowi nie pomieszało się w głowie. A przynajmniej nie aż tak jak uważał. Wiedział, kim jest, a z jakiegoś powodu chciał odseparować życie w Atlancie od tego w Nowym Jorku. Może w ten sposób chciał zakończyć ten etap. Symbolicznie pożegnać się z Michaelem.

Pstryknął palcami, a w następnej chwili z jego twarzy zniknął makijaż. Włosy pozbawione lakieru opadły. A ubrania, choć nadal gustowne w niczym nie przypominały tych, w które ubierał się jako Wysoki Czarownik Brooklynu. Następnie rzucił kolejne zaklęcie. Tym razem maskujące swoje demoniczne pochodzenie. W Nowym Jorku również je stosował, ale tam kolor jego oczu był brązowy, tutaj postawił na zieleń. Dodatkowo, o czym wiedzieli nieliczni, a szczerze mówiąc tylko Alec, na jego brzuchu pojawiła się bardzo realna iluzja pępka. Tak doskonała, że nikt nawet jej dotykając, nie zorientowałby się, że nie jest prawdziwa.

– Już – powiedział, gdy wszelkie zmiany się dokonały.

Alec odwrócił się jak w zwolnionym tempie, gdy zobaczył Michaela, jego oczy zaszkliły się, a ciało wyrwało się do przodu. Chciał mu wykrzyczeć, jak bardzo za nim tęsknił. Jak bardzo się cieszy, że go widzi. Jak bardzo pragnie go dotknąć i przytulić.

Nie zrobił nic z tych rzeczy. Patrzył tylko na mężczyznę, zdając sobie sprawę z tego, że to ostatni raz. Już nigdy więcej nie znajdą się w tym domu. Nigdy nie zasną w swoich ramionach. Nigdy już z ich ust nie popłyną słowa pełne miłości i uwielbienia.

Magnus patrzył na niego z niepewnością. Widział zmiany, jakie zachodzą w jego twarzy i nie wiedział, co robić. Bał się odezwać. Bał się nawet poruszyć. Ta chwila była dla niego bardzo ciężka.

– Michael – wyszeptał w końcu łamiącym się głosem.

– Alec – zawtórował mu Bane.

– Nie zwracaj się do mnie tym imieniem! – uniósł się Lightwood – nie tutaj. Tu chcę być Mattem.

– Dobrze. W porządku. Rozumiem – odparł, chociaż nie rozumiał i nie wiedział, czy zrozumie – zatem Matt, chciałeś ze mną porozmawiać?

– Chciałem żyć przy twoim boku. Chciałem cieszyć się każdą chwilą. Chciałem zasypiać i budzić się w twoich ramionach – wyrzucał z siebie łamiącym się głosem – chciałem rzucić wszystko i być przy tobie na zawsze, ale nie zrobiłem tego i nie wiem, czy miałbym tyle odwagi, by to zrobić więc teraz pozostała nam tylko ta rozmowa. Ostatnia i w końcu w pełni szczera. Nie uważasz, że oboje na to zasługujemy? – zapytał, patrząc na Magnusa załzawionymi oczami.

ATLANTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz