Żegnaj Emma

92 7 0
                                    

Wróciłem do pokoju. Czułem się dziwnie, to był mój pierwszy raz i to z typem, który chciał dwa dni temu zabić mi rodzinę, oraz prawdopodobnie miał romans z moim wujkiem.
Nie mogłem zasnąć resztę nocy i w skutek tego, rano miałem wory pod oczami.

Rano na korytarzu w tym samym miejscu co wczoraj rano spotkałem Emmę.
- Dipper...- podeszła bliżej.- Co ty masz pod oczami? Źle spałeś?
- Nie spałem...
- To źle.
- No co ty nie powiesz - zobaczyłem, że wzrok Emmy skupił się na czymś za mną.
- Dzień dobry Sir - zwróciła się do mężczyzny w fioletowym garniturze
Męzczyna popatrzył na nas chwilę, po czym odparł:
- Wracajcie do pracy - i odszedł.

Minęło kilka godzin. Nie jadłem nic od wczoraj i szczerze, myśli o jedzeniu wywoływały u mnie mdłości. Tym razem miałem zanieść szampana do gabinetu Billa. Stanąłem przed drewnianymi drzwiami i już miałem zapukać, gdy nagle usłyszałem głos Billa.
- Nie chcę tego robić - krzyknął.
- Miałeś pozbyć się ich rodziny, a nie sprowadzać jednego z nich do naszego domu! - od razu rozpoznałem drugi głos, to był ten męzczyna w fioletowym garniturze, którego rano spotkałęm.
- To moja sprawa z kim robię umowy.
- Bill, znam prawdę. Chuj cię swędzi i potrzebujesz nowej zabawki!
- Tad...
- Chańbisz nasze nazwisko - przerwał mu.- Dla twojego własnego dobra, zamknij go w szufladzie - dodał.
- Nie dbasz o moje dobro tylko o swoje... - nastała chwila ciszy.
- Wiesz, widziałem go dziś razem z tą rudą sprzataczką. Chyba mają się ku sobie... - powiedział, po czym usłyszalem zbliżające się kroki.

Odsunąłem się od drzwi kilka kroków, a gdy mężczyzna wyszedł z gabinetu udawałem, że dopiero co tam przyszedłem. Zapukałem do drzwi i usłyszalem głośne ,, wejść". Bill wyglądał na bardzo zdenerwowanego, ale gdy mnie zobaczył, jego wyraz twarzy szybko się zmienił. Podszedłem i położyłem jego napuj na biurku.
- Sosenko... - usłyszałem za sobą.
Westchnąłem i obróciłem się.
- Gdybyś miał wskazać jedną osobę z was, która najbardziej zasługuje na awans, kto by to był?
- Emma Richardson - odparłem bez zastanowienia.- Pracuje najciężej z nas wszystkich - dodałem.
- Mhm... ta ruda dziewczyna?
- Tak - szybko rzuciłem i wyszedłem z pomieszczenia.

Wieczorem po pracy spotkałem się z Emmą w moim pokoju. Rozmawialiśmy o tym jak świat się zmienił podczas jej nieobecności. Zastanawiałem się, czy ja też za sto lat będę wypytwał się kogoś nowego o to czy mamy już latające samochody. Chyba, że skończę w szufladzie.
- Hej, słyszałeś już o znaczeniu figur na ścianach? - zapytała rudowłosa.
- Co, nie - odparłem.
- Popatrz - wykonała znaczący gest ręką.- Ten pierwszy trójkąt to William Cipher, bart Billa. Drugi to Bill, kwadrat to Tad Cipher, starszy brat Billa...
- A gwiazdka i kółko? - spytałem zaciekawiony.
- Nikt tego nie wie.
- Nikt?
- Nikt, nikt. Podobno byli upadłymi aniołami, które jako pierwsze przekształciły się w demoniczną formę.
- Aaa...
- Dobra, ja już idę. Dobranoc.
- Dobranoc.

Po wyjściu Emmy patrzyłem na wzroki na ścianie tak długo, aż w końcu zasnąłem. Śniła mi się Emma. Pożegnała się ze mną po czym odeszła w ciemność. Chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem. Chciałem się ruszyć, ale to było niemożliwe.

Obudziłem się rano, zlany zimnym potem. Wziąłem prysznic i przygotowałem się na kolejny dzień. Poszedłem w miejsce gdzie zawsze rano spotykałem się z Emmą, nie było jej tam. Rozejrzałem się, ale nigdzie jej nie dostrzegłem. Może dziś jest zajęta?
- Dzień dobry Sir - powiedziałem gdy obok mnie przeszedł brat Billa, Tad.
- Dzień dobry - mężczyzna zatrzymał się i na mnie spojrzał.- Czekasz na przyjaciółkę?
- Tak proszę Pana. Nie widział jej Pan dziś? - zapytałem.
- Oł, czyli nie słyszałeś?
- O czym?
- Bill w nocy zażądził kilka zmian, odesłał kilka dusz do szuflad by nie było tak dużego przeludnienia wypuszczonych dusz.
- O-odesłał...
- Mhm - mężczyna ruszył przed siebie.

To była jedyna osoba, jedyna z którą sam nawiązałem normalną relacje. Wolałbym sam siedzieć w tej szufladzie...

Nie moja dusza i nie twoje serce [ Billdip ] +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz