Podejrzany

33 0 0
                                    

Zjadłam obiad i poszłam się szykować.

Standardowo ubrałam się na czarno. Dresy i bluzka na ramiączka. To tylko wyjście ze znajomymi, więc nie było  sensu się stroić.

Jutro miałyśmy wyjeżdżać, więc moim celem było dopilnowanie Mad, aby nie przesadziła.

Przysiadłam na łóżku i napisałam na naszej grupie.

*Tess przesyła zdjęcie do grupy pogromcy butelek i zastawy*

Matt: wyglądasz jak menel

Ja: dzięki naprawdę

Mad: zajebiście wyglądasz, nie wiem co on pierdoli

Ja: @Matthew Davis skoro jesteś już taki miły to chociaż powiedz czy wyjeżdżasz z nami

Matt:  miałem nie jechać, ale zmieniłem zdanie
Matt: nie chcę, żeby jakieś typy dobierały się do moich przyjaciółek

Ja: a Ty za laskami będziesz latał?

Matt: no oczywiście

Mad: debil.

Podłożyłam telefon z powrotem na łóżko i zaczęłam szukać mojej torebki.

Już po chwili z szuflady wyciągnęłam swoją ulubioną czarną torebkę. Była mała, ale jednocześnie pojemna. Coś, co zawsze dodawało mi otuchy, to breloczek od cioci Becky. Przypięty był akurat do tej torebki, bo była moją ulubioną i nosiłam ją najczęściej.

Przedstawiał Łabędzia. W miejscu oka był kamień, a konkretnie awenturyn. Wiedziałam, że jest symbolem cierpliwości, spokoju i równowagi. Pamiętałam też, że kiedy go dostałam, ciocia powiedziała, że jej o mnie przypomina i nosiła taki sam przy sobie.

Tylko moi najbliżsi wiedzieli, jak wiele on dla mnie znaczy.

Po chwili mojego rozmyślania dostałam telefon od Matta, że mam wychodzić, bo zgarną mnie taksówką.

***

Podjechaliśmy na miejsce. Jak zwykle moje oczy przykuł duży różowo- zielony neon nad wejściem.

Kiedy tylko samochód się zatrzymał, spojrzałyśmy się na siebie z Mad i szybko wyszłyśmy, nie dając Mattowi wyboru l. Musiał zapłacić. To on chciał jechać taksówką, bo stwierdził, że nie będzie robić za szofera.

Podeszłyśmy pod budynek, a ja wyciągnęłam paczkę fajek. Oczywiście zapomniałam najważniejszego.

- Masz zapalniczkę? - zwróciłam się do Mad, cały czas grzebiąc w torebce.

- Niestety nie

Chwilę później podszedł do nas Matt.

- A ty co, stoisz z tym papierosem jak głupia — mruknął.

- Nie wzięłam zapalniczki — jęknęłam.

Oczywiście poszłabym ją kupić gdyby nie to, że nie miałam najmniejszej ochoty dreptać do sklepu, a mam taki problem z ludźmi, że sama nie podejdę do obcej osoby poprosić.

- Ty, nałogowa płaczka i zapomniałaś jednego ze swoich atrybutów — uniósł brew, a ja bez zastanowienia dźgnęłam go palcem pod żebrami — ała, żartuje z tej zapalniczki, naprawdę zaraz będę prosić każdego po kolei, bo robisz się nieznośna!

Parsknęłam.

- Masz — usłyszałam ten nieszczęsny głos.

Odwróciłam się i ku mojemu niezadowoleniu zobaczyłam Mayersa z zapalniczką w dłoni. Wzięłam ją od niego, po czym odpaliłam papierosa.

Wasted wishesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz