25. Esencja

65 12 29
                                    

Wrócili do tawerny, w której zatrzymali się podczas pobytu w mieście Dwóch Stron. Głodni i zmęczeni mieli nadzieję na chwilę spokoju, ale tu nie mogli go zaznać. Tłumy z ulic przeniosły się do środka. Drewniane stoły wypełniono jedzeniem oraz trunkami, pochodnie i świece zapłonęły, a cienkie ścianki zrobione z bambusa dawały minimalną prywatność.

Kazuko, ujrzawszy ich, machnęła ręką i dała znak przechodzącej obok dziewczynie w błękitnym kimonie, aby przygotowała dla mężczyzn jedzenie oraz picie.

Keiichi z westchnięciem siadł obok niej.

– Mam nadzieję, że zamówiłaś coś mocnego.

Jun zajął miejsce obok brata, który chrapał z głową położoną na stole.

– Czyli nie udało się go schwytać?

– Zwiał – odparł niezadowolony Keiichi.

Jun wskazał na Satoshiego.

– A co z nim?

– Było mu mało. Upił się i od tamtej pory śpi.

Zacisnął zęby. Złapał za dzbanek z wodą i wylał jego zawartość na głowę brata.

– Aaaa! Zimne! – Krzesło upadło z hukiem. – Jun?! Jak mogłeś?!

– Nie rób hałasu – powiedział stanowczo, mając dość zachowania młodszego. – Siadaj i słuchaj.

– Dlaczego mam wrażenie, że jesteś na mnie zły?

Parę iskier pojawiło się w powietrzu.

– Masz czelność pytać?

Satoshi posłusznie podniósł krzesełko i zajął na nim miejsce. Pomarańczowa narzuta natychmiast znikła, a zamiast niej pojawił się fioletowy płaszcz wiązany wokół bioder.

– To teraz powiecie, co się wydarzyło? – zapytała Kazuko.

– Prawie go mieliśmy – zaczął Jun – ale nagle użył żywiołu wody i ognia.

– Dwubramowiec?

– Raczej trzybramowiec – poprawił ją Keiichi. – Kiedy uciekał, używał cienia.

– Więc plotki o tubylcach ciemności praktykujących więcej niż jeden żywioł są prawdziwe? – Satoshi niedowierzał.

– Nie jestem tego pewien – przyznał powoli Jun.

– Co masz na myśli?

– Keiichi, mógłbyś?

Na rozkaz Juna mężczyzna położył rękę na stole. Trzy ciemne, okrągłe kulki pojawiły się na jego dłoni.

– Wypadło to z worka tamtego mężczyzny.

– Z jakiego worka?

– Z tego, co ci zabrał – wtrącił Jun.

– Serio? Miałem worek z czymś takim? – pytał, przyglądając się pigułkom. – I przypomnij, kto mi go zabrał?

Jun miał ochotę nim potrząsnąć.

– Czy ty cokolwiek pamiętasz z dzisiaj?

– Nie bardzo? – odparł niepewnie. – W sumie to poszedłem do tawerny. Jednej... drugiej... trzeciej, a potem... potem... oblałeś mnie wodą – zakończył, szczerząc się do pozostałych przy stole.

Drugi książę przetarł rękami twarz. Z ulgą ujrzał gwardzistkę Powietrza Sorano, niosącą ich zamówienie. Wyglądała inaczej. Włosy związała w wysoki kok, luźne szaty opadały do samej podłogi, a białe wzory na ubraniach układały się w kwiaty.

Dokonać niemożliwegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz