Rozdział 1

123 2 0
                                    

Katerina - lat 6

 W całej północnej części Moskwy od kilku godzin szalała potężna burza. Pioruny jaskrawię przecinały ponure niebo. W całym kraju zostały rozesłane alerty pogodowe. Mieszkańcy zostali poinformowani o pozostaniu w domach przez najbliższe godziny. Uzasadnione było tylko opuszczenie budynków w sytuacjach awaryjnych. Część kraju została odcięta od prądu. Najprawdopodobniej linie energetyczne zostały zerwane przez wiatr lub łamiące się gałęzie drzew.

 W niewielkim domu z czerwonej cegły mieszczącym się na przedmieściach Moskwy. W oknie dało się dostrzec minimalne światło, jakie dawała mała lampka na baterie. Malutka dziewczynka siedziała na swoim łóżeczku, ściskając w swoich dziecięcych dłoniach latarkę. Dochodziła godzina 22, Katerina w wyczekiwaniu wpatrywała się w okno. Jeszcze kilka godzin i jej ukochana mama wróci do domu. Utuli ją w swoich objęciach, zagłuszając cały świat. Wiera Osipov matka dwójki dzieci często pozostała w pracy po godzinach. Pracowała jako pielęgniarka w miejscowym szpitalu. Ze swojej niewielkiej pensji musiała utrzymać całą rodzinę. Nadgodziny pozwalały jej na zarobienie kilku dodatkowych pieniędzy, które przy czteroosobowej rodzinie były bardzo potrzebne. Katerina wraz ze swoim starszym bratem Maximem pozostawali pod opieką ojca. Niestety coraz częściej był on pijany podczas sprawowania opieki nad swoimi dziećmi. Maxim starszy od swojej siostry o 5 lat, troskliwie się nią zajmował podczas nieobecności matki.

Dziewczynka o błyszczących zielonych oczach postanowiła nie zważać na swój strach. Maxim spał w pokoju obok. Mogłaby go zawołać, a on jak zawsze, gdy nie mogła zasnąć, usiadłby obok jej łóżka na podłodze, uspokajając ją tylko swoją obecnością. Mała blondynka położyła się na łóżeczku, mocno okrywając się kołdrą. Za każdym razem, kiedy niebo przecinały pioruny, mocniej zaciskała oczka. W końcu po kilku długich minutach udało jej się zasnąć.
Burza szalała coraz bardziej. Wiatr się zmagał, uginając drzewa, łamiąc gałęzie. Ogromne krople deszczu waliły w okna domu. Niebo przeszył piorun, rozszedł się przeszywający skórę dźwięk. Mała Katia zerwała się ze snu z głośnym krzykiem. Podniosła się do siadu, naciągając kołdrę na głowę, zakryła uszy roczkami. Przynajmniej w ten sposób sama była w stanie nieco zagłuszyć dźwięki natury.
- Mamo! - zapłakane wołanie rozniosło się po domu.
Nie wiedziała, ile spała. Czy mama już wróciła? Jeżeli nie to Maxim na pewno przybędzie jej na pomoc.
Za drzwiami było słychać szybkie kroki w kierunku białych drzwi pokoju Kateriny. Wiera w mgnieniu okna znalazła się przy córce. Uklękła obok łóżeczka dziewczynki, zdejmując jej kołdrę z głowy.
- Już, już. Jestem moja mała Księżniczko. - przytuliła córkę do piersi, a ta objęła ją swymi małymi rączkami z całej siły, jaką może posiadać 5-letnie dziecko. - Wszystko dobrze. Mama nie pozwoli cię skrzywdzić.
- Ja...
- Wiem kochanie. - matka czule gładziła ją po plecach. Sześciolatka zaczęła się uspokajać.
- Katia, wszystko w porządku? - w drzwiach pokoju dziewczynki, stanął zaspany Maxim. Jedną ręką pocierał zaspane oczy. W drugiej za to trzymał pluszowego dinozaura, którego miał od dziecka.
- Katia wystraszyła się grzmotów, ale już jest dobrze, prawda księżniczko? - Wiera odsunęła od siebie wciąż lekko zapłakaną córkę.
-Tak. - odparła malutka blondynka. Ścierając łzy z purpurowych policzków.
- Beksa. - parsknął Maxim.
- Sam jesteś beksa! Ja przynajmniej nie śpię z pluszakiem! - mała dziewczynka pokazała bratu język. Obrażona skrzyżowała ręce na piersi, wydymając usta.
- Pan Dino, jest moim przyjacielem. - chłopczyk utulił misia - Zazdrościsz, że sama takiego nie masz.
Po pokoju rozszedł się cichy śmiech matki rodzeństwa. Zawsze bawiły ją ich małe potyczki, w głębi serca wiedziała, że oddaliby za siebie życie.
- No już Katia do łóżka. Maxim ty też. - matka odsłoniła kołdrę by dziewczynka, mogła pod nią wejść. Chłopiec odwrócił się na pięcie, w kierunku swojego pokoju.
- Co się tam do kurwy wyprawia?! Jebane bachory! Wiera!! - krzyk bestii straszniejszej niż burza rozniósł się po całym domu.
Wiera Osipov spojrzała ze strachem w oczach na swoje dzieci.
- Katia pod łóżko! Max do siebie! - wysoka blondynka poderwała się z łóżka córki na równe nogi.
- Ale mamo... - chłopiec nie mógł dokończyć swojego zdani, gdy zostało ono szybko przerwane przez stanowczy głos matki.
- Max bez dyskusji.
Jak powiedziała, tak zrobili. Maxim szybko zniknął za drzwiami swojego pokoju, zamykając je na klucz. Katerina wpełzła pod łóżko, próbując nie wydać nawet jednego szlochu.
- Nie umiesz uspokoić tych bachorów?! - do pokoju wszedł oprawca rodziny. Zwany ojcem i mężem: Jegor Osipov.

Księżniczka BratvyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz