Rozdział 3

197 7 0
                                    

Zaczynamy się rozkręcać. Zaczęło się robić już zbyt nudno.

************

Katerina

Po ,,normalnym", rodzinnym wieczorze, wraz z Maximem odprowadziliśmy rodzeństwo do szkoły. Brat odstawił mnie na uczelnie, a sam udał się do jak to nazwał ,,pilnych obowiązków służbowych". Cały dzień minął mi na zajęciach. Około 16:00 odebrałam najmłodszych ze świetlicy, w której często przebywali po szkole. Moje zajęcia zazwyczaj trwały do późnych godzin. Na szczęście świetlica znajdująca się obok szkoły. Działała do późnych godzin wieczornych, aby rodzice w spokoju skupili się na swoich obowiązkach. Czesne było dość wysokie, jak dla mnie, Maxim opłacał je jednak bez najmniejszego problemu. Dzisiaj nie było mojego najstarszego brata, więc musieliśmy udać się do domu. Miałam kluczę do mieszkania Maxima, jednak wolałam ich używać tylko w nagłych wypadkach. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze na zakupy oraz plac zabaw. Nie mieliśmy ochoty wracać do domu, jak zawsze odwlekaliśmy to, jak tylko się dało. Siedzieliśmy na placu zabaw w centrum już od około 2 godzin. Słońce zaczęło zniżać się ku zachodowi. Niebo przecinały jaskrawo pomarańczowe barwy. Patrząc na nie człowiek zaczynał nieświadomie marzyć. Gdyby nasze życie było tak spokojne? Westchnęłam, spojrzałam na bliźniaki, były wykończone. Czas był udać się do piekła zwanego domem. Zawołałam Polinę oraz Michaiła, pozbieraliśmy zabawki z piaskownicy i ruszyliśmy w stronę naszej dzielnicy. Gdy wybiła godzina 20, nacisnęłam klamkę od drzwi wejściowych, te delikatnie się uchyliły. Zerknęłam przez nie do wnętrza domu. Widok wprawił mnie w osłupienie. W salonie było kilku mężczyzn pokroju ojca, a butelki z alkoholem walały się po całym domu. W powietrzu dało się wyczuć dyszący smród papierosowy. Lekko przymknęłam drzwi, odwróciłam się do bliźniaków. Strach zaczął ogarniać moje ciało, przełknęłam nerwowo ślinę. Wiedziałam, że kumple ojca nie wróżą nic dobrego. Liczyłam, że szybko uda mi się odstawić zakupy i uciec na górne piętro. Ojciec i jego koledzy nie byli w stanie wejść po schodach, więc w naszych pokojach na piętrze byliśmy bezpieczni. Spojrzałam na rodzeństwo.

- Szybko na górę, ok? – bliźniaki nie powiedzieli nic więcej. Otworzyłam drzwi, dzieci cichutko przemknęły obok salonu na górę. Bałam się, co może wyniknąć z całej tej sytuacji, dlatego po upewnieniu się, że dzieciaki bezpiecznie uciekły na górę. Postanowiłam, nie zważając na pracę Maxima, zadzwonić do niego.

Hej. Tu Maxim Osipow...

- Cholerna sekretarka, dlaczego nie ma cie wtedy, gdy cię potrzebujemy? - zrobiłam kilka uspokajających oddechów - Raz koziej śmierć. - po cichutku na palcach przemknęłam obok mężczyzn. Weszłam do kuchni odstawiając zakupy na blat, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Musiałam jeszcze tylko wejść na piętro.

Serce waliło mi jak oszalałe. Bałam się, że bije tak mocno, że wszyscy dookoła je usłyszą. Niestety tuż przy schodach na górę wpadłam na jednego z kumpli ojca.

- Hej, Jegor! Nie mówiłeś, że masz taką ładną pannę. – mężczyzna złapał mnie za nadgarstek, a następnie przyciągnął do siebie. Mocno klepiąc w pośladek, następnie ugniatał go.

- Puszczaj, oblechu! – wysyczałam przez zęby. Mężczyzna miał zamglone od alkoholu oczy, w dodatku śmierdział, dymem papierosowym.

- To, nie moja. – Jegor czknął – To moja córka.- kolejne czknięcie. „Ojczulek" wyszedł z salonu. Był tak najebany, że ledwo stał na nogach. Lata picia zrobiły swoje, Jegor potrzebował naprawdę dużo wypić, by doprowadzić się do takiego stanu. Zastanawiałam się, skąd on brał na to pieniądze? Kasę od Maxima trzymałam na karcie, a ją zawsze miałam przy sobie. Pani Elizawieta przelewała mi tam też wypłatę, więc Jegor musiał mieć jakiś dochód, o którym nie wiedziałam.

Księżniczka BratvyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz