Rozdział 5

309 14 13
                                    

Idiota: miłego dnia

To zobaczyłam od razu po wstaniu gdy chciałam sprawdzić godzinę na telefonie. Było pięć po ósmej a Oscar wysłał tą wiadomość o równo ósmej. Nie mogłam powstrzymać cisnącego mi się na twarzy uśmiechu. 

Caroline: a więc po to ci to było...

Caroline: ile dziewczyn poderwałeś na taki gest?

Kliknęłam przycisk by wyłączyć telefon z zamiarem odłożenia go obok siebie, lecz ekran niemal od razu rozbłysnął pokazując powiadomienie o przychodzącej wiadomości od Oscara. Szybko odblokowałam telefon, by sprawdzić co napisał. 

Idiota: myślę, że jesteś pierwsza

Caroline: myślisz, że mi się podobasz? 

Idiota: a nie?

Caroline: wydaje mi się, że straciłeś jakiekolwiek szanse na początku naszej znajomości

Idiota: wydaje mi się, że odbudowałem je szybciej niż ci się wydaje różyczko tylko boisz się do tego przyznać 

Caroline: musisz postarać się bardziej

Idiota: podejmę się tego wyzwania 

Ten chłopak był niemożliwy... 

Może faktycznie ma racje....? 

Nie. Nie, nie, nie. O czym ja w ogóle myśle?! Ogarnij się Caro. 

Nie chciało mi się jeszcze wstawać z łóżka, więc uznałam, że przymknę jeszcze na chwilę oczy. Wtedy zaczęłam myśleć o tym, że mam ogromne szczęście, jeśli chodzi o paczkę przyjaciół. Niewiele osób taką ma. Raczej takie rzeczy były tylko w książkach, które czytałam. 

Była nas dziewiątka ze mną. I gdyby ktoś półtora roku temu, powiedział mi, że będę mieć tak wspaniałych przyjaciół, nie uwierzyłabym. Miałam tylko Tomikę i teraz już, byłego chłopaka. Przypomniałam sobie, jak rok temu poznawałam Emmę. Moi bracia powiedzieli mi, że jest szalona lecz poważna i troszczy się o wszystkich. Jak tak teraz myślałam, ten opis bardziej pasował do Olivii. Emma była zabawna, zwykle uśmiechnięta i lubiła porządek. Również miała głupie pomysły, które w większości podzielałam. Byłam z nią najbliżej ze wszystkich. Will zgrywał rolę takiego ekipowego klauna. Wszyscy go kochali a sam jego widok sprawiał uśmiech na twarzy. Mason za to był poważny i mało się odzywał. Rzadko z nim rozmawiałam a on sam raczej trzymał się na uboczu. Oscar... Kiedyś uważałam go za wrednego dupka. Dalej nim był ale z biegiem czasu częściej się uśmiechał. Dużo się z nim kłócę i gość ma niezłe ego zapewne przez to, że jest świetnym koszykarzem, ale cóż. Okazało się, że jest znośny. 

Po kilkunastu minutach bezczynnego leżenia, zdecydowałam się wstać. Od razu się przebrałam i rozczesałam włosy. Byłam zbyt leniwa, żeby nakładać makijaż więc odpuściłam. Nim zdążyłam dobrze wyjść z pokoju, już leżałam na podłodze, bo pokonał mnie stojący na podłodze odkurzacz. 

– Emma! – wydarłam się. 

Rudowłosa chwilę później przybiegła ubrana w jakiś fartuszek i rękawice do sprzątania. 

– Co tu robi ten odkurzacz?! Chcesz mnie zabić?! 

– Myślałam, że jeszcze śpisz! Przepraszam, nic ci się nie stało? – spytała pomagając mi wstać z podłogi. 

– Nie, spokojnie. 

Chciałam przesunąć odkurzacz zagradzający mi normalne wejście do pokoju, lecz Emma wyprzedziła mnie w tym, twierdząc, że nie mogę się nadwyrężać i dźwigać ciężkich rzeczy. Dobrze, że nie wiedziała, że mam w planach iść dzisiaj na trening. 

Plan Prawie Idealny | II TOM |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz