Rozdział 7

301 8 7
                                    

To był ten moment, gdy moje załamanie nerwowe wzięło nade mną górę i leżałam w łóżku od dobrych dwóch godzin nie mając siły nawet na zjedzenie śniadania. Wciąż myślałam o wszystkim, co wczoraj się stało. O wpisach w pamiętniku Oscara. Jakie zlecenie? Na mnie? Mam się go bać? Unikać go? Myślałam o jego próbie samobójczej którą planował. Dlaczego? O tym dlatego do cholery tak się przejęłam, gdy nie odbierał i myślałam, że już nie żyje.

Niechętnie zmusiłam się żeby wstać ale nie poszłam za daleko, bo usiadłam przy biurku. Wzięłam pierwszą lepszą, pustą, pomiętą kartkę i prawie niepiszący długopis i wypisałam sobie wszystko w podpunktach.

- Oscar - naszyjnik z czterolistną koniczyną
- Jakiś chłopak który mnie obronił - problemy z policją, na nodze wyrył mi koniczynę (chuj wie po co)
- Pamiętnik Oscara - jakieś zlecenie, coś o mnie
- Policja - coś o naszyjniku węża
- czterolistną koniczyna - wisiorek Oscara, ludzie co mnie zaatakowali i Emmę pod makiem, typo co mi rozciął mogę, nie pamiętam teraz czy ktoś jeszcze

Chwila.

Kiedyś Oscar mówił mi, że ten facet, z którym złapał kontakt wzrokowy podczas wywiadu, to był jego szef... Czyli Oscar pracuje w policji? Valentina też? W takim razie czemu do cholery ten chłopak wyrył mi koniczynę a Oscar też ją miał na wisiorku. I ten ktoś mówił coś, że to ich znak rozpoznawalny? Nie byłam pewna. I czemu pytali o ten naszyjnik?

Tu ewidentnie dzieje się coś niedobrego.

I wtedy przypomniałam sobie coś jeszcze. Podczas mojej walki, gdy ktoś we mnie strzelił, w oddali zobaczyłam twarz mojego brata Jace'a. Stał na trybunach a przecież powinien uciekać.

Nie byłam w stanie przypomnieć sobie czy coś jeszcze było, dlatego spisałam wszystkie te myśli na kartkę, którą następnie schowałam głęboko w biurku mając nadzieję, że jej nie zgubię ani, że nikt jej nie znajdzie.

Jeszcze bardziej załamana niż wcześniej znów położyłam się na łóżku, tym razem z telefonem i zobaczyłam, co przez noc się działo.

Ojciec: Caro, twoi bracia się zgodzili i sądzę, że ty też się zgodzisz, bo nasze relacje się już poprawiły i chciałbym cię zaprosić na grilla za dwa tygodnie. Nie wiem czy bracia ci już powiedzieli ale chciałbym osobiście cię zaprosić.

Caroline: skoro oni idą to też będę

Żadnych więcej wiadomości nie zobaczyłam, więc zdecydowałam się wyłączyć telefon i pójść dalej spać, bo i tak nie miałam nic lepszego do roboty.

Gdy zdecydowałam się wstać, na ścianie mojego pokoju dostrzegłam pomarańczowe światło oznaczające, że zachodzi słońce. Przeciągnęłam się i niechętnie usiadłam na łóżku. Zmarszczyłam brwi dostrzegając moich znajomych stojących w półokręgu na środku mojego pokoju.

- A wy co tu robicie? - spytałam orientując się, że mam niezłą chrypkę.

- Bawimy się w królewnę śnieżkę i siedmiu krasnoludków. Księżniczka już się wyspała? - spytał Will.

- Nie za bardzo.

- Przespałaś cały dzień kochaniutka.

- Mhm.

Mruknęłam i wyczołgałam się z łóżka ignorując wszystkich. Pierwsze co zrobiłam po przekroczeniu kuchni, to nalałam wody do szklanki i wzięłam lek przeciwbólowy na głowę. Samo stawianie kroków było dla mnie wyzwaniem. Nie miałam pojęcia, czemu aż tak źle się czułam ale miałam ochotę znów się położyć i zasnąć.

Wszyscy moi znajomi wraz z braćmi wyszli z pokoju tuż za mną i zatrzymali się na środku korytarza z oczekującymi minami na to, co powiem.

- Źle się czuję - nie miałam siły nic mówić.

Plan Prawie Idealny | II TOM |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz