Rozdział 23

237 14 6
                                    

– Jakie macie plany na dzisiaj? – spytała mama gdy całą czwórką jedliśmy śniadanie. 

– Ja z Felixem jedziemy odwiedzić znajomych. 

– Też jadę się zobaczyć ze znajomymi. Wrócę na obiad – powiedział Jace. 

– A ty Caro? 

– Najprawdopodobniej wychodzę z Tomiką.

Nie wychodziłam tylko z nią a też z Oscarem. Umówiliśmy się, że wychodzimy całą trójką na łyżwy. 

W ciszy dokończyłam śniadanie i szybko wróciłam do swojego pokoju. Jutro i dwudziestego piątego grudnia, jak co roku mięliśmy zakaz wychodzenia i spotykania się ze znajomymi, co całkowicie rozumiałam, bo był to czas świąteczny i rodzinny. Nawet jeśli nie obchodziliśmy specjalnie świąt i tak się na nie cieszyłam. 

Sprawdziłam temperaturę na telefonie. Jak na Kalifornię było dość zimno, bo termometr pokazywał osiem stopni a tu, w zimę temperatura rzadko spadała poniżej pięciu. Przebrałam się z piżamy w czarną bluzę Oscara oraz moje czarne, ulubione spodnie a na nogi dla odmiany założyłam kolorowe, świąteczne skarpetki. Na samą myśl o spotkaniu z Oscarem, przyłożyłam większą wagę do makijażu. Chciałam żeby wyglądał ładniej i schludniej. 

Gdy skończyłam się malować, Tomika zadzwoniła, że już na mnie czeka. Szybko zbiegłam na dół, założyłam buty i zarzuciłam na siebie kurtkę Felixa i wyszłam z domu przed którym czekała na mnie przyjaciółka. 

– Ten twój kochaś coś się spóźnia – powiedziała siadając na schodkach przed moim domem. 

– Zauważyłam. 

Po jakiś dziesięciu minutach w końcu podjechał znajomym mi samochodem. Od razu podeszłam, by usiąść koło niego na przednim siedzeniu pasażera. 

– Hej Oscar. 

– Witam Caroline. I nie witam Tomiko. 

– Również nie witam Oscarku. Zepsułeś mu humor, wiesz? 

– Mam tego świadomość – odpowiedział pewny siebie i ruszył spod mojego domu. 

Jechaliśmy na dobrze znane naszej trójce lodowisko. W drodze słuchaliśmy świątecznych piosenek do których darłam się z Tomiką denerwując Oscara. Ale w końcu uległ i również zaśpiewał kawałek po którym biłam mu brawa.

Na lodowisku nie było zbyt wiele osób. Była prawie jedenasta w a dodatku ludzie pracowali dziś więc na lodowisku zastaliśmy tylko kilka nastolatków.

Wypożyczyliśmy łyżwy i wzięliśmy jedną szafkę na trzy osoby, by było taniej. Tomika z Oscarem kłócili się przez dwie minuty o to, kto ma wziąć górną półkę, więc korzystając z okazji ja ją zajęłam. Jako pierwsza skończyłam zakładać łyżwy i podeszłam do barierki czekając na nich. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zorbiłam Oscarowi zdjęcie śmiejąc się z tego, że nie umie zapiąć łyżew.

– No kurde, bo to cholerstwo ma jakieś dziwne zapięcie! Rok temu było lepiej – zdenerwował się przypominając obrażonego pięciolatka, który nie dostał lizaka. – Caro, no... Pomożesz?

Westchnęłam przewracając oczami lecz zlitowałam się nad nim i mu pomogłam.

Na lód weszliśmy cała trójką. Jako pierwsza wywaliła się Tomika. W aucie zakładaliśmy się kto jako pierwszy się wyglebie. Teraz wisiała mi i Oscarowi po pięć dolarów.

– No nieźle. Dopiero co weszłaś a już leżysz – zaśmiał się Walker.

Pomogłam jej wstać a ona zmierzyła go najbardziej oceniającym i chamskim spojrzeniem na jakie było ją stać i odparła:

Plan Prawie Idealny | II TOM |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz