Rozdział 18

245 14 13
                                    

W sobotę rano obudziłam się na kanapie w ubraniach z wczorajszego dnia. Na dodatek dostałam okres więc moja skala humoru poszła od razu na samo dno. Szybko zrobiłam sobie płatki z mlekiem, które natychmiast zjadłam, by cokolwiek zjeść przed zażyciem tabletek przeciwbólowych.

- Dzień dobry siostrzyczko! - usłyszałam głos dobiegający z korytarza a następnie dźwięk zamykanych drzwi.

Do kuchni wszedł Nick. Usiał na wprost mnie podejrzanie uśmiechnięty.

- Cześć - odpowiedziałam popijając wodą tabletkę.

- Kupujemy z Felixem bilety do Stanów, żeby było taniej. Pasuje ci termin dwudziesty drugi grudnia?

- Tak.

- Ale ty dziś wyjątkowo gadatliwa jesteś. Jak się spało?

- Dobrze.

Wkurzał mnie.

- Wybacz ale chcę iść się umyć a następnie idę na zakupy, więc jakbyś mógł wyjść, bo mi przeszkadzasz, to byłabym wdzięczna.

- Przyszedłem do Emmy.

Westchnęłam zirytowana a następnie weszłam do łazienki i trzasnęłam drzwiami. Wzięłam długi relaksujący prysznic i trochę się uspokoiłam. Gdy wyszłam, założyłam na siebie czyste ubrania, pomalowałam rzęsy i poszłam do salonu po torbę zakupową.

- Emma chcesz coś?! Idę do sklepu robić zakupy spożywcze! - krzyknęłam biorąc z blatu klucze do domu.

Z Emmą mieszkało się wspaniale. Ona lubiła myć łazienkę -nie wiem czemu ale dobra - więc ja wzięłam do sprzątania kuchnie. Salon sprzątałyśmy na zmianę tak jak korytarz. Zakupami dzieliłyśmy się na pół. Raz w tygodniu jedna z nas chodziła na większe zakupy spożywcze. W jednym tygodniu ja płaciłam, w drugim ona. Dziś przypadło na mnie więc wzięłam małą karteczkę i usiadłam przy stole.

- Możesz kupić ser żółty dwa opakowania, bo mam ochotę na makaron serowy! I kup mi awokado i czosnek! A tak to co zwykle! - usłyszałam i zanotowałam na kartce.

Napisałam jeszcze kilka podstawowych produktów, które coc tydzień brałyśmy i wyszłam z domu. Droga do sklepu nie była długa. Miałyśmy jeden, nasz ulubiony i drogę znałam na pamięć. Gdy skręciłam w jedną alejkę, by przejść na skróty, za mną zatrzymało się auto. Czarne BMW. Nic sobie z tego nie zrobiłam, dopóki nie zobaczyłam, że gdy kierowca wysiadł z pasażerem, zaczęli biec w moją stronę z maskami na twarzy.

Zaczęłam biec przed siebie by przed nimi uciec. Kto wie co chcieli mi zrobić. Wyglądali na młodych, więc pomyślałam, że mogli być to chłopacy o których mówił mi Oscar. Niestety ta dwójka okazała się szybsza ode mnie. Gdy mnie złapali, zaczęłam się wyrywać i krzyczeć. Nikogo jednak nie było w pobliżu, by mi pomóc.

Mimo moich umiejętności, szybko skrępowali mi ręce. Jednego udało mi się kopnąć w szczękę tak mocno, że zatoczył się i upadł na śmietnik przewracając go. Niestety drugi z nich był o wiele silniejszy. Nie dał się zaskoczyć i już po chwili, z zaklejonymi ustami, związanymi rękami i nogami, nieśli mnie do auta. Na początku wyrywałam się, lecz przestałam, gdy poczułam, że telefon zaraz wypadnie mi z kieszeni. Nie zabrali mi go. I chyba go nie widzieli, więc wolałam, by się nie dowiedzieli.

Brutalnie wrzucili mnie do bagażnika i zamknęli klapę. Było ciemno, lecz miałam dość dobry wzrok po ciemku. Dostrzegłam małe, wystające coś i przeczołgałam się tam. Nie byłam pewna, czy to nóż, czy jakiś kawałek ostrego metalu, czy coś innego. Ważne, że działało. Musiałam się trochę nagimnastykować, by poluzować supły na rękach ale w końcu mi się to udało. Jedną rękę wyciągnęłam, drugą postanowiłam zostawić związaną, by nie było nic podejrzanego.

Plan Prawie Idealny | II TOM |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz