Rankiem Richard, Barbara i Tim pomagali Alfredowi w przygotowaniu śniadania. Nadal rozmawiając o punktach, które wczoraj nanieśli na mapę. Wskazywały one dwa miasta; Nowy Jork i Waszyngton, oraz trzy punkty w trzech różnych stanach; Luizjanie, Utah i Arkansas. Batman zlecił im wytypowanie ważnych miejsc w zaznaczonych miastach. Supermana zaś poprosił, by rozejrzał się po reszcie punktów, gdy on będzie patrolował miasto.
Kal-El próbował jednak ponownie odwieść go od tego pomysłu lub przekonać chociaż do zabrania ze sobą Robina, ze względu na domniemane zmęczenie oraz uszkodzone przedramię. Ich rozmowa szybko przerodziła się w kłótnię, a Batman ostatecznie opuścił jaskinię, wracając dopiero o świcie.
Bruce wszedł do jadalni akurat, gdy Barbara przyniosła z kuchni deskę serów. Mężczyzna miał ogromnego siniaka na lewej stronie twarzy, a do tego zszyte rozcięcie na górnej wardze. Był niewyspany, miał jednodniowy zarost i nadal nie przystrzyżone włosy. Jedyne co miał na sobie to swój ulubiony, bordowy szlafrok z czarnymi obszyciami, bokserki oraz wsuwane kapcie.
- Późno wczoraj wróciłeś? - zagadnęła Barbs.
- Chyba o czwartej. Udało mi się dorwać kilku ludzi Nigmy. - mruknął w odpowiedzi Wayne. - Przekażesz Alfredowi, żeby zrobił mi kawę? Mocną, bez mleka i cukru.
- Dobrze - odparła dziewczyna. - A co do tych punktów na mapie, to pewni jesteśmy tylko co do Luizjany... - zaczęła, siadając na krześle obok. - Konkretnie uważamy, że chodzi o więzienie Belle Reve. Potwierdzałoby to uczestnictwo Luthora w tym całym zamieszaniu.
Bruce przytaknął, uważnie jej słuchając.
- Jeśli chodzi o miasta to Tim twierdzi, na podstawie włamań hakerskich, że chodzi o siedziby S.T.A.R. Labs - kontynuowała. - I ma to całkiem sporo sensu, ponieważ oba te oddziały zajmują się pozaziemskimi technologiami. Do tego z nieoficjalnych doniesień wynika, że po tym jak ich główna siedziba w Metropolis została zniszczona kilka miesięcy temu, to właśnie do Nowego Jorku i Waszyngtonu przeniesiono wiele urządzeń do dalszych badań.
- A Arkansas i Utah? - zapytał Bruce.
- Nic, zero, null - Clark wszedł niespodziewanie do jadalni. Wayne popatrzył na niego z wyrazem zmieszania na twarzy. - Pierwszy punkt znajduje się w Parku Narodowym Devil's Den, a drugi jest na terenie Wielkiej Kotliny. Kompletne odludzia. Pod ziemię też zerknąłem.
Bruce wstał od stołu. Wyglądał na jednocześnie zdziwionego oraz szczęśliwego jak i zdenerwowanego. Stanął przed kochankiem zastanawiając się moment, co ma powiedzieć, aż w końcu wypalił.
- A ty, gdzie się podziewałeś?
- Z Utah, poleciałem do Kansas - odparł Clark, jakby nigdy nic.
- Toooo... ja was zostawię - rzuciła szybko Barbara, wycofując się do kuchni i przy okazji wpychając do niej z powrotem Dicka.
- Czyżbyś się jednak za mną stęsknił, kochanie? - spytał Kent po chwili z lekkim przekąsem. Choć po jego oczach widać było, że z lekkim niepokojem przygląda się twarzy partnera. - Myślałem, że jesteś na mnie śmiertelnie obrażony - dodał nieco łagodniejszym tonem.
- Clark, - zaczął Bruce spokojnie, choć w jego oczach widać było lekką irytację - po pierwsze to znowu to robisz.
- Co takiego? - zapytał ten, krzyżując ręce na piersi.
- Próbujesz wywołać u mnie poczucie winy. Nie wiem, czy robisz to świadomie czy nie, ale...
- Dobrze Bruce. Popracuję nad tym. Po prostu nadal jestem trochę zły na to, że mnie nie posłuchałeś - odparł Clark, po czym przysunął go do siebie. - No i twój nadajnik pokazywał, że długo byłeś na tym patrolu. Myślałem, że nie chcesz wracać do domu, bo serio masz mnie dość.
CZYTASZ
Niczym noc i dzień (SuperBat) [remake]
FanfictionTen gęsty mrok, którym tak ciasno się owinął tworząc swoistą zbroję, by już nic nigdy nie mogło go zranić... teraz ściągał go w ciemną toń. Bezkresną przepaść lęku, rozpaczy i chęci zemsty. Czuł, że tonie... Wyciągnął błagalnie dłoń, lecz kto miałby...