Rozdział 3

41 5 0
                                    




Scarlett Hernandez


Tym razem to Mila wraz z Calebem wstała szybciej niż ja. Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam chłopaka ubranego w niebieskie trochę szersze spodnie wraz z dużą oversize białą koszulką. Szybko podniosłam głowę oraz plecy zmieniając pozycję na siedzącą. Przetarłam twarz dłońmi po czym jeszcze raz spojrzałam na chłopaka przyjaciółki. Siedział wpatrzony w telewizor, lecz wydaje mi się, że musiał czuć mój wzrok na sobie, ponieważ szybko spojrzał na mnie.

- O śpiąca królewna wstała, wybacz nie chciałem cię budzić. - Kiedy usłyszałam od chłopaka słowo "przepraszam" myślałam, że trafiłam w śnie do innego świata, lecz nie. Chłopakowi naprawdę wyleciało to z ust.

- Spoko, wstałam sama z siebie. - Powiedziałam zgodnie z prawdą. Wstałam i szybko podeszłam do walizki, aby znaleźć sobie jakieś ubrania na dziś. W oczy rzuciły mi się czarne kolarki wraz z czarnym topem, który miał biały napis "I hate myself'", wzięłam pierwszą lepszą bieliznę i szybkim krokiem ruszyłam do łazienki, gdzie ubrałam się jak i zrobiłam delikatny makijaż, przy czym również poprawiłam we włosy. Kiedy wyszłam Mila zjawiła się koło swojego chłopaka spoglądając w moją stronę. Posłałam dziewczynie uśmiech, przy czym rzuciłam cichym "hej". Mila spojrzała na mnie z dziwieniem, a następnie wstała z swojego miejsca idąc w moją stronę. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi dziewczynie.

- Żartujesz sobie, że mnie? - Zapytała idąc. 

- J-ja...- Zamilkłam.

- Scarlett. - Założyła ręce na piersi. - Co to za koszulka?

- To zwykła koszulka Mila, poważnie. - Oznajmiłam spoglądając na T-shirt.

- Na pewno? 

- Tak, poważnie jest dobrze. - Skłamałam.

- Dobrze. - Uwierzyła. - Caleb zaprosił mnie do kina. 

Pokiwałam głową.

- W razie co dzwoń, pisz cokolwiek. - Dziewczyna włożyła swoją prawą dłoń do kieszeni, a następnie podała mi wyjęte kluczę. - Masz.

- Dzięki. - Chwyciłam je, po czym spytałam: - O której wychodzicie? 

- Prawdopodobnie za godzinę.

- To dobrze, myślę, że wyjdę sobie na spacer. - Kąciki ust powędrowały mi ku górze. - Świeże powietrze dobrze mi zrobi. - Stwierdziła.

- Masz rację, udanego spaceru w takim razie. - Mila podeszła do swojej torebki, a następnie wyjęła sześćdziesiąt dolarów po czym skierowała je w moją stronę. Szeroko otworzyłam oczy. - Trzymaj.

- Nie mogę Mila...

- Możesz. - Oznajmiła.

- Ale...

- Nie ma ale, wiem, że ty również byś mi pomogła. - Zaczęła. - Jeśli będziesz chciała wejść na kawę to na nią wejdziesz!

Dziewczyna dała mi sześćdziesiąt dolarów do ręki w której znajdowały się również kluczę. Totalnie nie wiedziałam co powiedzieć, ponieważ to był jakiś absurd, czułam się jeszcze gorzej. Jak dziewczyna, która teraz zawraca głowę swojej najlepszej przyjaciółce, było mi ogromnie wstyd. 

Otrząsnęłam się, a następnie ubrałam swoje białe Nike wraz sięgnęłam po czarne okulary przeciwsłoneczne. Słońce w Malibu mocno dawało swoimi promieniami więc mieszkańcy byli ogromnie zadowoleni. Kiedy miałam już wychodzić znowu usłyszałam głos przyjaciółki.

- Miłej zabawy! - Spojrzałam na Mile, a ta posłała mi uśmiech. Pokręciłam głową z niedowierzenia i wyszłam z mieszkania zamykając za sobą dziwi. Poczekałam na windę, ponieważ nie chciało mi się schodzić z piątego piętra. Kiedy winda przyjechała, a ja usłyszałam dźwięk oznaczający, że mogę otworzyć pierwsze dziwi, od razu to zrobiłam. Winda była szybka i po ponad minucie znajdowałam się już na parterze, kiedy wyszłam z klatki od razu poczułam okropny zaduch jak i promienie, które od razu zaczęły palić moją skórę.

Skierowałam się na wschód, chciałam dojść jak najszybciej do centrum. Po drodze widziałam sporo przepięknych budynków. To może wydawać się mega, dziwne, lecz całe życie mieszkam tutaj w Malibu i byłam masę razy w mieście to i tak za każdym razem podziwiam niektóre miejsca jakbym wiedziała je po raz pierwszy. 

Taka już byłam.

Inna.

Dziwna?

Szłam, szłam i szłam, aż w końcu doszłam do mojego ulubionego miejsca. Tak do kawiarni. Jedyne miejsce, gdzie czułam się komfortowo. Zamówiłam karmelową latte, która była moją ulubioną kawą. Postanowiłam, że nie będę traciła pogody, więc wyjdę sobie i wypije kawę na dworze, najlepiej w parku. Gdzie ptaki będą śpiewać i będzie świeże powietrze. Kiedy wychodziłam zauważyłam masę ludzi, lecz tylko jeden mężczyzna rzucił mi się w oczy. Miał mocno bujne brązowe włosy. Był tak blisko mnie, że mogłam zobaczyć jego zielone oczy. Miał ubrany czarny garnitur, który w moich oczach wyglądał naprawdę drogo, ponieważ mój ojciec miał własną firmę jak i galerię z odzieżą troszeczkę znałam cię na modzie czy różnych materiałach. Mężczyzna również się na mnie spojrzał, kącik jego ust powędrował ku górze, a ja zawstydzona szybko wyszłam z kawiarni. Niemal tak szybko szłam, że lada chwila znajdowałam się już w ulubionym parku. Zajęłam ławkę po czym położyłam kawę po mojej lewej strony, obserwowałam co dzieje się wokół mnie i cieszyłam się, że mogłam się tak odprężyć.

Po dłuższej chwili usłyszałam strzelające liście, które leżały na chodniku. Od razu uniosłam wzrok i zobaczyłam tego samego mężczyznę, który niemal kilka minut temu siedział w kawiarni.

Czy to możliwe, że za mną poszedł?

Mężczyzna odsunął kawę bliżej mnie, przy czym samym zrobiłam duże oczy. Niespodziewanie zajął koło mnie miejsce, a jego mina była cholernie trudna do zrozumienia. Szczerze wyglądał na mega chama, lecz nie mogłam ukryć tego, że był cholernie przystojny.

Jezu, przecież, ja go nawet nie znam.

Spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami, a ja nie do końca wiedziałam co mam robić. Co prawda miałam już chłopaka w podstawówce. ale nigdy nie miałam do czynienia z mężczyzną, który wyglądał jakby był ode mnie dziesięć lat starszy. Posłałam mu miły uśmiech, lecz nie odwzajemnił i nic też nie powiedział.

Co jest z nim nie tak? 

- Jak Panu mija dzień? - Rzuciłam nawet nie przemyślając tych słów, teraz to na pewno weźmie mnie za idiotkę. Już miałam odwracać głowę z wstydu, lecz niespodziewanie odzyskał głos.

- Wspaniale. - Odpowiedział. - A tobie młoda damo?

Po raz kolejny spojrzałam w jego zielone oczy. Nie wiedziałam nigdy, żeby ktoś miał, aż tak wyrazisty kolor oczu.

- Coś nie tak? - Powiedział przecierając ręką swój lekki zarost. 

- Ni...nie wszystko w porządku przepraszam. - Miałam ochotę zapaść się pod Ziemię.

- A jednak skupiłaś się na moich oczach młoda damo. 

Teraz to już naprawdę chciałam się zapaść. Totalnie nie widziałam co mam odpowiedzieć i jak mam teraz się zachować. 

- Jezu. - Zaczęłam łapiąc się za czoło. - Przepraszam idiotka ze mnie.

- Każdy mówi mi, że mam intensywny zielony kolor oczu. - Zapewnił patrząc tym razem w moje oczy.

Szlak. - Pomyślałam.

- Również masz przepiękne błękitne oczy. - Powiedział na co mnie zamurowało. 

- Dziękuję Panu.

- Nie ma za co, muszę już lecieć. - Oznajmił, kiedy jego komórka zaczęła wibrować. Z jeden strony kamień spadł mi z serca, lecz z drugiej było mi przykro, bo przynajmniej miałam z kim porozmawiać. Dopiłam szybko kawę, a następnie wyrzuciłam kubek, przy czym skierowałam się w kierunku domu.

Od autorki: Będę wam bardzo wdzięczna, jeśli podzielicie się swoją opinią w komentarzach, również dziękuję za gwiazdki dane pod rozdziałami. Jesteście super, buziaki, Nikola..

JournalistOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz