Rozdział 7

28 3 0
                                    




Scarlett Hernandez

Rano obudziłam się z strasznym bólem głowy, podobnie jak Mila, która wstała dosłownie przed chwila. Przez tą cała imprezę nie zdążyłam jej opowiedzieć o moim nieznajomym, ale może to dobrze? Może powinnam już o nim zapomnieć? Chociaż dziwne było to, że on pojawiał się tam, gdzie ja.

Odłączyła telefon od ładowarki, po czym wzięłam go do ręki sprawdzając, która już godzina. Kiedy upewniłam się, że mam jeszcze niecałe dwie godziny, ponieważ spotkanie miałam na dziesiątą odetchnęłam z ulgą. Wstałam, a następnie poszłam do kuchni wyciągnąć z lodówki jogurta z płatkami zbóż. Nie miałam ochoty na pełno wartościowe śniadanie chodzi wiedziałam, że ryzykuje, bo prędzej czy później może zrobić mi się słabo, lecz naprawdę nie miałam ochoty spowodowanego stresem. Kiedy zjadłam wywaliłam opakowanie, a łyżkę włożyłam do zmywarki, która swoją drogą powinna już być włączona, bo nazbierało się naprawdę wiele naczyń. Wymieniłam kilka słów z przyjaciółką, po czym poszłam do łazienki, gdzie nałożyłam trochę korektoru pod oczy i na moje niedoskonałości, nie dawałam na twarz podkładu więc moim kolejnym krokiem był róż, a następnie trochę rozświetlacza, a na sam koniec pomalowałam długie rzęsy. Wyszłam z łazienki i od razu podeszłam do zagospodarowanej mi szafki, którą przydzieliła Mila. Zastanawiałam się co mam ubrać, nigdy nie miałam dylematu co i kiedy mam założyć, lecz dziś się to zmieniło.

Przez dłuższą, chwilę zastanawiania postanowiłam, że ubiorę czerwona elegancką bluzkę z czarną długą spódnicą, a w razie zmiany pogody założę sobie białą koszulę, którą zostawiłam odpiętą, a w tali delikatnie sobie zawiązałam.

- Mila! - Krzyknęłam po przyjaciółkę. Dziewczyna zjawiła się po kilku minutach z tostem w ręku.

- Co? - Odparła.

- Myślisz, że tak będzie git? - Spytałam pokazując rękami na ubrane przeze mnie rzeczy.

- Jeszcze pytasz? - Rzuciła.

- Mila mówię poważnie. Nie chce wyjść pierwszego dnia jak idiotka, która nie umie ubrać się do pracy. - Powiedziałam z poważną miną.

- Za bardzo się stresujesz. - Odpowiedziała biorąc kęsa tosta.

- Będzie dobrze? - Zapytałam ponownie.

- Będzie. - Przełknęła jedzenie po czym wróciła do kuchni zostawiając mnie sama w pokoju.

Zaraz zeżrę mnie stres.


***


Kiedy podjechałam Taxi po miejsce docelowe od razu moją uwagę przykuł bardzo wysoki budynek, który był głównie ze szła. Na samej górze widniał napis z logiem firmy. Wysiadłam z taksówki, lecz kiedy miałam już iść w kierunku głównego wyjścia budynku zatrzymał mnie głos taksówkarza.

- Halo. - Odwróciłam głowę w kierunku taksówki. - Należy się jedenaście dolarów. - Odparł, a ja z niedowierzania otworzyłam buzię, kiedy usłyszałam na jaką cenę wycenił trasę.

- Jedenaście dolarów? - Powtórzyłam mając nadzieje, że kierowca tylko żartuje albo że to mi się przesłyszało, lecz nie. Faktycznie muszę dać jedenaście dolców za dosłownie osiem minut drogi.

Przesada.

Sięgnęłam z mojej torebki portfel, a następnie wyjęłam pieniądze i dałam je kierowcy, kiedy ten został już zapłatę uśmiechnął się bezczelnie, a ja rzuciłam mu złośliwe spojrzenie.

Palant.

- Dziękuję. - Odparł bezczelnie, a kiedy zamknęłam dziwi odjechał. Nie zostało mi nic innego jak wejść do środka firmy. Do mojej pracy. Wyciągnęłam szybko telefon wysyłając Mili, że jestem już na miejscu i, że o wszystkim pogadamy jak tylko wrócę. Kiedy zmieniałam do firmy zatrzymał mnie ochroniarz, który rzeczywiście chciał moją tożsamość, a później wpuścił mnie przyjaźnie do środka. Budynek w środku wyglądał bardzo elegancko, na środku za długim biurkiem siedziały dwie sekretarki, które po zobaczeniu mnie od razu wstały się przywitać.

- Dzień dobry. - Powiedziały obie jednocześnie.

- Dzień dobry. - Odpowiedziałam podchodząc bliżej.

- Poproszę do stanowiska pierwszego. - Pokierowała mnie jedna z kobiet. - Pani godność?

- Scarlett Hernandez. - Odpowiedziałam niepewnie.

- Pani data urodzenia?

- Trzydziesty czerwca dwutysięczny czwarty. - Odpowiedziałam kobiecie na to pytanie i setki innych, jak już przeszłam je wszystkie dostałam certyfikat pracownika oraz numer biura, do którego zmierzałam. Oczywiście nie szłam sama, poprosiłam jedną z kobiet o zaprowadzenie mnie, a na nie miała z tym problemu. Kiedy kobieta zaprowadziła mnie do winy od razu wcisnęła piętro drugie.

- Jeśli chciałaby Pani skorzystać na przerwie z kawiarni lub jakieś restauracji również mamy ją w naszej firmie na piętrze dwunastym. - Powiedziała na co ja przytaknęłam głową wraz z uśmiechem.

Zauważyłam, że piętro piętnaste jest zaklejone czerwoną taśmą na co od razu zmarszczyłam brwi.

- Co jest na piętnastym? - Spytałam.

- Jest to całe piętro szefa. Pracownicy bez powodu nie mogą jeździć na to piętro, ponieważ szef pragnie spokoju. - Wypuściła powietrze. - No chyba, że szef będzie miał sprawę to ktoś z zespołu Pani powie i zaprowadź do specjalnej windy szefa.

- Rozumiem. - W tym samym momencie winda stanęła, a my stanęliśmy na czerwonym dywanie.

- Trafiło się Pani, ponieważ...

- Proszę mów do mnie Scarlett, tak o wiele lepiej się czuję. - Powiedziałam, a kiedy kobieta przytaknęła głową zaczęła od nowa:

- Trafiło ci się Scarlett, ponieważ pokój konferencyjny masz tuż pod nosem. - Odpowiedziała chichocząc.

- To wspaniale w takim razie.

Kiedy zatrzymaliśmy się przy biurze ta zabrała z dłoni mój certyfikat i nauczyła mnie otwierać nim dziwi. Nie było to trudne, ponieważ wystarczyło przytrzymać i poczekać na dany sygnał. Weszliśmy do środka, a kiedy kobieta powiedziała, że to wszystko od dziś należy do mnie zamarłam. Całe białe pomieszczenie wykończone złotym kolorem, przezroczyste biurko jak i krzesło w dodatku mój prywatny komputer.

- Oczywiście, jeśli chcesz możesz dodać coś od siebie. - Powiedziała kobieta, a ja zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nie spytałam jej o jej imię.

- Mam pytanie. - Zaczęłam. - Mogę mówić ci po imieniu? - Spytałam.

- Oczywiście. - Podeszła bliżej mnie. - Alison Nelson, miło mi cię poznać. - Przedstawiła się podając swoją prawą dłoni, również zrobiłam ten sam gest, a następnie odwzajemniłam uścisk. 

Przypomniało mi się, że to właśnie ona zadzwoniła do mnie, aby poinformować, że dostałam pracę. Do dziewczyny przyszedł dźwięk wiadomości, a kiedy spojrzała, aby ją odczytać jej wzrok spotkał się z moim.

- Mam dobrą wiadomość. - Zaczęła. - Dziś to nie ty odwiedzisz szefa.

Nie rozumiałam dziewczyny ani trochę.

- To on odwiedzi ciebie. - Kiedy usłyszałam kto dziś do mnie przyjdzie kolejny raz w tym dniu zamarłam, a włosy stanęły dęba.

Że co?

- O Jezu. - Wymsknęłam zmartwiona.

- Absolutnie się nie martw, tylko wygląda na takiego chama, ale jest najmilszą osobą jaką spotkasz. - Zapewniała Alison, ale ani trochę mnie nie uspokoiła.

- Serio? - Rzuciłam

- Tak serio. - Dodała po czym przeprosiła mnie i wyszła, rozumiałam to, ponieważ miała masę swoich obowiązków, a do mnie przecież, miał przyjść SAM szef. 

Od autorki: Dziękuję bardzo za każdą daną gwiazdkę, jeśli chcecie możecie też komentować rozdziały oraz śledzić mnie na moich Bookmediach na które was serdecznie zapraszam.

Ig : autorka_npyska.

TT : autorka_npyska

Buziaki, Nikola..

JournalistOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz