Rozdział 16

6 0 0
                                    




Scarlett Hernandez


Za kilka minut miała skończyć się moja zmiana. Przez większość czasu nie mogłam się skupić, ponieważ ciągle kątem oka napotykałam Ashera, który nie dawał za wygraną i ciągle przebywał w klubie. Co prawda raz poprosiłam ochroniarza, aby go wyprosił, lecz moje starania, aby nie widzieć tego człowieka były marne. Mężczyzna zajął specjalnie stolik tak, aby doskonale mnie obserwować i gapił się na mnie non stop. Z całym bólem serca mogłam stwierdzić, że ten człowiek nie dawał za wygraną, lecz z drugiej strony niezbyt interesowało mnie co ma mi do powiedzenia i dlaczego się tak "stara". Nawet poprosiłam Laylę, aby wzięła go do siebie na obsługę nawet nie mówiąc, dlaczego się tak zachowuje i dlaczego o to proszę. Alison wraz z Loganem wyszli po całej sytuacji na co ja osobiście się ucieszyłam. Kiedy wybiła równa godzina odsapnęłam, bo oznaczało to koniec mojej zmiany. Poszłam do szatni ubrać swoje normalne ciuchy, przy czym firmowe zapakowałam do torby. Rozczesałam włosy po czym przeglądnęłam się w lustrze, kiedy byłam gotowa pożegnałam się z resztą ekipy po czym wyjęłam komórkę, aby napisać do Mili, że skończyłam pracę i niedługo powinnam wrócić. Dziewczyna kazała mi pisać, ponieważ bała się, że kiedy wracam tak późno albo nad ranem może mi się coś stać. Nie protestowałam i robiłam to, aby nie martwić dziewczyny. Wyszłam z klubu kierując się od razu w stronę przystanku, na którym miał zaraz pojawić się mój autobus. Co prawda klub był blisko, lecz po takich zmianach wolałam przemęczyć się te dwa przystanki (zawsze to coś, a nie do końca lubię chodzenie po pracy). Na przystanek droga była strasznie krótka, kiedy zajęłam miejsce na pustym o tej godzinie przystanku po czym sięgnęłam po komórkę, kiedy okazało się, że autobus nie wiadomo czemu jest opóźniony. Jednakże po kilku minutach wyłączyłam prawie rozładowany telefon i schowałam go do kieszeni.

- Głupie telefony. - Pomyślałam.

Wychyliłam się, aby zobaczyć czy autobus już widać, ale jedyne co zobaczyłam to samochody, a kiedy jeden z nich podjechał pod przystanek autobusowy poczułam jak moje ciało sztywnieje. Czarne jebane Porsche z przyciemnionymi szybami właśnie stało przede mną, a ja miałam takiego super farta, że akurat byłam sama.

Cholera...

Siedziałam wpatrzona na samochód przede mną. Nie ukrywam, że jedyny plus jaki by mnie spotkał przy moim porwaniu to taki, że z chęcią bym opowiedziała JAKIM samochodem zostałam porwana.

- Are you lost baby girl? - Powiedział kierowca spuszczając szybę.

Niespodziewanym trafem kierowcą czarnego samochodu, który niemal nie załatwiłby mi zawału był Asher, który myślę, że dobrze się bawił odgrywając  scenkę z "356 dni"

- Wybacz, lecz Massimo nie porwał Laury z przystanku autobusowego. - Sama nie wiem, dlaczego zaczęłam w to brnąć.

- W naszym przypadku zrobię wyjątek. Powinnaś być zadowolona, że mnie widzisz. - Odpowiedział spuszczając szybę niżej po czym poprawił okulary, które zakrywały jego oczy.

- Do prawdy? Niestety nie jestem. - Odpowiedziałam na co ten wyszedł z samochodu, a kiedy omal się nie obejrzałam ten już stał przede mną oparty o swój samochód.

- Obawiam się kierowco, że musisz już jechać. Nie wiem po co wyszedłeś z tego samochodu, ponieważ zaraz będzie tutaj mój autobus, a z tego co wiem nie powinno stać się osobówką na podjeździe dla autobusów. - Wyprawiłam monolog na co ten zaczął się śmiać. Poważnie z całego serca nienawidziłam tego mężczyzny.

- Wydaję mi się, że autobus nie przyjedzie. - Odparł po chwili na co ja surowo się spojrzałam.

- O czym ty mówisz?

- O tym, że mu zapłaciłem. - Spojrzał z tym jego uśmieszkiem w moją stronę. - Wiesz... Kierowca autobusu mało zarabia więc zapłaciłem podwójnie.

- Jesteś chory. - Odpowiedziałam zdenerwowana. - Następny mam za godzinie ty...

- Idioto? - Zabrał mi słowo. - Mam propozycję.

- Nic od ciebie nie chce. - Odpowiedziałam niemal od razu.

- Albo wejdziesz do mojego auta i porozmawiamy albo niestety życzę miłej drogi na pieszo. - Zmierzył mnie wzrokiem po czym odparł. - Nie wydajesz się, aż tak zmęczona.

Co za pieprzony kretyn.

- To jak? - Dopytał.

- Nie miałeś mnie tutaj szukać... - Przypomniałam mu o naszym ostatnim spotkaniu.

- Uwierz, kurwa, że nie chciałem tutaj się zjawiać i na pewno nie żeby akurat spotkać cię na kawce lub herbatce. - Odparł złośliwie, lecz te słowa doszły do mnie z lekkim niezrozumieniem, bo jeśli nie chciał mnie widzieć z niewiadomego mi powodu to, dlaczego się tutaj i tak pojawił?

- Ale jedna tutaj jesteś. - Rzuciłam dalej siedząc.

- Wiesz co? - Już, kiedy miał coś dodać odwrócił się do mnie tyłem, a kiedy już miał wsiadać do auta zatrzymałam go, ponieważ nie zamierzałam czekać na kolejny autobus.

- Czekaj. - Kiedy wypowiedziałam słowo ten zatrzymał się i odwrócił w moją stronę z uśmiechem.

- Robię to tylko, dlatego, bo nie chce mi się iść na pieszo, ani czekać na inny autobus zrozumiano? - Zapytałam, a kiedy ten pokiwał głową na znak zrozumienia wstałam z miejsca i po mało podeszłam do samochodu otwierając do niego dziwi.

Od autorki: Rozdział krótki niż zwykle, lecz w kolejnym między innymi będzie propozycja Ashera więc poczekajcie :)

JournalistOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz