Rozdział 13 - Podbite oko

18 2 0
                                    

Nowy Jork, USA, 2001 rok

– Tamtego dnia oberwało mi się mniej, niż się obawiałam. Prawie cały gniew Gilberta skrupił się na Josephie. Czuł się przez niego zwyczajnie zdradzony, chociaż nie do końca słusznie. Był wtedy tak wściekły, że nie trafiały do niego żadne argumenty. W każdym razie, gdy już nam się wydawało, że na zawsze uwolnimy się od Josie Pye, w Avonlea wybuchł kolejny skandal. Na wstępie powiem jedno. Myślałam, że mam w życiu pecha, dopóki nie poznałam Gilberta. Gdyby istniała jakaś nagroda za pechowość, dostałby złoty medal, a może nawet platynę.

– Zauważyłam, że mówi pani dużo o jego życiu, choć nie ma to związku z waszą relacją – wtrąciła dziennikarka.

– Przyznam się pani do czegoś. W tym dokumencie nie mam zamiaru przedstawiać tylko swojej historii. Chcę powiedzieć także o nim. Świat powinien to usłyszeć.

– Chwila… czy pani mówi o Gilbercie Blythe? Tak ma na imię i nazwisko?

– Zgadza się.

Na twarzy kobiety ukazało się ogromne zmartwienie. Skojarzyła pewne fakty.

– To TEN Gilbert Blythe? – dopytywała. – Mogę przysiąc, że było o nim bardzo głośno w dziewięćdziesiątym szóstym. Nie miałam pojęcia, że jest z nim pani jakkolwiek powiązana.

– Owszem, to TEN Gilbert Blythe – potwierdziła Ania. – A ja jestem z nim bardzo mocno powiązana. Ale na ten moment mamy osiemdziesiąty szósty. Jeszcze dekada do wydarzeń, o których huczał cały świat i to znacznie głośniej, niż o którejkolwiek z moich książek. Tutaj Gilbert nie ma jeszcze bladego pojęcia, co przyniesie mu przyszłość. W pierwszej kolejności musi rozwikłać przeszłość. Właśnie stanął przed tajemnicą, która zniszczyła mu życie. Chociaż on miał na ten temat inne zdanie.

Avonlea, Kanada, sierpień 1986 roku

Całą czwórką udali się do jednej z mniejszych altanek w parku, która akurat nie była przez nikogo zajmowana. Ania usiadła koło Josie, a bracia Blythe naprzeciwko nich. Trójka „winowajców” wlepiała spojrzenia w blat stołu, a Gilbert próbował wywołać do odpowiedzi każdego z nich z osobna, patrząc im w oczy. W końcu Ania pękła. Opowiedziała mu wszystko ze szczegółami. Zaczęła od tego, jak sytuacja wyglądała tylko z jej perspektywy w osiemdziesiątym drugim. Skończyła na osiemdziesiątym piątym, czyli poznaniu prawdy i czego dokładnie się wtedy dowiedziała.

Joseph i Josie nie mieli nic do dodania. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak powiedziała Ania. Gilbert słuchał tego w milczeniu, ale każdą emocję miał wymalowaną na twarzy. Najgorszy był moment, w którym poznał wreszcie, o co był podejrzewany. Całej trójce, która była tego świadkiem, łamało się serce. Mogli przysiąc, że nie mrugał przez przynajmniej minutę, za wszelką cenę nie chcąc uwolnić z oczu łez. To był dla niego cios poniżej pasa. Wiedział, że będzie źle. Spodziewał się, że to, co usłyszy, w jakiś sposób go uderzy. Mimo to, na coś takiego gotowy nie był. Widząc, jak bardzo uderzyła go ta historia, Ania nie powstrzymała płaczu. On ostatecznie nie musiał wycedzić ani jednej łzy. Cisza i zawód wymalowane na jego twarzy były tysiąc razy gorsze, niż gdyby rozpłakał się jak małe dziecko.

– Powiedz coś, błagam – odezwała się, ponieważ wciąż niczego nie skomentował.

Przekierował wzrok na brata.

– Od jak dawna wiesz? – spytał go. – I przede wszystkim, DLACZEGO o tym wiesz?

– Na początku miesiąca, kiedy rozmawialiśmy, wspomniałeś, że podejrzewasz Josie o udział w waszym zerwaniu. Wziąłem ją na rozmowę i wszystkiego się dowiedziałem. Uznałem to za tak obrzydliwe, że nie mogłem ci o tym powiedzieć. Bałem się, że źle to przyjmiesz. Zresztą, jak inaczej można przyjąć taką wiadomość? Na moje, to i tak się dobrze trzymasz…

Somebody to Love - ShirbertOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz