Dagmara leżała od kilku godzin w szpitalu, dostała bardzo silne leki uspakajające i znieczulające. Musiała odpocząć, a bez nich ból nie pozwalał jej nawet przymknąć powiek. Czuwałem przy niej, siedziałem na szpitalowym krześle przez dobre 4h trzymając ją za rękę, aby czuła się bezpiecznie.
-Tomek?
-Tak szefie?Do sali wszedł Kubis, kiedy się odwróciłem zobaczyłem stojącego obok Gardę. Zagotowało się we mnie, ale w końcu był jej partnerem. Pomimo mojej niechęci ustąpiłem mu miejsca. Nie odszedłem daleko, wybrałem jego wcześniejsze miejsce i razem z Kubisem przyglądaliśmy się sytuacji.
-Hej Daga, jestem tutaj. Jesteś bezpieczna. Strasznie się o ciebie martwiłem, wiesz?
W tym momencie miałem ochotę się ewakuować, ale szef wymownie dał mi do zrozumienie abym został. Nagle Daga zaczęła się wybudzać, chciała mimowolnie coś powiedzieć a ja zacząłem się stresować, szczególnie, że Garda również to zauważył i nachylił się nad Górską.Na początku były to niezrozumiałe mamroty.
-Tomek...Uśmiechnąłem się, Garda natomiast szybko wyszedł z sali, po jego wzroku widziałem, że był to nie mały cios. Kubis wyszedł odrazu za nim. Szybkim krokiem ruszyłem odrazu w stronę Dagi, łapiąc ją za rękę.
-Jestem tutaj, pilnuje cięWzruszyłem się, przeskanowałem jej całą twarz. Delikatne kąciki ust unoszące się w górę którymi mnie obdarzyła rozczuliły moje serce.
-Zawsze to robisz...Szepnęła, a ja niespodziewanie dostałem ogromnych wyrzutów sumienia. Ale to nie był odpowiedni moment na takie rozmowy.
-Jak się czujesz?Zmieniłem temat.
-Już lepiej, Tomek ja...
-Ciii, odpoczywaj. Później porozmawiamy. Powinnaś się jeszcze zdrzemnąć
-Zostaniesz?Jej spojrzenie mogło rozpuścić każdy lodowiec, odpowiedź była jasna. Ja już nigdy nie chciałem jej zostawiać.
-ZostanęUśmiechnęła się, po czym zamknęła oczy i odpłynęła w ramionach morfeusza, cały czas trzymając moją rękę.