Kubis obiecał, że zachowa dla siebie to co przed chwilą zobaczył. Ale w głębi serca cieszyłam się, że przynajmniej z jego strony mamy błogosławieństwo. Razem z Tomkiem ruszyliśmy na górę do naszego pokoju, dobrze wiedziałam, że jest tam i Garda. Chciałam aby Jawor był przy tej rozmowie, aby wszystko było jasne.
-Daga? Hej czekałam na ciebie. Jak się czujesz?Chciał mnie przytulić, ale mu na to nie pozwoliłam. Delikatnie się odsunęłam.
-Daga ja wiem, to moja wina nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. To dla ciebie trudne, ale przecież wiesz, że zależy mi na tobie.
-Wiem Michał, ale...Nie dał mi dokończyć.
-Tak, tak. Daga wiem, że byłaś zdenerwowana i nie mówiłaś tego wszystkiego na serio. I nie musisz nic mówić, przecież wiesz, że cię kocham.Ta rozmowa była coraz trudniejsza, nie wiedziałam jak mam to rozplątać. Liczyłam jednak, że Tomek jak najszybciej się tu pojawi.
-To dla ciebie. Pamiętam jak zawsze mówiłaś, że...
-Ich nienawidzi.Tym razem to jemu przerwano, a ja odetchnąłem z ulgą.
-Jawor? Co ty tu robisz?
-Przyszedłem odwiedzić dawnych znajomych.Podszedł do bukietu, który cały czas trzymał Garda.
-Naprawdę? Róże?
-To Dagi ulubione.
-Daga kocha polne kwiaty.Byłam pod wrażeniem, pamiętał.
-Nigdy w życiu o nie nie prosiła.Próbował go wyśmiać, ale on miał przewagę.
-Ona nie musi się o nie prosić. Przez parę lat dostawała je ode mnie.
-Więc chyba czas to zmienić. Jakim prawem wtrącasz się pomiędzy nas, nasz związek.
-Związek?Musiałam to przerwać. Temperatura w pokoju wzrosła znacząco, nie mogłam go dłużej zwodzić.
-Michał, myślałam, że wyraziłam się jasno ostatnio. Ja nie chce dłużej tego ciągnąć.
-Co? Ale o czym ty mówisz?Podszedł bliżej mnie i chwycił moje policzki. Ten dotyk mnie palił.
-Daga...Zauważył. A tego najbardziej się obawiałam
-Pachniesz... jakoś inaczej.Nie potrafiłam nic powiedzieć. Pachniałam nim.
Nagle spojrzał na mnie, wzrokiem pełnym bólu.
-Spałaś z nim?!
-To nie jest twoja sprawa.Wysyczałam, mógł być zły, ale nie miał prawa podnosić na mnie głosu.
-Zawsze mówiłaś mi, że seks jest dla ciebie czymś ważnym. Ale potrzebujesz czasu, a teraz odrazu wskoczyłaś mu do łóżka?
-Zawsze mówiłam ci, że po moich przejściach nie potrafię zrobić tego z kimś innym.Odsunął się, zrozumiał bardzo dobrze co oznaczały te słowa.
-Nie chciałaś zrobić tego ze mną? Bo co? Uznałabyś, że to zdrada? Po tym wszystkim co ci zrobił?Dalej milczałam. Miał racje. W głębi duszy cały czas czułam jego obecność.
Jawor nie chciał dłużej tego słuchać, ale widziałam, że ta sytuacja lekko podbudowała jego ego.
-Naprawdę chciałeś ją tylko przelecieć?
-Nie wtrącaj się.
-Posłuchaj, może jakbyś nie był zapatrzony tylko na swojego fiuta, miałbyś większe szanse.
-A ty niby jesteś lepszy? Wykorzystałeś okazje. Zobaczyłeś, że pod wpływem emocji jest łatwiejsza i ją bzyknąłeś.Jawor zagotował się, nie chciał powiedzieć czegoś abym nie wyszła na tą złą. Chciał mnie ochronić, ale tym razem to zadanie należało do mnie.
-To ja poszłam do niego!Oboje stanęli jak wryci, byli w szoku, zresztą tak jak ja. Cały czas widział w nim wszystko co złe, więc chociaż raz chciałam mu pokazać, że się myli.
-Przestań w końcu cały czas uważać się za ideał, którym nie jesteś.Wydobyłam z siebie tyle jadu ile tylko mogłam. Nie zrobiłam tego specjalnie.
-Zdradziłaś mnie. I co teraz? Zamierzasz stworzyć sobie wspaniałą rodzinkę?
-Nie masz nic do tego.
-Baw się w dom proszę bardzo. Ale on ma już syna. Naprawdę myślisz, że chce wpakować się w drugiego bachora? Nie da ci dziecka, a ty chyba nie masz już tyle czasu? Czekaj sobie, aż upora się z jednym. Ale wtedy będzie już za późno na wasze.Po swojej wypowiedzi wyszedł z pokoju. Uderzył w mój czuły punkt, czułam ból. Facet, który wydawał się jako nieliczni w porządku, skrzywdził mnie tak bardzo, że nie potrafiłam wziąć normalnego oddechu. Jawor to zauważył.
-Daga?Spojrzałam na niego, ale on również nie wyglądał dobrze. Cały się gotował, żyły na szyi wyszły mu na zbyt widocznie. Ale jego oczy mówiły co innego, martwił się o mnie. Tylko o mnie.
-Przepraszam...Zasłoniłam usta i wybiegłam do łazienki, zamykając za sobą zamek. Chciałam być sama, ale to nie trwało zbyt długo.